Jerzy Zajadło – profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 24 marca 2020 roku budzi jak wiadomo sporo wątpliwości prawników: po pierwsze, budzi wątpliwości z punktu widzenia zgodności z Konstytucją; po drugie, budzi wątpliwości co do zakresu dopuszczalnej delegacji ustawowej; po trzecie, budzi wątpliwości z punktu widzenia racjonalności, zupełności i wewnętrznej spójności niektórych rozwiązań. Nie mam w tym krótkim felietonie miejsca, by to szczegółowo omówić. Ograniczę się więc tylko do najprostszej konstatacji: nadmiar prawa, zwłaszcza prawa głupiego, jest czasami gorszy od braku prawa w ogóle, a ludzie mądrzejsi niż się władzy wydaje.

To nie jest mój wymysł, wspominał o tym już starożytny historyk i filozof Plutarch w swoich „Żywotach równoległych”. Pisze tam o spartańskim prawodawcy Likurgu, który ustanowił pewne prawa podstawowe (coś na kształt naszej Konstytucji), a następnie zakazał wydawania innych praw pisanych: „Uważał bowiem, że najważniejsze i najistotniejsze zasady, decydujące o pomyślności państwa i doskonałości obywateli, pozostaną niewzruszone tylko  wówczas, gdy w trakcie procesu wychowania niejako zaszczepi się je w przyzwyczajenie jako zasady prawne. U ich podstaw będzie leżała możliwość wyboru – więź silniejsza od przymusu, ukształtowana przez wychowanie, które w duszach wszystkich młodych ludzi dopełni zamysł prawodawcy” (Plutarch, Żywoty równoległe, t. 1, tlum. K. Korus, Warszawa 2004, s. 220).

Więź silniejsza od przymusu – i to byłoby na tyle, jak mawiał niezapomniany Jan Tadeusz Stanisławski.

Posted by redakcja