I adwokaci, i prawnicy akademiccy, do których i ja należę – mają coś wspólnego. Otóż, wypowiadając się o prawie, dokonując jego interpretacji – i Państwo, i ja – zdani jesteśmy wyłącznie na siłę argumentu. Sędziowie, prokuratorzy – działają także argumentem siły. Oczywiście, dobrze gdy i oni są przekonujący, ale ostatecznie nawet gdy to się im nie uda – działają władczo, ratione imperii. My musimy adresata przekonać.
Zwycięstwo w dyskusji interpretacyjnej jest cenne. Stawką jest kto wyznaczy znaczenie prawu. Jesteśmy więc zależni od słowa, któremu jednocześnie służymy, ale i które nad nami panuje.
To rodzi pokusę: interesownego użycia słowa. Po co adresata o czymś mozolnie przekonywać? Wystarczy wmówić, zmanipulować, powtarzając głośno i wielokrotnie mantrę fałszu, mantrę skłamanych prawd.
Populizm – w naszych czasach powszechny i zwycięski – żywi się kłamstwem i blefem. I uwaga: w jego konstruowaniu bierze udział prawo. Ono, prawo, ma więc swój udział w ofensywie fake news.
Nakazem demokracji i państwa prawa jest więc czuwanie nad powagą i znaczeniem słowa; ochrona języka przed dewitalizacją, złym użyciem.
Współcześnie dyskurs prawniczy – jak i inne dyskursy społeczne – ulega korupcji. Wiele się mówi ale niewiele to znaczy. Za wielosłowiem i nieprecyzyjnością ukrywa się manipulacja i prostactwo.
Korupcja dyskursu prawniczego i korupcja samego prawa następują zresztą stopniowo i dlatego są trudne do uchwycenia.
Równoległą rzeczywistość kreują fakty i słowa.
Fakty to: działania bez trybu i bez przepisanej formy; poza granicami kompetencji; zaniechanie konstytucyjnych i ustawowych obowiązków piastunów władzy; metamorfoza instytucji. Powstają instytucje- zombie: istnieją – ale żyjąc życiem pozorowanym, przestają pełnić swe funkcje.
Słowa natomiast to fałszywe etykiety, mylące nazwy nadawane zjawiskom prawa, prawa, ale także czarny PR, fałszowanie rzeczywistości, ukrywanie szykan sprawianych przez złe użycie prawa i maskowanie ich efektu mrożącego pod przykrywką celowości i legalizmu.
Korumpowania prawa nigdy nie ogłasza się głośno i oficjalnie. Jest ono stopniowo wciągane w dezinformacyjną, kamuflującą grę. Prawo samo staje się wtedy środkiem i celem faszerstwa dyskursu. Pojawiają się atrapy: prawo naciągane i ukrywające się w cieniu nieprzestrzeganego Prawa pisanego z dużej litery. Pojawiają się instytucje-wydmuszki, korzystające z nobliwej reputacji tych przez siebie wypartych.
Niepokojący jest związek łączący demokrację – politykę – język, bo wywiera on wpływ na funkcjonowanie państwa prawa. Celem tego ostatniego konceptu jest ograniczanie arbitralnie używanej siły przez wadzę. Ale istota rule of law zawiera się przecież w języku. W sferze języka leży zatem osłabianie sprawczej mocy prawa. Natomiast żywotność państwa prawa zależy od ochrony jakości słowa. Gdy ta jakość spada, zaczyna się poszukiwanie innego performera, innej siły regulacyjnej. I odnajdzie się ją: w sile.
I w tym momencie dla prawnika uzależnionego od słowa powstaje pytanie: komu służymy, co jest celem naszego działania. Komu oddajemy naszą umiejętność władania słowem: prawu, Konstytucji społeczeństwa otwartego, gdzie mniejszość jest szanowana i bezpieczna, czy artefaktowi prawa, gdzie kto nie z nami – ten przeciw nam.
Kilka dni temu, na FB przeczytałam entuzjastyczną ocenę fatalnego projektu zmian w postępowaniu wykroczeniowym, pochodzącą z kręgów policyjnych. Ocenę tę zakończono słowami: „I te zmiany to jest ostatnia rzecz jaką powinni krytykować prawnicy. Przecież to im tylko klientów nagoni.” Zatem: policję się odciąży, obywatela – dociąży, sądom się będzie żyło lepiej, a prawnikom dostatniej. To tak widza nas, prawników? Tak prostacko i cynicznie?
Ślubowanie adwokackie nakazuje „w postępowaniu … kierować się zasadami godności, uczciwości, słuszności i sprawiedliwości społecznej.”. Z kolei w rocie ślubowaniu doktorskiego mowa o uprawianiu nauki „nie z chęci marnego zysku czy dla próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się prawda i jaśniej błyszczało jej światło”
Życzę nam wszystkim, abyśmy umieli odróżniać prawnicze plewy od ziarna. Abyśmy nie siali plew. I abyśmy zawsze na czas stawali tam, gdzie nas potrzebują.
Podziel się: