Podobno Rosja ma problemy ze swoją antycovidową szczepionką: nie dają rady utrzymać jej stabilności przy produkcji. Czasem wychodzi nieźle, ale tylko czasem. A taka szczepionka, aby była przydatna, musi być stabilna. Tak samo jak z praworządnością. Niestabilnej nie kupują.
Tzw. mechanizm warunkowości (trywializujące określenie „pieniądze za praworządność”) przewiduje, że deficyty w realizacji rule of law przy wydatkowaniu funduszy unijnych mogą prowadzić do wstrzymania finansowania. Przewidziana tu jest dosyć skomplikowana procedura poprzedzająca ten skutek, a na końcu jeszcze uruchomienie TSUE. To nie przekonuje oponentów (głównie polityków z Węgier i Polski). Zarzucają projektowi, że nie bardzo wiadomo co to za koncept ta praworządność.
Państwo praworządne to takie, które podziela pewne wartości wspólne (art. 2 TUE) i w którym istnieje podział władz, demokratyczny system wyborczy, przejrzysty, demokratyczny i pluralistyczny proces stanowienia prawa, poszanowanie praw podstawowych, równość wobec prawa, pewność prawa, zakaz arbitralności działania władzy wykonawczej, skuteczna ochrona sądowa zapewniona przez działanie niezależnych sądów.
Nie jest prawdą, jak to w tym sporze się głosi, jakoby nie można byłoby zdefiniować praworządności, o której mowa w owym mechanizmie. Podobnie jak nie jest prawdą, że ów mechanizm nie ma podstawy traktatowej. Ma ją wskazaną w art. 322 TfUE, dotyczącym wykonywania budżetu i kontroli nad jego rzetelną realizacją i to na nią się rozporządzenie powołuje.
Głównym problemem jest efektywność sądowej kontroli sprawowanej przez niezależnych i niestrachliwych sędziów. Takich, aby nie obawiali się, że orzekanie nie w smak prokuraturze lub politykom, ściągnie na nich nieprzyjemności. Sądowa kontrola ma zapewnić, że fundusze UE będą wydatkowane bez jakiegokolwiek rodzaju korupcji (także politycznej), bez nepotyzmu i arbitralnego protekcjonizmu, tak w gospodarce, jak i przy stosowaniu prawa.
Jest oczywiste, że w w ramach UE istnieją różne porządki prawne. Komponentów praworządności jest wiele i są one stopniowalne. Zatem w poszczególnych państwach mogą występować w różnych kombinacjach i w różnym stopniu natężenia. Istnieje jednak i orzecznictwo sądowe, które określa sytuacyjne standardy i istnieje mainstream poglądów co do tego, co się mieści, a co się nie mieści w pojęciu praworządności.
Wielość komponentów praworządności i ich stopniowalność wyklucza możliwość porównywania czysto formalnych przepisów prawa lub ich fragmentów. Wymaga się oceny mechanizmu funkcjonowania praworządności w danym kraju, oceny kontekstowej. Samochodem jest i mercedes, i skoda, i peugeot – chociaż mają różną karoserię, wyposażenie czy konstrukcję skrzyni biegów lub gaźnika albo tapicerkę. Nie ma co zatem porównywać tych składowych oddzielnie, gdy nas interesuje, czy samochód nadaje się do eksploatacji, jest bezpieczny i przyjazny dla środowiska.
Łatwiej poza tym oceniać przez przeciwieństwo, bo dobrze widać deficyty praworządności i zdarzenia świadczące o jej braku – niż budować jej pozytywną definicję.
A zatem:
- na pewno nie jest praworządnością kilkutygodniowe przetrzymywanie w szufladzie bez publikacji ustawy podpisanej przez prezydenta, bo nie chce się wypłacić medykom dodatkowych świadczeń i „się pomyliło” przy głosowaniu. A jak już się ją opublikuje, to się okazuje, że są w niej dwa przepisy różnej treści pod tym samym numerem, zaś przepis o obowiązku noszenia maseczek zapomniano opatrzeć sankcją umożliwiającą karanie przez Sanepid (jakkolwiek policjanci tym niezmiennie grożą i sporządzają doniesienia). Parlament traktowany jak maszynka do głosowania, pośpiech i chaos legislacyjny nie przekonują o istnieniu „przejrzystego, demokratycznego i pluralistycznego procesu stanowienia prawa”;
- zadaniem sądów jest kontrolowanie prokuratury, a nie na odwrót, jak to się ma dzisiaj w Polsce. Sędziemu Igorowi Tuleyi, za to, że orzekł nie tak jak oczekiwała władza, ujawniając wstydliwe okoliczności głosowania w Sejmie z naruszeniem praw opozycji – zdjęto immunitet, odsunięto od sądzenia i obniżono wynagrodzenie. Czeka go teraz na postawienie zarzutów. Sędzię Alinę Czubieniak ukarano dyscyplinarnie, choć – jak i sędzia Tuleya – orzekała w granicach władzy sądzenia (zastosowała standardy ETPCZ odnoszące się do zatrzymania osób niepełnosprawnych). W tych wypadkach i wielu innych, toczących na podstawie ustawy kagańcowej, chodzi o danie przykładu zniechęcającego sędziów do niesubordynacji w ramach podziału władz. Aby ogadywali czego od nich oczekuje aktualna polityka państwa, a nie kierowali się prawem i własną wiedzą i sumieniem. Niezastosowanie oczekiwanego przez prokuraturę aresztowania tymczasowego jest uznawane przez prokuraturę za wyraz nieogarniania przez sądy rzeczywistości.W kraju praworządnym sąd kontroluje prokuraturę, a prokurator nie inicjuje za to postępowań wyjaśniających czy dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy zawiedli oczekiwania prokuratury.
Co wspólnego z praworządnością i podziałem władz ma jakieś oświadczenie rządu „poza wszelkim trybem”, dlaczego nie publikuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego, do czego wprost i bezwarunkowo zobowiązuje go konstytucja. Tenor takiego oświadczenia jest mniej więcej taki, że jak przyjdzie właściwa pora, to się to wyrok wydrukuje, a kiedy ta pora przyjdzie, zdecyduje rząd.
Problemy policji przy dostrzeżeniu własnych ekscesów przy „obsłudze” pokojowych zgromadzeń (nieoznakowane formacje, palki teleskopowe, spychanie demonstrantów w kotle z jednoczesnym nakazem rozejścia się) nakazują wątpić w internalizację przez tę formację zasad poszanowania praw podstawowych .
Państwem prawa przestaliśmy być już dawno temu. Ostrzeżeniem było niepublikowanie, jeszcze za czasów rządu Beaty Szydło, orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, ale cezurę – dla mnie przynajmniej – stanowiło odwołanie majowych wyborów. Nie możemy mówić o demokracji w kraju, w którym o wyborach decyduje nie parlament, ale porozumienie dwóch polityków.
To są fakty, podobnie jak faktem jest to, że dziś nikt by obecnej Polski, z obecnym stanem praworządności do UE nie przyjął, bo wybiórczość w stosowaniu prawa powoduje niestabilność naszych standardów i w ten sposób nijak nie spełniamy kryteriów kopenhanskich, weryfikowanych przy akcesji.
W tym samym czasie, postępowało rozmontowywanie trójpodziału władzy i systemu sądowniczego. Obecnie Konstytucja – w pewnych sferach – funkcjonuje kapryśnie. Jest realizowana wybiórczo, czasem się ją stosuje, innym razem nie. Kiedy w państwie pojawia się rozdźwięk między zapisami Konstytucji a standardem jej stosowania, mamy do czynienia z kompletną destrukcją państwa prawa. W naszym kraju mechanizm ten został rozstrojony, a to w jaki sposób zastosowane będzie prawo, stało się nieprzewidywalne. Kwestii wydatkowania publicznych pieniędzy i odpowiedzialności za to wydatkowanie – też to dotyczy (że choćby przypomnę sprawę wydatków za odwołane wybory).
Złamanie własnych reguł konstytucyjnych, czy to poprzez działanie ustaw zwykłych, czy przez wykładnię wrogą konstytucji, czy poprzez zmianę standardu konstytucyjnego, wykracza poza to, na co zezwala honorowany w UE pluralizm konstytucyjny. I dlatego mówiąc lapidarnie: wystarczy przestrzegać własnej konstytucji i lojalnie współpracować w ramach UE, aby nie obawiać się „przyłapania” i ukarania przez mechanizm warunkowości.
Podziel się: