Traktowane na serio, powinno dotyczyć gotowego projektu konstytucji – poddanego pod osąd i akceptację społeczną. Obecnie to wygląda po prostu na obejście przepisów o zmianie konstytucji (art. 235). Kto jak kto, ale właśnie Prezydent powinien umacniać prestiż konstytucji, a nie trywializować ją podobnymi inicjatywami. Zastosowano tu niewłaściwy tryb, w niewłaściwym celu, w niepoważny sposób.
Pytania są od Sasa do Lasa. Gdy kupujemy mieszkanie, prosimy o jego pokazanie, o doręczenie planu, kosztorysu i wskazanie lokalizacji, a nie wdajemy się na samym wstępie, przed demonstracją obiektu, w dyskusję o szczegółach wymiaru okien, rodzaju klamek i okuć, kolorze ścian i o wyborze piekarnika w kuchni. A pytanie, czy chcemy aby mieszkanie było duże, rozkładowe i oszczędne w eksploatacji, jako gołosłowna deklaracja powinno wzbudzić podejrzliwość. Bo może wszystkich tych cech się nie da pogodzić na raz. A to oznacza, że pytanie zawiera pułapkę.
Pytania są niejednoznaczne: co to znaczy „zagwarantowanie w konstytucji RP szczególnej ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski”? albo czy jesteś za „konstytucyjną ochroną pracy jako fundamentem gospodarki rynkowej” Przecież za tym może się kryć wszystko i nic. No i kto byłby przeciw ustawicznie wymienianym w pytaniach czy jesteś za/przeciw „wzmocnieniu” czy „zagwarantowaniu” – niezależnie od tego czego by to miało dotyczyć, także „wzmocnienia kompetencji wybieranego przez naród prezydenta w sferze polityki zagranicznej i zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi RP”.
Pytania powtarzają to, co i tak w konstytucji już jest, z tym, że czynią to mniej precyzyjnie. Obecna preambuła mówi o wdzięczności za „kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie narodu i ogólnoludzkich wartościach”. Zawiera zatem odwołanie do kilku systemów wartości, podkreślając jednocześnie historyczną zasługę chrześcijaństwa. Projekt pyta bardziej ogólnie: „czy jest pan/pani za odwołaniem się w preambule konstytucji do ponad 1000-letniego chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy, jako ważnego źródła naszej tradycji, kultury i tożsamości narodowej”. Jeżeli taka formuła miałaby służyć wyeliminowaniu innych poza chrześcijaństwem systemów wartości (zastąpienie pytaniem referendalnym tego, co jest w obecnej preambule), to byłby to kolejny – tym razem na szczeblu konstytucyjnym – krok w kierunku państwa wyznaniowego. Niefrasobliwość to, czy zamysł?
To pytanie wymaga większego komentarza. Pozornie pytanie jest nobliwe i niewinne. Historyczne zasługi chrześcijaństwa dla tradycji, kultury i narodowej tożsamości są niekwestionowane. Gdyby to była dyskusja o historii, bez wahania odpowiedziałabym twierdząco. Ale i tu podkreśliłabym, że nie chodzi tu o „korzenie wyłączne”, stuprocentowo zagnieżdżone tylko w dziedzictwie chrześcijańskim. Tyle, że nie chodzi o seminarium dotyczące przeszłości, lecz o preambułę konstytucyjną. A to nie podsumowanie przeszłości. Preambuła konstytucyjna jest „skrzynką narzędziową” dla polityków, prawników, sędziów, zawierająca instrumenty do wykładni prawa w przyszłości. Dlatego pytanie tylko pozornie jest niewinne.
Pozytywna odpowiedź będzie bowiem potraktowana jako zgoda na monopolizację aksjologii przesądzającej o interpretacji. I chodzi tu nie tylko o wykładnię samej konstytucji, ale i – z uwagi na jej miejsce w systemie prawa oraz judicial review – o cały system prawa. W rzeczywistości oznacza to więc otwarcie wrót do nasycania całego systemu prawnego aksjologią kształtowaną nie tylko przez historię myśli chrześcijańskiej, ale i aktualne nauczanie Kościoła Katolickiego (bo z innymi kościołami chrześcijańskimi nie mam kłopotu) w kwestiach światopoglądu, kultury i obyczaju.
Dlaczego sądzę, że deklarowany respekt „wartości chrześcijańskich” stanie się pretekstem dla ekspansji konserwatyzmu obyczajowego? U nas w praktyce i aspiracjach Kościoła ani dorobek II Soboru się nie przyjął, ani tolerancja i otwartość papieża Franciszka nie mają szczególnego wzięcia, nie będzie to proces inkluzywny, lecz ekskluzywny, zamykający. Wiem, że „tradycja chrześcijańska” może być i tolerancyjna, i miłosierna, i używająca nienagannego instrumentarium argumentacyjnego i przyjaznego języka. Ale „może” nie znaczy, że „tak jest”. Nadzieja nie triumfuje tu zaś nad doświadczeniem. Nie zrobię kolejny raz błędu, jaki naiwnie popełniłam sądząc, że konstytucyjna zasada przyjaznego rozdziału między państwem i kościołem naprawdę umożliwi układanie stosunków w duchu rzetelnej współpracy i tolerancji dla inności. „Wartości chrześcijańskie” (i to umieszczone zaledwie w ustawie, a nie w konstytucji!) stały się wytrychem, i to nie po to, by wzmacniać działania obronne, dotyczące własnego terytorium Kościoła, lecz aby umożliwić działania ekspansywne. Nie w imię swobody głoszenia własnej aksjologii, lecz w imię zakazania tejże ekspresji i aksjologii innym. Nie są to zatem działania obronne lecz zaczepne. Zmierzające do odebrania lub co najmniej ograniczenia cudzej wolności.
Dotychczasowe doświadczenie z wykorzystywaniem w ostatnich trzydziestu latach nawet wątłych instrumentów interpretacyjnych i prawnych przez Kościół przemawiają przeciw umieszczaniu w preambule konstytucji sformułowań, które staną się formalną podstawą ekspansji polityki (używam tego terminu świadomie) jednego z kościołów na tereny prawa. Przypomnę: mieliśmy do czynienia z bezwzględnym eksploatowaniem prawa poza dopuszczalne granice w przypadku Majątkowej Komisji Kościelnej; z negowaniem podległości księży i Kościoła ogólnemu reżimowi odszkodowawczemu. Ekspansja ideologiczna występowała w dotychczasowych dyskusjach (co do treści, formy i radykalizmu zgłaszanych wniosków) nad dopuszczalnością aborcji, zapłodnienia in vitro, objawiała się w walce z „ideologią gender”; w żądaniu rozszerzenia klauzuli sumienia w lecznictwie i handlu; w działaniach (tolerowanych i nawet inspirowanych przez hierarchię kościelną) ograniczających swobodę artystyczną; w absolutyzacji tradycyjnego modelu rodziny, w żądaniach wprowadzenia religii w placówkach wychowawczych i dydaktycznych.
Brana à la lettre formuła użyta w pytaniu referendalnym nie jest ofensywna. Ale pamiętam też o aktualności praktycznej dialektyki celów strategicznych i taktycznych Kościoła, wyrażonych bez mała 70 lat temu, przez kardynała Ottavianiego: „tam, gdzie katolicy są w większości, tam powinni głosić ideę państwa wyznaniowego z obowiązkiem praktykowania przez ludzi wyłącznie religii katolickiej. Tam, gdzie są w mniejszości, powinni żądać dla siebie prawa do tolerancji i wolności kultu.”. To przejrzyste, potwierdzone rozwojem wydarzeń w ostatnich trzydziestu latach w Polsce i groźne – tam zwłaszcza, gdzie nie można mieć zaufania do obiektywizmu strażników konstytucji. Dlatego nie wierzę także w to, że przytoczone pytanie referendalne zgłoszono w dobrej wierze.
Podziel się: