Przez trzydzieści transformacyjnych lat udało nam się uniknąć losu Ukrainy, Rosji, czy Węgier – krajów, gdzie nastąpiła oligarchizacja życia gospodarczego i społecznego. Była u nas oczywiście, korupcja polityczna – ta zwykła, kolesiostwo. Ale korupcja warstw, grup zawodowych, ludzi wpływu, nie była systemowym pomysłem na realizację władzy. Było to rozproszone. Z momentem, gdy w Sadzie Najwyższym tworzy się wewnętrzny korpus drastycznie lepiej wynagradzanej Izby Dyscyplinarnej, mamy do czynienia z korupcją, jako metodą zarządzania judykatywą. Gdy toleruje się pozatrybowe i arbitralne systemy nagradzania – mamy zaczątek zorganizowanego wykorzystania korupcji jako metody rządzenia i wysadzania z siodła zasad demokracji liberalnej. Przykłady można mnożyć. Także z tego punktu widzenia raport GRECO o zagrożeniu korupcją godny jest najwyższej uwagi.
Nadzwyczajne, „pozatrybowe” systemy wynagradzania to klasyczne nienależne świadczenie. Prawo nakazuje tu zwrot tego co wzięto – condictio sine causa. Jest zatem prawna podstawa zwrotu tego, co świadczono bez prawnej podstawy – tam, skąd świadczenie wypłynęło: do fiskusa. Natomiast przymusowa wpłata na wskazaną z góry organizację dobroczynną, to dalszy ciąg korupcji – tym razem dotyczącej tej organizacji. Czy zatem zarządzający ów zwrot pełni nieświadomie rolę pożytecznego naiwnego?
Podziel się: