Powodowany czasami pięknymi, ale znacznie częściej niepięknymi okolicznościami polskiej przyrody politycznej napisałem od końca 2015 roku około 200 felietonów na różne tematy i w różnych mediach. Trochę nieskromnie powiem, że jako filozof prawa próbuję bezskutecznie dogonić mojego intelektualnego prawoznawczego mistrza Ronalda Dworkina, który napisał ich ponad 500 na łamach The Guardian, The New York Times czy The NewYork Review of Books.
Filozof prawa zabiera się za felietonistykę najczęściej z pewnej pisarskiej pasji – coś go porusza i bulwersuje w otaczającej rzeczywistości i chce dać wyraz swoim emocjom i ocenom, ale jednocześnie wie, że przekaz czysto naukowy nie dotrze do szerokiego kręgu odbiorców, sięga więc po mniej sformalizowane formy ekspresji. Zawsze jednak początkowym źródłem inspiracji jest jakiś fakt, zdarzenie czy opinia, których nie może/nie chce/nie powinien pozostawić bez swojego komentarza. Tak było oczywiście i w moim przypadku. Jednak w odniesieniu do tematu tego tekstu znacznie istotniejsze od moich własnych reakcji na pewien fakt jest to, co na jego temat sądzą inni, zwłaszcza aktywni uczestniczy mediów społecznościowych.
Od dawna nic tak nie zagotowało pięknych/niepięknych okoliczności polskiej politycznej przyrody jak to, że oto nagle w czasach pandemii i nadchodzącego głębokiego kryzysu ekonomicznego (vide komunikat GUS o spadku PKB kwartał do kwartału na poziomie 8,2%) politycy postanowili uregulować kwestię swoich wynagrodzeń, a właściwie nie tyle uregulować, co znacznie je podwyższyć. Nawet więcej, równolegle z tą regulacją postanowili w parlamencie dyskutować także o tym, jak się uwolnić od odpowiedzialności za swoje bezprawne i ekonomicznie kompletnie nieracjonalne działania w walce z koronawirusem.
Rzecz wywołała gwałtowną reakcję ze strony aktywnych uczestników Fb – i słusznie, ponieważ dotyczy nie tyko jakiejś elementarnej etyki życia publicznego, lecz także jego elementarnej estetyki. Nie chcę przytaczać wszystkich krytycznych wypowiedzi aktywnych uczestników tego forum społecznościowego. Zwraca jednak uwagę fakt, że głównym przedmiotem tej krytyki jest nie tyle postawa projektodawców tych regulacji, ponieważ po PiS spodziewać się można wszystkiego, ale przede wszystkim postawa posłów opozycji, zwłaszcza KO, którzy bezkrytycznie poparli projekt podwyżek wynagrodzeń oficjeli i to w określonym skomplikowanym kontekście.
Strzał w kolano? Nie, znacznie więcej, strzał w głowę o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Pojawiające się tu i ówdzie tłumaczenia posłów KO, dlaczego zagłosowali za podwyżkami jest tylko strzeleniem sobie w głowę po raz drugi. Całkiem niepotrzebnie, pierwszy i tak może się okazać śmiertelny.
Podziel się: