Na łamach Rzeczpospolitej z 5 lutego ukazał się ciekawy felieton prof. prof. Macieja Gutowskiego i Piotra Kardasa „Likwidacja naruszeń to powrót do praworządności”. Na tyle ciekawy i na tyle dotykający problemów poruszanych na tym portalu, że zasługuje na pewien komentarz.
Pytanie: czy to, z czym mamy w Polsce do czynienia, to tylko prosta arytmetyczna suma pewnych naruszeń, czy też nowa jakość, coś, co można śmiało określić mianem symptomów niedemokratycznego państwa bezprawia? Jeśli tak, to czy normalne środki państwa prawa okażą się wystarczające w procesie jego przywracania?
Tak, to prawda, pełna zgoda – przywracać państwo prawa należy zgodnie z Konstytucją. Czy jednak to przywrócone państwo prawa będzie państwem prawa, jeśli przyjdzie mu funkcjonować np. z garbem TK powstałego wskutek konstytucyjnie wątpliwych wygibasów legislacyjnych z przeszłości i w określonym składzie personalnym? Formalna interpretacja Konstytucji odpowiada – tak, trudno, trzeba to będzie znosić, poza kwestią sędziów dublerów wszystko jest (niestety?) w porządku. Być może interpretacja systemowa pozwala na inne postawienie problemu – czy ten TK, w tym składzie i z tą przeszłością legislacyjną i orzeczniczą jest tym TK, o którym stanowi Konstytucja? Innymi słowy – czy mamy TK? Nie znam odpowiedzi na to pytanie i nie wiem czy można go zasadnie stawiać (?).
Nie zmienia to jednak faktu, że zasadne jest też inne pytanie, zadane swego czasu w amerykańskim konstytucjonalizmie (chociaż, przyznaję, w nieco innym kontekście): czy Konstytucja jest paktem samobójców? I nie jest to tylko publicystyczna metafora, lecz bardzo poważny problem: jak uniknąć sytuacji, w której państwo prawa staje się ofiarą własnych samoograniczeń? Krótko mówiąc, to jest trochę tak, jak z trylematem barona Münchhausena: czy da się wyciągnąć państwo prawa z bagna za jego własne włosy?
To oczywiste, że w procesie przywracania państwa prawa nie można łamać jego zasad, ale by nie stało się to wyłącznie eufemistycznym sloganem, należy być może należy dokonywać takiej wykładni Konstytucji, która pozwoli na zachowanie jej integralności, a nie pozorów integralności. Przed takim samym problemem stanęły po 1990 roku niemieckie sądy z BGH i BVerfG na czele i poradziły sobie z nim. Może warto skorzystać z tych doświadczeń (zob. J. Zajadło, Odpowiedzialność za Mur, Gdańsk 2003).
Podziel się: