Prof. Ewa Łętowska. Źródło: OKO.press

Poproszono mnie (oko.press), jako  Rzecznika Praw Obywatelskich  pierwszej kadencji (1988-1992) o wypowiedź w związku   z powództwem Telewizji Polskiej o ochronę dóbr osobistych, skierowanym    do dr Adama Bodnara. Poszło o wypowiedź z 16.1. b.r. Rzecznik krytykował przekaz publicznego nadawcy o śmierci Pawła Adamowicza (którego systematycznie oczerniano od wielu miesięcy) i wypowiadał się za wyjaśnieniem, czy przekaz nadawcy miał wpływ na postawę mordercy wobec zasztyletowanego prezydenta Gdańska. Oto mój komentarz dla oko.press:

„Publiczny nadawca , któremu nie podoba się   oficjalne działanie  rzecznika praw obywatelskich, kieruje pozew  do osoby piastującej ten urząd – ta wiadomość nie wzbudziła w Polsce szczególnego medialnego zainteresowania. Dziwne: przecież media same mają problem z nadużywaniem przepisów o ochronie dóbr osobistych, gdy realizują własne funkcje. Albo więc nie widzą problemu (z niewiedzy? z powodu stępienia wrażliwości?) albo już się boją? Doskonale za to widzą problem organizacje strażnicze, także międzynarodowe.

https://www.amnesty.org/download/Documents/EUR3798552019ENGLISH.pdf

Rzecznik działał wykonując swe kompetencje ustawowe i konstytucyjne. Forma wypowiedzi była właściwa, nie ma ekscesu. Zatem w działaniu telewizji widzieć trzeba przejaw szykany,  legal harassment. To działania formalnie mieszczące się w ramach prawa, lecz wykorzystane jako oręż w celu, do jakiego to prawo nie było przewidziane. Widać to po tym zaadresowaniu pozwu do osoby fizycznej, gdy  tymczasem chodzi o zwalczanie oficjalnych wypowiedzi RPO, nie podobających się krytykowanym.

Działania te doskonale się wpisują w ciąg działań służących do zminimalizowania, zastraszenia i zniechęcenia organów kontrolnych i niezależnych (kampania przeciw sądom i sędziom, przeciw NGO’s, przeciw niezależnym od większości parlamentarnej mediom). Rzecznik jest jednym z ostatnich (na swoją kolej czeka jeszcze NIK).

W czasach mej młodości zawodowej  (lata 70. XX w.) ubolewaliśmy nad systemem prawa, gdzie w miejsce gwarancji procedur i prawa musi nam wystarczać subiektywna przyzwoitość i odporność osób będących piastunami władzy. Wstyd, że teraz zaczyna być podobnie.

Oficjalna propaganda minimalizuje znaczenie prawa w konfrontacji z wolą polityczną i lekceważąco odnosi się do sądów i ich ustrojowego znaczenia w podziale władz. Jednocześnie jednak – takie np. media publiczne, zapobiegliwie poszukują pomocy prawa i sądów – wtedy, gdy idzie o  ich interesy.  To nie jest jednak paradoks. To przykład zawłaszczania tarczy, aby ją przerobić na oręż. Nie tylko w tym wypadku.”

Posted by Ewa Łętowska