Choć postępowanie w sprawie o sygn. K 20/20 toczyło się przed TK i nie miało charakteru kryminalnego, w pełni uzasadnionym powinno być zarówno w publicystyce, jak i opisie naszych najnowszych dziejów, nazywanie tego postępowania politycznym procesem/postępowaniem pokazowym. Komentatorzy ze świata prawniczego, media oraz społeczeństwo nie miały ani przez chwilę wątpliwości co do treści sentencji przyszłego wyroku, wiedząc, że nie wydają go niezawiśli sędziowie, a osoby być może jedynie ubierające w słowa to, co wynikało z bieżącej polityki władzy, którą reprezentują. Całe postępowanie, w szczególności druga w kolejności rozprawa wtorkowa, miało formę taniej, zaplanowanej inscenizacji, gdzie skład orzekający ani przez chwilę nie stronił przed ujawnieniem swojego nastawienia do przedmiotu sprawy przed wydaniem wyroku. „Przesłuchanie” prof. Adama Bodnara przez sędziego Piotrowicza było natomiast próbą symbolicznego upokorzenia go przed śledzącymi postępowanie mediami i społeczeństwem.
Ten teatr, podobnie do zapadających w państwach totalitarnych wyroków w procesach pokazowych, stanowił pokaz siły nowych władz, przypominał, że są one bezkarne i ani przez chwilę nie będą liczyć się z prawami obywateli oraz instrumentami ich ochrony. Z motywów ustnych orzeczenia wynikało, że nie będą liczyć się one również z już zastanymi zwyczajami ustrojowymi i co istotne, także głosami organizacji międzynarodowych mających w domniemaniu ograniczać polską suwerenność. Manipulowanie składem sędziowskim, w tym instrumentalna wymiana sędziego Wojciechowskiego i niewyłączenie sędzi Przyłębskiej, miały być gwarancją wydania orzeczenia jednomyślnego, bez żadnych głosów sprzeciwu, tak by nikt nie był w stanie pomyśleć, że rozstrzygnięcie to może podlegać jakiejkolwiek dalszej dyskusji i zakwestionowaniu.
Zupełnie oczywistym pozostaje dodanie, że dziewięciokrotne przesuwanie terminu rozprawy zapewniło wydanie wyroku dopiero w momencie, kiedy władza ostatecznie zyskała pewność, że powołanie nowego RPO przez obie izby parlamentu nie będzie już możliwe. Niedługo ta sama władza (co zasugerował TK, odraczając utratę mocy obowiązującej zakwestionowanego przepisu) będzie mogła de facto powołać RPO w inny sposób, co stanie się już bez zgody Senatu, poprzez uchwalenie ustawy wprowadzającej urząd osoby tymczasowo pełniącej obowiązki RPO. W procedurze legislacyjnej izba sejmowa będzie miała szansę odrzucić sprzeciw senacki, co nie mogło stać się w konstytucyjnej procedurze powołania RPO przez Sejm za zgodą Senatu.
Podsumowując, w demokratycznym państwie prawnym, choć sala sądowa i proces ukształtowane są w kategoriach teatralnych (ról procesowych), to orzekanie nigdy nie przybiera formy teatralnej, sędziowie nie ujawniają swojego nastawienia do przedmiotu sprawy, a społeczeństwo i strony przekonane są co do bezstronności i niezawisłości sędziów. Sama sentencja wyroku jest społeczeństwu jedynie wyjaśniana i nie stanowi zapowiedzi, groźby ani deklaracji prowadzenia nowej polityki i dokonywania przyszłych przemian ustrojowych. Każdy inny proces czy postępowanie ubrane w takie kategorie, niezależnie czy przeprowadzane w oparciu o przepisy karne, przepisy regulujące stosunki majątkowe czy przepisy ustrojowe, siłą rzeczy musi mieć charakter politycznego procesu/postępowania pokazowego.
Podziel się: