Tuż po opublikowaniu wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których we Francji wygrała skrajna prawica, prezydent Francji zapowiedział rozwiązanie pierwszej izby parlamentu krajowego – Zgromadzenia Narodowego.
Podobno nad przygotowaniami do rozwiązania Zgromadzenia Narodowego od kliku miesięcy pracowała grupa ok. dziesięciu współpracowników Macrona, a miało to związek z dekompozycją obozu prezydenckiego i niemożnością realizacji programu bez większości bezwzględnej, co wymuszało sięganie po kontrowersyjne narzędzia w procesie legislacyjnym (reforma emerytur), czy przymilanie się do nacjonalistów (ustawa imigracyjna). Wyniki wyborów do europarlamentu postawiły sprawę na ostrzu noża i Macron zdecydował się na podjęcie ryzyka, które jednak może się opłacić.
Brunatnym kolorem zaznaczone są gminy, w którym RN otrzymało najwięcej głosów. Źródło: Le Monde)
W wyborach do Parlamentu Europejskiego rozdział mandatów odbywa się proporcjonalnie, co pokazuje realne poparcie dla partii le Pen (vide mapka powyżej). Natomiast wybory do pierwszej izby krajowego parlamentu są większościowe.
Co to oznacza?
Mniej więcej od wyborów prezydenckich w 2002 r. w drugiej turze wyborów parlamentarnych i prezydenckich Francuzi zaciskają zęby i przenoszą swe głosy na silnego kandydata zdolnego pokonać skrajną prawicę. W ten sposób np. Chirac i Macron zostali wybrani na swoje drugie kadencje. W ten też sposób Macron zbudował swoją reprezentację w parlamencie. Przyspieszenie wyborów do Zgromadzenia Narodowego, przypuszczalnie ma „przykryć” zwycięstwo partii le Pen w eurowyborach, przy założeniu, że ten mechanizm znowu zadziała, wzmocniony szokiem sporej części Francuzów po wczorajszych wynikach. To też może tłumaczyć zmieszanie w szeregach nacjonalistów, zwłaszcza, że wybory wyznaczono w minimalnym dopuszczalnym terminie – na 30 czerwca i 7 lipca br.
Ryzyko jest spore.
Jak zauważa prof. Marie-Anne Cohendet, jest to także nawiązanie przez Macrona do praktyki de Gaulle’a, który odwoływał się do społeczeństwa w sytuacji bezsilności parlamentu (lata 1962 i 1968), jak i posunięć innych jego poprzedników, którzy rozwiązywali parlament, aby zmienić układ sił.
Jednak obecna sytuacja różni się od poprzednich i Macron może przestrzelić z następujących powodów:
- Macron nie jest postrzegany jako mąż opatrznościowy, jak de Gaulle w 1962 r.,
- trzy poprzednie rozwiązania parlamentów (lata 1981, 1988 i 1997) wynikały z chęci uniknięcia kohabitacji przez nowego, zwycięskiego prezydenta, ale – co zauważyła prof. Codehet – to pierwszy raz, kiedy prezydent rozwiązał Zgromadzenie Narodowe po przegranych wyborach przez jego partię. Chirac w 1997 r. był w lepszym położeniu politycznym niż obecnie jest Macron i po podobnym zabiegu w 1997 r. zafundował sobie kohabitację.Tyle tylko, że wówczas w rządzie zasiedli socjaliści, a teraz istnieje ryzyko rządu brunatnego.
- Mechanizm przenoszenia głosu w drugiej turze może też nie zadziałać z powodu frekwencji. Już w wyborach europejskich połowa wyborców nie poszła do urn. Do tego druga tura przedterminowych wyborów do organów legislacyjnych zbiega się z pierwszym weekendem wakacji.
***
Niedawno jeździłem rowerem po okolicach Strasbourga i widziałem tam po miasteczkach gęsto porozklejane plakaty kandydatów obściskujących się z Marine le Pen, przy ledwie widocznej obecności innych ugrupowań. A Alzacja nie jest jakaś turboprawicowa.
Podziel się: