Tak więc gdy wszyscy żyją aferą w Komisji Nadzoru Finansowego, zaskakujące rzeczy dzieją się w Trybunale Konstytucyjnym. Mowa o wyroku w sprawie Kp 1/18, a ściślej rzecz biorąc – o formalnych jego aspektach.
Nie od razu, miła, nie od razu, nie od razu stopisz z serca mego lód – śpiewał Marek Grechuta. Niejako w ślad za tą myślą, przeszczepioną na grunt publicystyki konstytucyjnej, zamiast natychmiast przejść do pęknięcia aktualnego, przypomnijmy najpierw dwa wcześniejsze. Czytelników zniecierpliwionych zachęcam zaś do przeniesienia wzroku na końcowe akapity tekstu.
Do pierwszego pęknięcia w TK doszło 3 grudnia 2015 r. Wówczas to, działając pod osłoną nocy, Prezydent RP Andrzej Duda odebrał ślubowanie od czterech z pięciu osób „wybranych” dzień wcześniej na już obsadzone przez Sejm poprzedniej kadencji stanowiska sędziów TK. Niecodzienne okoliczności wspomnianej, urągającej majestatowi Rzeczypospolitej Polskiej, ceremonii w Pałacu Prezydenckim były wywołane chęcią „zdążenia przed Trybunałem”, który właśnie 3 grudnia 2015 r. miał odbyć rozprawę i wydać wyrok w sprawie ustawy z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym. Przypomnijmy, że grupa posłów PiS wystąpiła z – wycofanym niedługo po wyborach parlamentarnych, ale ponowionym przez grupę posłów PO – wnioskiem o jej kontrolę, a kluczowa była kwestia zarzucanej, po części trafnie, niezgodności z art. 194 ust. 1 Konstytucji przepisu ustawy, za pomocą którego poprzednia większość sejmowa przeforsowała nadliczbowych sędziów konstytucyjnych. Działając wspólnie i w porozumieniu Sejm (2 grudnia), świeżo upieczeni nominaci w osobach: Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego oraz Prezydent Andrzej Duda (w nocy z 2/3 grudnia) usiłowali zmusić TK do obradowania i orzekania w składzie obejmującym Ciocha, Morawskiego i Muszyńskiego, czyli osoby nieuprawnione do wykonywania obowiązków sędziowskich. Nacisk był potężny, w obstawę w trakcie wejścia do gmachu TK zaangażowano nawet funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Prezes TK Andrzej Rzepliński wprawdzie wpuścił ww. osoby do budynku, ale nie na salę rozpraw. Kilka dni później, 9 grudnia 2015 r. (po upływie kadencji poprzednika), ślubowanie złożyła Julia Przyłębska. W tym momencie było już jednak po wyroku TK i wiedzieliśmy, że akurat stanowiska sędziowskie, na które wybrano Pszczółkowskiego oraz Przyłębską, zostały obsadzone przez Sejm poprzedniej kadencji nielegalnie, bo też i niezgodny z Konstytucją był istotny element podstawy prawnej dokonanego wyboru. Sytuacja ostatniej dwójki różniła się zatem od statusu trzech pozostałych osób.
Drugie trybunalskie pęknięcie należy datować na 20 grudnia 2016 r. Wówczas to, nazajutrz po upływie kadencji sędziowskiej Andrzeja Rzeplińskiego, do gmachu TK wkroczyła w nowej roli Julia Przyłębska. Można by rzec: Julia Przyłębska – niczym PZPR po kolejnym plenum – ta sama, ale nie taka sama, bo odtąd jako nieznana Konstytucji (inaczej niż Wiceprezes TK) „sędzia Trybunału pełniąca obowiązki Prezesa Trybunału”. Tak stanowiła jedna z trzech nowych ustaw o Trybunale i tak też brzmiało postanowienie Prezydenta RP Andrzeja Dudy o powierzeniu Przyłębskiej obowiązków prezesowskich. Julia wkroczyła, prędko podreptała na pierwsze piętro budynku przy al. Szucha 12A i kazała na drzwiach gabinetu Prezesa TK wywiesić kartkę informującą, że teraz rządzi ona. Jeszcze tego samego dnia zwołała, również na ten sam dzień, posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK (ZO), ważąc sobie lekce m.in. fakt, że ze względu na urlop nie będzie mógł w tym posiedzeniu wziąć udziału sędzia Stanisław Rymar. O tej i innych niezgodnościach z prawem posiedzenia ZO przeprowadzonego 20 grudnia 2016 r. napisano bardzo wiele. Znaczną część argumentów na poparcie tej tezy przedstawiłem już na portalu Konstytucyjny.pl[1] i nie ma potrzeby ich tu powtarzać. Warto za to dodać, że owego pamiętnego 20 grudnia doszło do jeszcze jednego, mniejszego, ale godnego odnotowania, pęknięcia w TK. Otóż pod stanowiskiem oponującym przeciwko takiemu a nie innemu przebiegowi ZO widniał m.in. podpis sędziego Piotra Pszczółkowskiego, dotąd w kluczowych kwestiach trzymającego się razem z innymi osobami rok wcześniej wprowadzonymi do sądu konstytucyjnego, jednak zdradzającego pewną intelektualną uczciwość. Jako przewodniczący składu orzekającego nie zawahał się co do uznania wyroku TK wydanego z pominięciem przepisów tzw. noweli grudniowej za wyrok, a na późniejszej konferencji prasowej – w odpowiedzi na jedno z pytań – podkreślił, że choć właśnie z przyczyn formalnych złożył zdanie odrębne, to uważa, że jest to wyrok. Niby rzecz oczywista, ale należy docenić niezależność intelektualną zaprezentowaną w dżungli politycznej służalczości. Nie zmienia to faktu, że ostateczne przejście sędziego Pszczółkowskiego na stronę Konstytucji (rzecz miała ciąg dalszy, np. w zdaniu odrębnym do wyroku w sprawie zgromadzeń cyklicznych – Kp 1/17) stanowiło li tylko indywidualne „kontrpęknięcie” w TK, pozbawione znaczenia ogólnego. Od 20 grudnia 2016 r. do teraz trwają bowiem przy Szucha rządy – pozostańmy przy kolejności protokolarnej – Julii Przyłębskiej i Mariusza Muszyńskiego. Rządy służące ochronie nie Konstytucji, a interesów polityków PiS, czego dowodów mamy od groma. Przytoczmy tylko tytułem przykładu:
- wspomniany wyrok dotyczący wolności zgromadzeń (Kp 1/17), z którego uzasadnienia (autorstwa Muszyńskiego) pobrzmiewa przekonanie o dopuszczalności – z perspektywy Konstytucji! – wspierania przez państwo określonych postaw politycznych kosztem swobody manifestowania przysługującej innym osobom[2];
- kolejne orzeczenia dziwnym trafem doskonale wpisujące się w oczekiwania PiS – żeby wymienić tylko:
– sprawę ustawy o KRS (K 5/17), służącą „wykazaniu” niezgodności z Konstytucją przepisów, na podstawie których wyłoniono ówczesny skład sędziowski Rady;
– sprawę przepisów regulujących procedurę przedstawiania kandydatów na Pierwszego Prezesa SN (K 3/17), mającą „potwierdzić”, że powołanie Małgorzaty Gersdorf nastąpiło w oparciu o niekonstytucyjną regulację prawną;
– sprawę trzech ustaw trybunalskich z listopada/grudnia 2016 r. (K 1/17), w ramach której TK „udowodnił” – zresztą rękami m.in. Mariusza Muszyńskiego, z pogwałceniem zasady, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie – zgodność z Konstytucją przepisu ustawy zobowiązującego Prezesa TK do umożliwienia wykonywania przez Muszyńskiego i spółkę obowiązków sędziowskich;
- bezpodstawne przewlekanie postępowania (U 1/17) zainicjowanego wnioskiem Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry – teza wnioskodawcy sprowadza się do uznania, że wybór w 2010 r. trzech sędziów TK: Stanisława Rymara, Piotra Tulei i Marka Zubika był niezgodny z Konstytucją; sprawa jest pod względem prawnym zupełnie banalna, postępowanie należy umorzyć z uwagi na brak możliwości orzekania przez Trybunał w sprawie uchwał Sejmu o charakterze nienormatywnym (czyli zawierających indywidualne rozstrzygnięcia, a nie przepisy prawne), a mimo to wniosek leży w Trybunale już ponad 1,5 roku; zarazem TK uwzględnia wnioski PG o wyłączenie ww. trzech sędziów z niektórych postępowań, co pozwala organowi władzy wykonawczej ingerować w niezależność organu władzy sądowniczej od pozostałych dwu władz; zresztą polityka wyłączeń sędziów ze składów orzekających w okresie rządów Przyłębskiej i Muszyńskiego generalnie budzi zasadnicze wątpliwości prawne, o czym najszczegółowiej napisał jak dotąd Michał Ziółkowski w raporcie przygotowanym dla Fundacji Batorego[3];
- opisane m.in. w artykule „Newsweeka” patologiczne praktyki instytucjonalne oraz towarzysko-obyczajowe w rodzaju częstych wizyt czołowych polityków PiS w siedzibie Trybunału, a nawet rewizyty Julii Przyłębskiej i Mariusza Muszyńskiego na Nowogrodzkiej; do tego dochodzi pozbycie się – w białych, ale mocno ubrudzonych rękawiczkach – wielu pracowników Biura TK o wieloletnim doświadczeniu, na których miejsce nieraz zatrudnia się osoby bez odpowiedniego przygotowania, w imię budowania wiernego mocodawcom zaplecza[4];
- wiernopoddańczy „adres” Julii Przyłębskiej wygłoszony niby do narodu, a w istocie do rządu PiS (jako, jak rozumiem, wtórnej emanacji narodu względem jej emanacji pierwotnej, czyli większości sejmowej) w trakcie uroczystego posiedzenia ZO pod koniec 2017 r.; teza brzmiała: TK powinien orzekać, wsłuchując się w wolę narodu odzwierciedloną w wyborach, bo to parlament, a nie TK, ma odpowiednią legitymację od społeczeństwa[5].
Obserwacja trwającej od bez mała dwóch lat i stale pogłębiającej się trybunalskiej nędzy mogła przyprawiać o mdłości osoby przywiązane do realnej nadrzędności Konstytucji RP w porządku prawnym. Tym bardziej, że sprawa wyglądała na jedną z tych z gatunku dosłownie beznadziejnych, czyli pozbawionych szans na sanację (w każdym razie nie w najbliższym czasie). Tymczasem kto wie, czy nie mamy do czynienia z trzecim pęknięciem. Jego zwiastunem może być wyrok TK z 14 listopada 2018 r. (Kp 1/18). Już sygnatura „Kp” wskazuje, że wydano go po rozpoznaniu wniosku Prezydenta RP o prewencyjną kontrolę konstytucyjności ustawy. Chodziło o nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych i niektórych innych ustaw. Prezydent nabrał wątpliwości co do zgodności tej ustawy z art. 2, art. 7 i art. 59 ust. 2 w związku z art. 12 i art. 20 Konstytucji. Zastrzeżenia Andrzeja Dudy wzbudziło m.in. (nie)dochowanie standardów postępowania legislacyjnego, przy czym jego zarzuty dotyczyły nienależytego uwzględnienia dialogu ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców w procesie uchwalania ważnej z perspektywy tych podmiotów ustawy. Zdaniem Prezydenta zbagatelizowano ich rolę, podobnie jak i rolę Rady Dialogu Społecznego, nie pozwalając na rzetelne zaopiniowanie projektu. W obszernym, solidnie uargumentowanym wniosku, Prezydent odwołał się zarówno do postanowień Konstytucji, jak i do bogatego orzecznictwa TK oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka[6].
W wyroku z 14 listopada br. TK nie podzielił poglądu o niezgodności trybu uchwalenia kontrolowanej ustawy z art. 2 Konstytucji, za to orzekł o niezgodności z jej art. 7 – choć nie zgadzając się z argumentacją wnioskodawcy. Jak czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej Trybunału po ogłoszeniu wyroku, co prawda „nie istnieje umocowanie konstytucyjne dla kompetencji opiniodawczych organizacji związkowych i organizacji pracodawców. Kompetencje te mają swe źródło w przepisach ustawowych, nie można również ich wywieść z zapisów art. 59 ust. 2 Konstytucji, ponadto nie pojawiają się one w tekście Konstytucji explicite w żadnym innym miejscu. Natomiast zarówno organy stanowiące prawo, jak i sam proces stanowienia prawa zostały określone i uregulowany przez ustrojodawcę, a przepisy ustawowe jedynie doprecyzowują regulacje konstytucyjne”[7]. Dalej mowa o tym, że właściwie to nic takiego się nie stało z powodu uniemożliwienia stronie społecznej zaopiniowania w stosownym czasie i formie projektowanej ustawy.
Do tej pory wszystko „gra”, można wręcz uciąć sobie w trakcie lektury drzemkę – tak przewidywalny jest trybunalski wywód. Wtem pojawia się następująca fraza: „Ponieważ istniały poważne wątpliwości dotyczące trybu uchwalenia zaskarżonej ustawy, Trybunał, w wyniku wiedzy jaką powziął, zdecydował się zbadać również kwestie, które nie pojawiły się we wniosku, ale które mieszczą się w ramach wzorca kontroli z art. 7 Konstytucji i zarzutu badania dochowania określonego przepisami prawa trybu uchwalenia ustawy” (podkr. M.P.). Orzekając, Trybunał Konstytucyjny jest związany zakresem zaskarżenia[8], przez co rozumie się i przedmiot kontroli (przepisy wskazane jako niezgodne z przepisami aktu hierarchicznie wyższego), i wzorzec kontroli (przepisy aktu nadrzędnego, z którym przedmiot kontroli jest konfrontowany; najczęściej to przepisy Konstytucji, a w przypadku kontroli prewencyjnej – wyłącznie Konstytucji). Jednak TK może kontrolować zarówno treść przepisów, jak i kompetencję do ich wydania oraz tryb owego wydania[9]. I właśnie z kontrolą trybu ustawodawczego mieliśmy do czynienia w opisywanym przypadku. Specyfika zaś kontroli trybu różni się od specyfiki kontroli merytorycznej. W książce poświęconej kontroli konstytucyjności trybu ustawodawczego dr Aleksandra Syryt zauważa: „Niewłaściwe jest twierdzenie, że jeśli podmiot inicjujący postępowanie przed Trybunałem błędnie lub niewłaściwie wskazuje argumenty na poparcie swoich racji, to takie postępowanie należy umorzyć. Uważam, że takie podejście mija się z celem postępowania przed Trybunałem i jego rolą stania na straży hierarchicznej zgodności prawa. Trybunał może kontrolować prawo, swobodnie dobierając dowody i argumenty, a to sprawia, że organ ten nie może być jedynie podmiotem potwierdzającym lub negującym argumentację przedłożoną przez inicjatora postępowania”[10]. Już we wcześniejszym orzecznictwie TK w szczególny sposób traktowano kontrolę trybu prawodawczego, czego dowodem m.in. wyrok z 24 czerwca 1998 r. (K 3/98), w którego uzasadnieniu Trybunał przyjął, że ma „legitymację do badania, czy dochowano te wszystkie elementy trybu ustawodawczego, które zostały uregulowane na poziomie konstytucyjnym” i że „badanie dochowania tych elementów jest jego obowiązkiem, niezależnie od zakresu zarzutów, jakie stawia wnioskodawca” (podkr. M.P.).
Jak się wydaje (na pisemne uzasadnienie przyjdzie jeszcze trochę poczekać), do tej właśnie linii orzeczniczej nawiązała większość składu orzekającego w sprawie Kp 1/18. Wskazuje na to przytoczony fragment komunikatu po wyroku. Czytamy w nim też: „Zaskarżona ustawa została przegłosowana uchwałą na 51. posiedzeniu Senatu 7 grudnia 2017 r., podczas głosowania część obecnych na sali senatorów wyjęła z maszyny do głosowania swoje karty, przez co nie wzięła w nim udziału. Wedle stenogramu i dostarczonego Trybunałowi zapisu wideo z posiedzenia maszyna do głosowania zarejestrowała obecność jedynie 48 senatorów. Po zakończeniu obrad Senatu i przeprowadzonym głosowaniu Wicemarszałek Senatu zgłosiła brak kworum. Sekretarz Senatu dokonał ponownego policzenia obecnych senatorów. Trybunał dysponując nagraniem, na podstawie którego przeliczono obecnych na sali obrad senatorów, nie był jednak w stanie stwierdzić, które dokładnie głosowanie było przedmiotem ponownej analizy sekretarza, gdyż – zarówno według stenogramu, jak i według nagrania – wypowiedział się on o głosowaniu nr 36 i ten numer głosowania nie został ani przez niego ani przez Marszałek Senatu sprostowany”.
A gdzie to trzecie potencjalne pęknięcie? Uwagę zwracają nazwiska ze składu orzekającego, przy których pojawia się adnotacja o zdaniu odrębnym. Jak się okazuje, zdanie odrębne do omawianego wyroku (wspólne) złożyli jedynie: Julia Przyłębska, Zbigniew Jędrzejewski i Michał Warciński. W składzie zasiadało tym razem 12 osób, w tym 10 sędziów i dwóch antysędziów, czyli dwie osoby niezgodnie z Konstytucją wybrane na stanowiska już obsadzone: Justyn Piskorski (następca zmarłego antysędziego Lecha Morawskiego) i Jarosław Wyrembak (następca zmarłego antysędziego Henryka Ciocha). Nie orzekali sędziowie Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz i Marek Zubik oraz antysędzia Mariusz Muszyński (który – jak wynika z moich informacji – zaniemógł). Skoro zaś wyrok o niezgodności z Konstytucją wydano, to musiało opowiedzieć się za tym minimum siedem osób. Wyroki zapadają przecież większością głosów (art. 190 ust. 5 Konstytucji), a większość z 12 to właśnie 7. Brak zdań odrębnych Grzegorza Jędrejka, Andrzeja Zielonackiego, Justyna Piskorskiego (sprawozdawcy, czyli osoby przygotowującej projekt wyroku) i Jarosława Wyrembaka nie musi na pewno oznaczać, że każdy z nich głosował za orzeczeniem o niezgodności ustawy z Konstytucją. Może się zdarzyć, że osoba, która głosowała przeciwko, następnie nie złożyła zdania odrębnego, jest to bowiem przywilej, a nie obowiązek „oponenta wyroku”, choć taka sytuacja zdarza się sporadycznie. Tym bardziej, że znana jest praktyka przyłączania się do cudzych zdań odrębnych, a takowe, wysmażone przez tercet Przyłębska – Jędrzejewski – Warciński, leżało w sprawie Kp 1/18 na tacy. Zasadnie więc wolno przypuszczać, że cała czwórka „nowych” sędziów i antysędziów (Jędrejek, Zielonacki, Piskorski, Wyrembak) poparła wyrok o niezgodności ustawy z art. 7 Konstytucji. Można natomiast być już pewnym, że takiego poparcia udzieliło co najmniej dwóch z nich. Dopiero wtedy bowiem dało się osiągnąć minimalną liczbę siedmiu głosów (wraz z głosami sędziów: Leona Kieresa, Piotra Pszczółkowskiego, Małgorzaty Pyziak-Szafnickiej, Stanisława Rymara i Piotra Tulei).
Sprawa jest o tyle ciekawa, że wybranych (lub „wybranych”) w obecnej kadencji Sejmu sędziów i antysędziów dotąd łączyła deklaracja niechęci do tzw. aktywizmu orzeczniczego. Tymczasem w sprawie Kp 1/18 część z nich się wyłamała i opowiedziała za bardziej aktywistyczną (choć nie nową) linią Trybunału.
Czy to tylko jednorazowa szarża, czy zapowiedź tendencji – pokaże czas. Być może w Trybunale nie będzie teraz aż tak ciekawie jak w związku z aferą dotyczącą KNF. Wiele za to wskazuje, że może być ciekawiej niż przez ostatnie blisko dwa lata.
Maciej Pach
Autor jest asystentem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. W tekście wyraża wyłącznie prywatne poglądy.
[1] M. Pach, Powołanie, którego nie było, https://konstytucyjny.pl/powolanie-ktorego-nie-bylo-maciej-pach/ (dostęp do tego i kolejnych linków internetowych: 16.11.2018 r.).
[2] Zob. M. Florczak-Wątor, Glosa do wyroku TK z dnia 16 marca 2017 r., sygn. akt Kp 1/17, https://konstytucyjny.pl/glosa-do-wyroku-tk-z-dnia-16-marca-2017-r-sygn-akt-kp-117-monika-florczak-wator/.
[3] Zob. M. Ziółkowski, Wyłączenie sędziego Trybunału Konstytucyjnego, [w:] Funkcjonowanie Trybunału Konstytucyjnego w latach 2014–2017, raport Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego, http://www.batory.org.pl/upload/files/Programy%20operacyjne/Forum%20Idei/Funkcjonowanie%20Trybunalu%20Konstytucyjnego.pdf, s. 57 i n. Zob. też A. Wójcik, Mamy twarde dane: Julia Przyłębska łamie prawo manipulując składami TK, https://oko.press/mamy-twarde-dane-julia-przylebska-lamie-prawo-manipulujac-skladami-tk/.
[4] Zob. M. Krzymowski, W. Cieśla, Degrengolada pod nadzorem, „Newsweek Polska” z 14–20.08.2017 r., s. 8–12; W. Cieśla, M. Krzymowski, W „Newsweeku”: Tajna wizyta sędziów Trybunału Konstytucyjnego w siedzibie PiS, internetowe wydanie „Newsweek Polska” z 13.08.2017 r., http://www.newsweek.pl/polska/polityka/tajna-wizyta-sedziow-tk-u-jaroslawa-kaczynskiego,artykuly,414568,1.html.
[5] Zob. M. Pach, Znamy nowego rzecznika rządu!, https://konstytucyjny.pl/znamy-nowego-rzecznika-rzadu-maciej-pach/.
[6] Wniosek Prezydenta RP oraz stanowiska Prokuratora Generalnego i Sejmu jako obligatoryjnych uczestników postępowania są dostępne pod adresem: https://ipo.trybunal.gov.pl/ipo/view/sprawa.xhtml?&pokaz=dokumenty&sygnatura=Kp%201/18.
[7] Zob. http://trybunal.gov.pl/postepowanie-i-orzeczenia/komunikaty-prasowe/komunikaty-po/art/10358-ubezpieczenia-spoleczne/.
[8] Szerzej na ten temat zob. np. K. Wojtyczek, Zasada skargowości w procedurze kontroli norm przed polskim Trybunałem Konstytucyjnym, „Przegląd Sejmowy” 2003, nr 1, http://orka.sejm.gov.pl/przeglad.nsf/0/BC273ACC8C1D327CC12579370043F93C/%24File/ps54.pdf, s. 25 i n.; A. Kustra, Zasada związania granicami wniosku w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, „Przegląd Sejmowy” 2010, nr 3, http://orka.sejm.gov.pl/przeglad.nsf/0/6B09F97D4B51BB47C12579370043F8F7/%24File/ps98.pdf, s. 41 i n.
[9] Zob. w tych dwóch kwestiach art. 67 i art. 68 ustawy z dnia 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (Dz.U. poz. 2072).
[10] A. Syryt, Kontrola trybu uchwalenia ustawy przed Trybunałem Konstytucyjnym, Warszawa 2014, s. 68.
Podziel się: