Wenn wir diese Politik akzeptieren, werden wir dieses Europa nicht wiedererkennen, liebe Freundinnen und Freunde. Das wird nicht das Europa sein, für das wir gekämpft haben.[1]

Joschka Fischer, 13 maja 1999 r., przemówienie w Bielefeld

Wyrok w sprawie NPD wzbudził w Polsce zainteresowanie tak niewielkie, jak niewielkie jest poparcie Niemców dla tej partii. Tymczasem sędziowie w szkarłatnych togach wskazali, jak bronić się przed powrotem brunatnych koszul, a polityczne znaczenie ich orzeczenia przekracza granice państwowe RFN. Tylko czy wskazali trafnie?

Federalny Sąd Konstytucyjny (Bundesverfassungsgericht) oddalił 17 stycznia br. wniosek o stwierdzenie sprzeczności Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD) z konstytucją, a tym samym nie zdelegalizował tego ugrupowania[2]. Uznał, że choć chce ono realizacji antykonstytucyjnych celów, to nie rokuje szans na sukces.

Orzekać o sprzeczności partii politycznej z konstytucją pozwala Federalnemu Sądowi Konstytucyjnemu art. 21 ust. 2 Ustawy Zasadniczej RFN, który stanowi ukoronowanie powojennej niemieckiej koncepcji demokracji zdolnej do obrony (wehrhafte albo streitbare Demokratie). Sprzeczne z konstytucją są stronnictwa, które „poprzez swoje cele lub zachowania swoich zwolenników zmierzają do naruszenia lub obalenia wolnościowego demokratycznego porządku ustrojowego albo zagrażają istnieniu Republiki Federalnej Niemiec”[3]. Ustrojodawca z Bonn, świadomy Janusowego oblicza partii politycznych – będących solą demokracji, ale potrafiących też ujawnić swój niszczycielski względem niej potencjał – nieprzypadkowo umieścił wspomnianą regulację w arsenale środków prawnych służących obronie liberalnego ładu. Pamięć o losie republiki weimarskiej była świeża, a potrzeba ustanowienia takiej regulacji zdawała się twórcom UZ oczywista.

Wyroki na podstawie art. 21 ust. 2 UZ zapadły już w pierwszej dekadzie istnienia republiki bońskiej. W październiku 1952 roku zakazano działalności pogrobowca NSDAP – Socjalistycznej Partii Rzeszy (SRP), uznanej za organizację wodzowską, paramilitarną i zmierzającą do obalenia wolnościowego demokratycznego porządku ustrojowego. Nie zrobiła na sędziach wrażenia podjęta przez SRP niedługo wcześniej uchwała o samorozwiązaniu, mająca na celu uniknięcie niekorzystnego orzeczenia. Wyrok pozbawił też mandatów deputowanych tej partii w Landtagach (chodziło o Dolną Saksonię i Bremę). Co w tym dziwnego? Nie obowiązywały jeszcze wtedy przepisy przewidujące taką sankcję. Jej pominięcie pozbawiałoby jednak wyrok realnego sensu, stąd takie a nie inne rozstrzygnięcie. Pewnie musi ono szokować tych spośród rodzimych prawników, którzy opiewając współcześnie wykładnię literalną, z uporem godnym lepszej sprawy podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy.

Los nazistów podzieliła w sierpniu 1956 roku Komunistyczna Partia Niemiec (KPD), przy czym ten wyrok sądu konstytucyjnego w Karlsruhe wzbudził kontrowersje. Jedną z podstaw krytyki był brak realnego zagrożenia KPD dla demokracji w obliczu nieznacznego poparcia dla tej partii wśród wyborców. Wówczas jednak Bundesverfassungsgericht nie kierował się niewysłowioną w art. 21 ust. 2 UZ przesłanką relewantności partii, a jedynie ocenił, czy KPD to ugrupowanie zmierzające do „naruszenia lub obalenia wolnościowego demokratycznego porządku ustrojowego”. I uznał, że tak właśnie jest, bo choć hic et nunc akceptuje ono instytucje demokracji parlamentarnej, to wyraża do niej – i to w sferze werbalnej agresywnie – wrogi stosunek, dążąc do zaprowadzenia dyktatury proletariatu. Ta zaś nie daje się pogodzić z „wolnościowym demokratycznym porządkiem ustrojowym”, na który składa się między innymi – co zauważono już w wyroku z 1952 roku – zasada równości.

Próbę delegalizacji neonazistowskiej NPD podjęto na początku XXI wieku, ale w 2003 roku postępowanie umorzono z uwagi na niedającą się przezwyciężyć przeszkodę. Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (Bundesamt für Verfassungsschutz) umieścił bowiem swoich agentów (V-Leute) również w różnego szczebla kierowniczych gremiach tej partii, utrudniając odróżnianie autentycznych działań NPD od tych inspirowanych przez funkcjonariuszy.

Po dziesięciu latach z drugim wnioskiem do FSK wystąpił Bundesrat. Na początku marca ubiegłego roku odbyła się trzydniowa rozprawa, a przed tygodniem ogłoszono wyrok. Brak orzeczenia stwierdzającego sprzeczność NPD z konstytucją można uznać za pozornie korzystny – i dla samej partii, i dla niemieckiej demokracji.

Pozorność korzyści dla partii polega na tym, że choć nie została ona zdelegalizowana, to FSK dobitnie dał wyraz przekonaniu o jej marginalnym znaczeniu na scenie politycznej. Czy można sobie wyobrazić silniejszy cios ze strony sędziów, niż właśnie ten, który zadali, opierając ostateczną konkluzję wyłącznie na argumencie, że NPD nie ma szans powodzenia?

Pozorność korzyści dla demokracji niemieckiej (ale nie tylko, bo głosu Karlsruhe uważnie słuchają sędziowie konstytucyjni w innych państwach) może polegać na tym, że środki łagodniejsze od zakazu działalności partii okażą się zawodne. FSK stanowczo zdystansował się od neonazistowskich ekscesów, których liczne przykłady omówiono w uzasadnieniu wyroku, ale wysłał sygnał, że na obecnym etapie rolę do odegrania mają inne podmioty: władza wykonawcza i sądy, a zwłaszcza samo niemieckie społeczeństwo, które stosując miękką perswazję i przyjmując określone postawy wobec neonazistów, powinno zapobiegać wzrostowi ich wpływów. I że nie trzeba na razie sięgać po ultima ratio, czyli zakaz, o którym może orzec tylko FSK. Faktem jest, że w niemieckiej debacie naukowej zastanawiano się, czy niekorzystny dla partii wyrok nie stanie się kanwą jej spóźnionego mitu założycielskiego.

Licząca około sześciu tysięcy członków, popierana przez mniej więcej 1% Niemców, w ubiegłym roku wyeliminowana w wyniku wyborów w Meklemburgii-Pomorzu Przednim z tamtejszego Landtagu (ostatniego z czterech, w których była reprezentowana w latach 2004–2016) NPD nie zagraża realnie niemieckiej demokracji. Trudno jednak przyjąć, że realnie zagrażały niemieckiej demokracji SRP czy KPD. Również i one nie cieszyły się poparciem istotnego odsetka niemieckiego elektoratu. Również i w ich przypadku można by sugerować możliwość rozwiązania problemu środkami mniej represyjnymi. A jednak postąpiono inaczej. Zwróćmy uwagę, że wszystkie trzy orzeczenia FSK stanowiły przejaw aktywizmu, ale tylko pierwsze dwa w jego „ofensywnej” postaci. Najnowszy wyrok świadczy o powściągliwości sędziowskiej, choć paradoksalnie mogła się ona zamanifestować dopiero dzięki rozszerzającej wykładni art. 21 ust. 2 UZ. Gwoli intelektualnej uczciwości trzeba jednak podkreślić, że w latach 50. ubiegłego stulecia FSK nie musiał jeszcze liczyć się z obecnie już ugruntowanym orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, również eksponującym poziom wpływów partii jako warunek dopuszczalności zakazu jej działalności. Bez dwóch zdań znaczenie miał też nie tak odległy od zakończenia wojennej hekatomby moment orzekania.

Trafnie podsumowała wyrok z 17 stycznia br. publicystka „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, stwierdzając w tytule swojego tekstu: „Dozwolone jest to, co jest słabe”[4]. I choć Helene Bubrowski zdaje się pozytywnie oceniać decyzję Karlsruhe, podkreślając pyrrusowy charakter zwycięstwa NPD, to rację ma raczej prof. Heribert Prantl, który dla „Süddeutsche Zeitung” napisał, że „NPD powinna była zostać zdelegalizowana – nie pomimo tego, że obecnie jest bardzo małą i nieznaczącą wyborczo partią, tylko właśnie dlatego”. Chodziło bowiem o stanowcze wskazanie linii oddzielającej to, co w demokracji dopuszczalne, od tego, co nie daje się zaakceptować[5]. A przecież sami sędziowie przyznali w komentowanym orzeczeniu, że NPD zmierza do obalenia wolnościowego demokratycznego porządku ustrojowego i chce go zastąpić systemem państwa autorytarnego, lekceważącym godność wszystkich osób nienależących do niemieckiej wspólnoty narodowej.

Memento powinny dostarczać lata 1928–1933. Oto wyniki NSDAP w kolejnych wyborach do Reichstagu: 2,6% (maj 1928); 18,3% (wrzesień 1930); 37,3% (lipiec 1932); 33,1% (listopad 1932); 43,9% (marzec 1933). Który z tych rezultatów świadczył o istnieniu Anhaltspunkte für eine erfolgreiche Durchsetzung ihrer verfassungsfeindlichen Ziele, czyli poszlak, wskazujących na szanse powodzenia w realizacji wrogich konstytucji celów? I czy sędziowie z Karlsruhe aby nie przeceniają własnych możliwości skutecznego orzeczenia o sprzeczności z konstytucją, gdy wroga konstytucji partia osiągnie już znaczące wpływy w społeczeństwie? Czy mamy pewność, że idee przyświecające NPD są pozbawione szans na szeroką aprobatę?

NPD dogorywa, ale zakaz mógłby stanowić wyraźny sygnał dla tych, którzy przejęli jej elektorat, populistycznie żerując na lękach wokół kryzysu imigracyjnego i wzrostu zagrożenia terrorystycznego. Mowa o święcącej coraz większe triumfy, reprezentowanej już w dziesięciu parlamentach krajowych, a od jesieni br. pewnie też w Bundestagu, Alternatywie dla Niemiec (AfD). Partia Frauke Petry nie przypomina jeszcze istotnie NPD. Nie dysponuje bojówkami, nie usiłuje wytworzyć w środowiskach sobie niechętnych „atmosfery strachu”, jak to nieraz zdarzało się działaczom i sympatykom tej ostatniej (choć w ocenie sędziów z Karlsruhe, nawet w przypadku NPD skala zjawiska nie osiągnęła rozmiarów uzasadniających zakaz działalności tej partii). Już teraz jednak ważni politycy AfD pozwalają sobie na symptomatyczne wypowiedzi. Pewien deputowany do Landtagu Saksonii żałował, że w ubiegłorocznych zamachach w Bawarii nie ucierpieli ci, którzy ponosili za nie polityczną odpowiedzialność, czyli członkowie rządu. W ostatnich dniach jego odpowiednik z Turyngii, mający zresztą związki z NPD, skrytykował obecność Pomnika Pomordowanych Żydów Europejskich w Berlinie, utyskując przy tym na Niemców jako jedyny naród na świecie, który posadowił monument hańby w centrum własnej stolicy. Tego rodzaju stwierdzenia nie padałaby, gdyby nie było na nie zapotrzebowania. Negatywny wyrok dla NPD mógłby powstrzymywać AfD przed zaostrzaniem retoryki w niebezpiecznym kierunku. Tym bardziej, że sąd w Karlsruhe nadal cieszy się respektem, co nawet w najbliższym sąsiedztwie Niemiec w krótkim czasie przestało być oczywistym standardem.

Nie można wykluczyć, że strategia miękkiej reakcji na problem prawicowego radykalizmu okaże się słuszna. Jednak wydaje się, że za jej wyborem przemawiały argumenty tyleż szlachetne, co idealistyczne. Jeżeli orzeczenia Federalnego Sądu Konstytucyjnego mają oddziaływać na społeczeństwo, a niemiecka demokracja chce zachować swoją zdolność do obrony, to należało zakazać działalności NPD. W myśl zasady principiis obsta („Niszcz zło w zarodku”), lapidarnie, ale trafnie oddającej ideę twórców Ustawy Zasadniczej.

Ostatnio, w pożegnalnym przemówieniu w roli Prezydenta Federalnego, wiarę w niemiecką wehrhafte Demokratie wyraził Joachim Gauck. Zaakcentował on znaczenie „miękkich” środków, takich jak oddolne działania społeczne, ale przypomniał zarazem, dlaczego w konstytucji znalazły się prawne narzędzia walki z ekstremizmem. Zauważył, że „pod wrażeniem doświadczeń republiki weimarskiej, która okazała się bezbronna w starciu z narodowym socjalizmem, twórcy Ustawy Zasadniczej jednoznacznie określili kierunek. Nowa niemiecka demokracja nie miała być słaba, tylko zdolna do obrony. Powinna – jak powiedział Carlo Schmid, jeden z największych powojennych polityków – <<zdobywać się na nietolerancję w stosunku do tych, którzy chcą jej użyć, aby pozbawić ją życia>>”[6].

Bez wątpienia sędziowie z Karlsruhe nie akceptują nacjonalizmu, ale wyrok z 17 stycznia 2017 r. może przejść do historii jako niewykorzystana szansa na postawienie tamy groźnym politycznym nurtom. Nurtom w Europie coraz silniejszym, które niepohamowane mogą odmienić tę Europę nie do poznania, ciągnąc na dno liberalną demokrację.

Autor jest doktorantem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego WPiA UJ.

[1] „Jeśli zaakceptujemy tę politykę, nie rozpoznamy już tej Europy, drogie przyjaciółki i przyjaciele. To nie będzie ta Europa, o którą walczyliśmy”. Joschka Fischer nawiązywał do powrotu wojen etnicznych i polityki nacjonalistycznej w Europie po zimnej wojnie, zwłaszcza na Bałkanach. Wypowiedział powyższe słowa na zjeździe Zielonych, broniąc decyzji rządu SPD i tej partii o udziale Bundeswehry w operacji NATO w Kosowie.

[2] Zob. http://www.bundesverfassungsgericht.de/SharedDocs/Pressemitteilungen/DE/2017/bvg17-004.html (dostęp: 24.01.2017 r.).

[3] Tłumaczenie za: Konstytucja Niemiec, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2008.

[4] Zob. http://www.faz.net/aktuell/politik/inland/npd-urteil-ist-kein-eindeutiger-sieg-14680490.html (dostęp: 24.01.2017 r.).

[5] Zob. http://www.sueddeutsche.de/politik/bundesverfassungsgericht-das-npd-urteil-ist-bedauerlich-falsch-1.3336328 (dostęp: 24.01.2017 r.).

[6] Zob. http://www.bundespraesident.de/SharedDocs/Reden/DE/Joachim-Gauck/Reden/2017/01/170118-Amtszeitende-Rede.html (dostęp: 24.01.2017 r.).

Posted by redakcja