Prawa człowieka – tarczą ochronną
„Prawa człowieka uznać można za tarczę chroniącą jednostkę przed nieuzasadnionym przymusem i ingerencją państwa w obszar zastrzeżony dla jej osobistych decyzji. Prawo do roszczeń daje każdemu dostęp do instrumentarium państwa, w tym do aparatu sprawiedliwości, co ma zasadnicze znaczenie dla poczucia osobistego bezpieczeństwa” „Ciągły wzrost regulacyjnych funkcji państwa i jego ingerencja w co raz to nowsze obszary życia społecznego i prywatnego [bowiem] sprawiają, że potrzebny jest mechanizm je równoważący. Mechanizmem takim są prawa chroniące jednostki przed państwową ingerencja, a przynajmniej sprawiające, że staje się ona mniej arbitralna i bolesna”.
Tak Wiktor Osiatyński, podsumował swe wieloletnie wysiłki na rzecz promocji praw człowieka: Prawa człowieka i ich granice, Znak, Kraków 2011, s. 299.
Spór o przeznaczenie prawa (prawo mieczem? prawo tarczą?), trwa od wieków. Już sofistów dzielił spór, czy prawo „wynaleziono” dla słabych, aby dzięki niemu pokonać – właściwą naturze – dominację silniejszego (Kalikles w „Gorgiaszu” Platona). Czy też (tak Trazymach, inny z sofistów) prawo – w „naturalny” sposób – ma służyć, i służy – silniejszemu. Odpowiedź nie jest ani jednoznaczna, ani uniwersalna. Tarcza może być bowiem dobrze lub źle skonstruowana; może być realną osłoną lub tylko efektowną atrapą – w zależności od tego, przed jaką ( i jak używaną) bronią ma chronić, a także w zależności od tego jak (z czego, jak skutecznie) jest sama zbudowana. Konstruktor tarczy, musi umieć ją zbudować w istniejących warunkach, dla znanych mu zagrożeń. Musi mieć wiedzę „materiałoznawczą” – czy tarcza da się skonstruować z tego, co stoi do jego dyspozycji. Musi potrafić ją skonstruować: taką jaką ją zamierzył i jaką być ona powinna, aby zapewniać efektywną ochronę. A ten, którego ochronie ma ona służyć, musi wiedzieć o jej istnieniu – aby się w nią zaopatrzyć. Zaś zbrojmistrz (prawnik, sąd) musi ją na czas dostarczyć. Wreszcie tarcza musi być prawidłowo użyta, jeżeli ma być skutecznym puklerzem, a nie tandetnym erzacem. Nic z najlepszej jednak tarczy, gdy jej potrzebujący po prostu nie wie, że ona istnieje, albo gdy przechowujący ją w arsenale zbrojmistrz zapomina o jej istnieniu. Jeszcze gorzej gdy zdarza się użycie tarczy jako oręża agresji przeciw temu, kogo powinna chronić, a zbrojmistrz nie dostrzega perwersji użycia. W kraju, gdzie agnostycyzm co do praw człowieka wyraża się nie tylko w opornej ratyfikacji podstawowych aktów praw człowieka (aby wspomnieć tylko losy ONZ-owskich Paktów Praw Człowieka) lecz także w powszechnym wśród prawników braku zrozumienia ich znaczenia jako korektury formalizmu ustawodawstwa zwykłego; gdzie sądy nie mają tradycji użycia konstytucji i praw człowieka do nadawania znaczenia tekstowi ustaw zwykłych – rdza, pojawiająca się na tarczy praw człowieka, może niepokoić szczególnie.
Prawa człowieka więcej znaczą dla Europy Centralnej
W krajach Europy Centralnej historyczna rola praw człowieka była inna, niż w Europie Zachodniej, nie wspominając już o USA. Na Zachodzie prawa człowieka jako idea polityczna kształtowały się w państwach gdzie od dawna istniała własna demokratyczna konstytucja i utrwalona tradycja rule of law.Wyrastały więc na mocnym podglebiu konstytucjonalizmu, ukształtowanego w rodzimym prawie wewnętrznym. W Europie Centralnej – odwrotnie: to dopiero prawa człowieka, i to silnie w pewnym czasie politycznie (i finansowo) promowane przez Zachód, z zewnątrz, spowodowały wprowadzenie do nowych konstytucji – rule of law i demokratycznego porządku. Promocja praw człowieka której Wiktor Osiatyński poświęcił wiele wysiłku i czasu w latach 90., odcisnęła wyraziste piętno na treści polskiej Konstytucji z 1997 r. Nie zdołała jednak szeroko i trwale przeniknąć do praktyki (sądowej zwłaszcza) kształtującej standard ochrony. Fundament rozdziału drugiego Konstytucji (Wolności, prawa i obowiązki człowieka i obywatela) powstał jako Karta Praw przygotowana w Fundacji Helsińskiej przez zespół, w skład którego wchodził Wiktor Osiatyński, późniejszy ekspert Komisji Kodyfikacyjnej; inni członkowie tego zespołu to: J. Ciemniewski, E. Łętowska, M. Nowicki [fizyk], M. Nowicki [prawnik], W. Osiatyński, A. Rzepliński[1].
Promocja praw człowieka w tym okresie zaczęła też promieniować na prawników, uświadamiając im konieczność interpretacji w praktyce stosowania prawa treści ustaw zwykłych przez pryzmat praw człowieka i standardów przez nie ukształtowanych. Mogę tu wskazać jedno z pierwszych w tej kwestii orzeczeń SN: „Od momentu wstąpienia Polski do Rady Europy orzecznictwo ETPCz może i powinno być uwzględniane przy interpretacji prawa polskiego”[2] . I mogę mówić o własnym doświadczeniu jako Rzecznika Praw Obywatelskich pierwszej kadencji (1988-1992)[3].
Rozczarowanie prawami człowieka, jakie na przełomie XX i XXI wieku pojawiło się na świecie, ich „wychodzenie z mody”[4] ma inne znaczenie dla Zachodu i inne (znacznie donioślejsze) dla państw Europy Centralnej. Państwa zachodnie chroni bowiem ciągle przed regresem władzy prawa własna tradycja i kultura konstytucyjna, osiągnięte w XIX i XX w. Natomiast państwa Europy Centralnej kryzys zainteresowania zastał w momencie, gdy ich własny demokratyczny konstytucjonalizm nie zdążył okrzepnąć, a formalistyczna interpretacja tekstu ustawy zwykłej – dominuje w kształtowaniu standardu praktyki.
W Polsce nie udało się uczynić państwa prawa czytelnym projektem społecznym, nie tylko dla szerokich mas, ale i dla samych prawniczych elit, które powinny ten projekt upowszechniać i wspierać. [5]
Tym groźniejsza jest w tych warunkach „rdza na tarczy praw człowieka”, skoro tarczę konstytucji także dotyka korozja.
Tymczasem „bez tradycji rządów ograniczonych i silnych instytucji egzekwujących te ograniczenia same mechanizmy demokracji nie wystarczą do ochrony praw jednostki przed zakusami większości i urzędników”… „Brak skutecznych mechanizmów kontrolnych jest jednym z najpoważniejszych mankamentów okresu demokratycznej transformacji; może to wynikać z długotrwałego złudzenia, że „prawdziwa demokracja” nie złamie niczyich praw, a „prawdziwy samorząd” nie może się zwrócić przeciw ludziom. …Prawom mogą też zagrażać władze pochodzące z powszechnych wyborów, czego dowodzi fenomen rządów populistycznych. Problemem wymagającym uwagi jest też nagminna instrumentalizacja demokracji. Rządy nieliberalne i populistyczne bardziej niż demokracją zainteresowane się legitymizacją. Formalne wybory są instrumentem często wykorzystywanym do legitymizowania formalnego reżimu”. Rozwój wydarzeń potwierdził dalekowzroczność autora. (W. Osiatyński, Prawa człowieka… s. 164).
Złudzenia prawoznawców wobec korupcji prawa
Prawoznawców cechuje złudzenie: ponieważ prawo jako twór legislacyjny jest projekcją tego „jak ma być”, skłonni są lekceważyć rzeczywistość nie zgadzającą się z ich wyobrażeniami czy deklaracjami. Słabo dostrzegają „szwidel etykietami” i dlatego są bezbronni wobec manipulacji tego typu: https://archiwumosiatynskiego.pl/wpis-w-debacie/bezsila-rzadow-prawa-etykiety-jako-decorum/ . W konsekwencji nie widzą, gdy prawo stanowione w zamyśle jako instrument ochronny – w ręku zręcznego manipulatora zmienia się w miecz lub taran. Powstaje zjawisko legal harassment– wykorzystania prawa w zamierzeniu mającego być tarczą ochronną – jako broni zaczepnej. Nie dostrzegają tego w pełni niestety prawnicy; ani zajmujący się prawem umów, ani prawem publicznym, ani prawami człowieka.
Tarcza prawa prywatnego – taranem
W prawie umów pogoń za zyskiem (charakterystyczna dla rozwiniętego etapu gospodarki rynkowej) patologizuje użycie prawnych instrumentów, o czym doskonale wiedzą ekonomiści[6], ale z czego nie bardzo zdają sobie sprawy sędziowie czy prawoznawcy. Jest czynnikiem sprzyjającym interesowi jednej ze stron (sprytniejszej, bardziej doświadczonej, umiejętnej, skłonnej do ryzyka). Prawo zostaje w ten sposób skorumpowane, i to w sposób niedostrzegalny dla prawników, a cel jego działania – doznaje wypaczenia. Stąd kłopoty z uświadomieniem sobie przez sądy potrzeby ochrony konsumenta czy najemcy (bo to wszak formalnie równe profesjonalistom strony umowy); albo przekonanie, że wszystkie umowy o kredyt bankowy są zawierane przez banki w dobrej wierze co do podziału ryzyka (weźmy choćby przykład polskich kredytów formalnie walutowych). Tymczasem „niewidzialna ręka rynku” wzmacnia mocniejszego. Jest tak w wypadku braku równowagi sił (intelektualnych, organizacyjnych) czy innego odczuwania presji czasu. (Słabszy w potrzebie – choćby zdrowotnej – nie może czekać; świadczący na jego rzecz „partner” – ma komfort braku presji). Instrumentarium ochronne prawa prywatnego jest budowane zawsze na fundamencie równowagi formalnej (equal bagaining power), której w takiej sytuacji po prostu nie ma. I tak przez nieumiejętność wyciągnięcia ze zbrojowni ochronnej tarczy – prawo ochronne zamienia się w opresyjną broń, a ona sama staje się ona nieefektywnym instrumentem obrony.
Tarcza prawa publicznego – odstawiona do kąta
Jest jeszcze gorzej, gdy wedle logiki rynkowej zaczyna działać także władza polityczna, ubierając się w kostium właściciela czy przedsiębiorcy[7].
Czyni to zresztą nie tyle – jak się to głosi oficjalnie – aby działać szybciej i oszczędniej, ale po prostu aby uciec spod reżimu prawa publicznego i występujących w nim ograniczeń: konstytucyjnych, administracyjnych, wynikających z praw człowieka, które w nim zbudowano (tarcza), chcąc chronić jednostkę podległą władzy przed „mieczem tyranii”. Władza publiczna, polityczna, porzuca zatem właściwe dla siebie środowisko prawne (prawo publiczne) i wybiera reżim prawa prywatnego, ponieważ nie znajduje w nim tych ograniczeń, jakie są jej udziałem w porzuconym reżimie. Urynkowienie usług publicznych, prywatyzacja więzień, armii – administracji świadczącej – zapewnia władzy więcej swobody i nieodpowiedzialności, niż miałaby ich w reżimie prawa publicznego. W konsekwencji jednak jednostka-obywatel jest zredukowana do roli konsumenta, a tarcza prawa, przewidziana dla ochrony przed działaniami władzy publicznej leży i rdzewieje, porzucona nieużytecznie. tymczasem władza polityczna korzysta ze swego przebrania i używa tarczy prawa prywatnego – już jako broni ofensywnej.
Zapotrzebowanie na sprawną tarczę praw człowieka
Prawa człowieka – i tu dostrzec można zjawisko przekształcania tarczy w taran. Wolność słowa – powołują się na nią krzewiciele hate speech – i stanowi to trudny problem dla obrońców praw człowieka i praktyki ETPCz. Bo wprawdzie jest dość oczywiste, że „nie ma wolności dla wrogów wolności”, ale sytuacyjne wyważenia racji i proporcji (sprawne posłużenie się tarczą) bynajmniej nie jest łatwe i bezkonfliktowe.
Jako inny przykład można podać charakterystyczną dwuznaczność strategii, wykorzystywanej przez Kościół, w odniesieniu do wolności religijnej i wolności słowa: „tam, gdzie katolicy są w większości, tam powinni głosić ideę państwa wyznaniowego z obowiązkiem praktykowania przez ludzi wyłącznie religii katolickiej. Tam, gdzie są w mniejszości, powinni żądać dla siebie prawa do tolerancji i wolności kultu.” [8].
Tym sposobem prawa człowieka, pomyślane jako instrument obrony jednostki przed arbitralnością władzy, zostają dostrzeżone i wykorzystane w dialektyce tezy i hipotezy, ujawniając zdolność przekształcenia tarczy w taran.
„Mimo popularności różnych deklaracji, paktów i umów międzynarodowych w większości krajów świata prawa człowieka są dziś bardziej ideałem niż praktyką. Wpisywanie ich do konstytucji nie przekłada się na wzrost faktycznego szacunku do praw. W rzeczywistości ich ochrona wymaga czegoś więcej niż ratyfikowane konwencje, konstytucje, a nawet niezawisłe sądy.” W. Osiatyński, Prawa człowieka… s. 124.
To „coś więcej” to przynajmniej świadomość prawoznawców, że samo prawo może ulegać patologizacji, a to, co uważamy za tarczą – łatwo może być przekształcone w bron zaczepną. Albo – nieużywane – zardzewieje i nie dostarczy ochrony wtedy, gdy będzie potrzebne. Osiatyński przed tym przestrzegał.
[1] Zob. Por. Po stronie wolności. 25 lat Helsińskiej Fundacji Praw człowieka w Polsce, Warszawa 2015, s. 42-44.
[2] Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 11 stycznia 1995 r., sygn. akt III ARN 75/94.
[3] Zob. Promocja praw człowieka w działalności polskiego ombudsmana, Biuletyn RPO. Materiały nr 13, Warszawa 1992.
[4] http://wyborcza.pl/1,76842,8794632,Czy_to_zmierzch_Praw_Czlowieka_.html
[5] Obszerniej: E. Łętowska, Zmierzch liberalnego państwa prawa w Polsce, „Kwartalnik o Prawach Człowieka” nr 1-2/2017, s. 19
[6] F. Braudel, Kultura materialna, gospodarka i kapitalizmu, t. 3, Warszawa: 1992, s. 75.
[7] Faktografia tego zjawiska: E. Łętowska, Prawo w płynnej nowoczesności „Państwo i Prawo” 3/2014, s. 6-27. Zob. także M. Sandel Czego nie można kupić za pieniądze, Moralne granice rynku, Warszawa 2012.
[8] M. Pietrzak, Prawo Wyznaniowe,PWN, Warszawa 2013, s. 66, relacjonujący stanowisko kardynała Ottavianiego z 1953 r.
Niniejszy wpis jest pełną wersją artykułu, którego skrócona wersja została opublikowania w „Archiwum Osiatyńskiego” w dniu 29.4.2019 r.
Podziel się: