Odpowiedź na to pytanie nigdy nie wydawała mi się szczególnie kontrowersyjna. Trudno zaprzeczyć, że wielu obywateli biorących udział w wyborach demokratycznych głosuje w sposób niemądry, bez odpowiedniej refleksji, pod wpływem manipulacji albo z moralnie nagannych powodów. Każdy z tych przypadków zasługuje na krytykę. Ku mojemu zaskoczeniu w ostatnim czasie krytykowanie niemądrych decyzji wyborczych samo stało się przedmiotem krytyki.
Rzecz jasna trzeba wyraźnie odróżnić krytykowanie niemądrych decyzji od pogardliwego traktowania osób, które te decyzje podejmują. Brak szacunku dla innych zawsze jest złem bez względu na to, czy mamy do czynienia z niemądrym wyborcą czy sprawcą poważnego przestępstwa. Wymóg traktowania innych ludzi z szacunkiem nie rozciąga się jednak na ich wybory polityczne. Obserwując bieżącą dyskusję publicystyczną można natomiast odnieść wrażenie, że przynajmniej niektórzy jej uczestnicy za niedopuszczalne uznają określanie decyzji wyborczych jako „niemądrych”, „nagannych”, czy „nieracjonalnych”.
Dostrzegam trzy argumenty, które mogłyby uzasadniać taką postawę. Każdy z nich jest jednak obarczony błędami, które go dyskwalifikują.
Pierwszy z tych argumentów głosi, że nie należy nikogo krytykować za niemądre bądź niemoralne wybory polityczne, bo polityka jest bardzo specyficzną sferą, do której nie stosują się takie kategorie jak moralność, prawda, czy mądrość. Sfera polityczna wykształciła własne reguły postępowania, w których dominują interesy oraz emocje i nie ma w niej miejsca na innego rodzaju oceny. Skoro tak jest, to nie sposób wykazać, że niektóre programy bądź kandydaci są lepsze od innymi, a tym samym wszystkie wybory są ostatecznie sobie równe.
To uzasadnienie opiera się jednak na błędnym rozumieniu polityki, a dokładniej polityki realizowanej w warunkach demokratycznych. Rzecz jasna polityka często przybiera formę brutalnej gry interesów, co nie znaczy jednak, że nie można jej oceniać w innych kategoriach. Fundamentalne wartości demokratyczne – jak wolność, równość, czy godność – stanowią właśnie podstawę dla takich ocen. Oczywiście wartości te są otwarte na różne interpretacje i dlatego też możliwe są różne programy polityczne, które spełniają minimalny próg akceptowalności. Nie można jednak powiedzieć, że wszystkie wybory są równe, bo przynajmniej niektóre z tego rodzaju programów są jawnie sprzeczne z wartościami demokratycznymi i zasługują na odrzucenie.
Drugie uzasadnienie opiera się na szczególnym rozumieniu demokracji. Mówi się, że skoro system demokratyczny uznaje równy udział obywateli we władzy, to znaczy, że uznaje ich za równie kompetentnych do podejmowania decyzji. Zgodnie z tym argumentem prawdziwy demokrata powinien uznać, że wszyscy są w takim samym stopniu predestynowani do dokonywania wyborów, a krytykowanie obywateli za niekompetencję jest niedemokratyczne. Jeśli ktoś się temu sprzeciwia, to odrzuca samą ideę demokracji.
Założenie, na którym opiera się ten argument jest jednak błędne. Nie jest prawdą, że demokraci muszą uznać, że wszyscy obywatele są w równym stopniu kompetentni. Zasadę równości głosu można uzasadnić – i zwykle uzasadnia się – w inny sposób. To, że każdy obywatel ma taki wpływ na władzę jest wymogiem sprawiedliwości, w szczególności potrzeby równego traktowania wszystkich, których podejmowane decyzje dotyczą. Jest to zatem wyraz równej godności osób, a nie ich równej kompetencji. Takie uzasadnienie nie jest sprzeczne ze stwierdzeniem, że niektórzy wykorzystują swój głos w sposób niemądry.
Jest jeszcze trzecie uzasadnienie, które głosi, że krytyka wyborów politycznych jest bezzasadna, ponieważ każdy głosujący wie najlepiej, co jest dla niego dobre. Podejmując decyzje wyborcze obywatele zachowują się racjonalnie, bo działają zgodnie ze swoim prywatnym interesem. Ponieważ każdy wyborca sam wie najlepiej co leży w jego interesie, to wie też, na kogo powinien głosować. Nikt nie może być mądrzejszy od głosującego w kwestii tego, co jest dla niego dobrym wyborem.
To uzasadnienie opiera się na błędnym przekonaniu odnośnie do natury wyborów demokratycznych. Decyzja wyborcza każdej osoby nie odnosi się przecież do jej prywatnych spraw, ale rozstrzyga kwestie o znaczeniu publicznym. Od wyniku wyborów zależy to, w jakim kierunku będzie rozwijała się polityka państwa, a w konsekwencji, jak będzie się żyło innym ludziom. Nasz głos wpływa na sytuację bardzo wielu osób, a zignorowanie tego faktu i oparcie się wyłącznie na egoistycznym interesie jest nieprzyzwoite względem współobywateli. Głosując powinno się mieć na uwadze przede wszystkim dobro wspólne, a nie prywatne interesy.
Sądzę, że te trzy błędne przekonania – dotyczące polityki, demokracji oraz wyborów – wypaczają rzetelną ocenę decyzji wyborczych. Stwarzają też korzystne warunki działania dla różnego rodzaju manipulatorów i dlatego tak ważne jest, by nie dać się im zwieść.
Powyższy tekst stanowi wersję autorską artykułu, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” z dnia 14 sierpnia 2020 r.
Podziel się: