Jakiś czas temu na tym portalu użyłem sformułowania „proceduralny banał” – rzecz dotyczyła postanowienia Sądu Najwyższego o zawieszeniu postępowania w sprawie kasacyjnej Mariusza  Kamińskiego do czasu rozstrzygnięcia rzekomego sporu kompetencyjnego przez Trybunał Konstytucyjny. Chodziło mi zresztą zarówno o samą decyzję, ale w jeszcze większym stopniu o mało finezyjne argumentacyjnie uzasadnienie. W atmosferze masowych protestów społecznych trzech sędziów orzekło bowiem tak,  jakby nie istniał żaden, po części im wrogi a po części przyjazny, świat zewnętrzny.

Teraz Sąd Najwyższy stoi w obliczu kolejnej trudnej próby – na 12 września wyznaczono bowiem termin posiedzenia, na którym ma rozstrzygnąć sprawę o jeszcze większym, wręcz fundamentalnym ciężarze gatunkowym (sygn. III CZP 15/17). Nie wchodząc szczegóły całej tej sprawy od samego jej początku, skupmy się tylko na tym, co ma być przedmiotem sędziowskich rozważań. A tym przedmiotem jest odpowiedź na następujące pytania prawne Sądu Apelacyjnego w Warszawie – zacytuję je w całości, ponieważ być może nie wszyscy je znają, a rzecz jest arcyciekawa nie tylko dla konstytucjonalistów, także dla teoretyków i filozofów prawa:

Czy sąd powszechny jest kompetentny do oceny umocowania osoby objętej aktem jej powołania na wolne stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego do dokonywania czynności za Prezesa Trybunału Konstytucyjnego jako stronę albo uczestnika postępowania cywilnego, jeżeli z kopii dokumentów złożonych do akt wynikać mogą wątpliwości co do przewidzianej w art. 194 ust. 2 Konstytucji RP przesłanki przedstawienia przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego kandydatów na to stanowisko –

a na wypadek udzielenia pozytywnej odpowiedzi na to pytanie:

Czy osoba objęta aktem jej powołania przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, po przeprowadzeniu Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego na podstawie art. 21 ustawy z 30 listopada 2016 r. przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz ustawę o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego z dnia 13 grudnia 2016 r. (Dz.U z 2016 r., poz. 2074), jest upoważniona do dokonywania czynności za Prezesa Trybunału Konstytucyjnego będącego stroną albo uczestnikiem postępowania cywilnego w sytuacji, gdy:

– nie została podjęta uchwała Zgromadzenia przedstawiająca kandydatów na to stanowisko, przewidziana w art. 21 ust. 8 powołanej ustawy, zaś osoby uznane za kandydatów nie uzyskały większości głosów Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału, o którym mowa w art. 21 ust. 2 powołanej ustawy;

– w Zgromadzeniu nie uczestniczyli wszyscy sędziowie Trybunału, którzy złożyli ślubowanie wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej;

– w Zgromadzeniu nie uczestniczyły osoby wybrane na stanowiska sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm VII kadencji, uczestniczyły i oddały głos osoby, które zostały wybrane przez Sejm VIII kadencji na obsadzone stanowisko sędziowskie, zaś jedna z tych osób została uznana przez Prezydenta za drugiego kandydata na stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego;

– Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, przeprowadzone bez udziału wszystkich sędziów, którzy złożyli ślubowanie wobec Prezydenta RP, nie zostało zwołane przez Wiceprezesa Trybunału oraz przeprowadzone pod jego przewodnictwem, wobec nieobsadzenia stanowiska Prezesa Trybunału, lecz przez sędziego, któremu Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej powierzył obowiązki z art. 21 ust. 1 powołanej ustawy, oraz z udziałem tego sędziego jako przewodniczącego?​

Nie trudno się zorientować, że rzecz dotyczy materii par excellence konstytucyjnej i to o znaczeniu wręcz ustrojowym – oceny prawidłowości wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego i w rezultacie także prawidłowości jego powołania przez Prezydenta. Jest więc na tyle poważna, że trudno będzie Sądowi Najwyższemu uciec w proceduralny formalistyczny banał i uchylić się od odpowiedzi na te fundamentalne pytania. Teoretycznie może to jednak zrobić przejmując całą sprawę do swojego rozpoznania i rozmydlając problem przez uwikłanie się w formalistyczne rozważania na temat np. dopuszczalności pytania prawnego, pojęcia  sprawy cywilnej czy kwestii zdolności sądowej prezesa Trybunału Konstytucyjnego i samego Trybunału Konstytucyjnego jako jednostki organizacyjnej nie posiadającej osobowości prawnej.

Mój komentarz powinienem więc właściwie zakończyć pewnym apelem – panowie sędziowie, nie uciekajcie w proceduralny banał i zmierzcie się z tymi pytaniami, ponieważ są to pytania na miarę ustrojowej roli Sądu Najwyższego. Rację mają sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie, kiedy w uzasadnieniu swojego postanowienia o przedstawieniu Sądowi Najwyższemu do rozstrzygnięcia zagadnienia prawnego piszą: Precedensowy charakter zaprezentowanych problemów prawnych, jak również przekonanie Sadu Apelacyjnego, że odpowiedzi na postawione pytania powinny być udzielone na najwyższym poziomie kompetencji, aby mogły nabrać właściwego znaczenia oraz kształtować praktykę sądów powszechnych.

Problem nie polega bowiem na tym, czy Sąd Najwyższy ma kognicję w zakresie ingerowania w wewnętrzne procedury wyborcze Trybunału Konstytucyjnego i prezydenckie prerogatywy, ponieważ jej oczywiście nie ma. Ale tutaj kwestia jest inna – jeśli bowiem te procedury i te prerogatywy dotykają horyzontalnie materii będącej sposób oczywisty przedmiotem  kognicji sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, to musi mieć taką możliwość kontrolną. Pierwszą rzeczą bowiem, którą bada każdy sąd na początku każdego postępowania jest zawsze pytanie o to, czy strony są należycie reprezentowane. Jeśli stroną postępowania jest Trybunał Konstytucyjny, to jak ma to zrobić w warunkach uniemożliwiających mu tą najbardziej oczywistą czynność kontroli właściwej reprezentacji? I nie chodzi tutaj o tę konkretną sprawę in specie, chodzi o zasadę in genere.

Nie wiem oczywiście, jakich odpowiedzi udzieli Sąd Najwyższy i czy ich udzieli. Jest bowiem pewien szkopuł. Otóż pod rządami „dobrej zmiany” pojawiła się pewna maniera „uwalniania” organów wymiaru sprawiedliwości od spraw trudnych i kłopotliwych. Swego czasu tak postanowił Prezydent stosując prawo łaski wobec osoby skazanej nieprawomocnym wyrokiem. Teraz z kolei być może taką decyzję podejmie Trybunał Konstytucyjny – też być może „uwolni” Sąd Najwyższy od konieczności odpowiadania na opisane wyżej pytania prawne, ponieważ dzień wcześniej, 11 września,  ma ogłosić wyrok, czy jest to zgodne z konstytucją. To następny problem w tej sprawie – czy Sąd Najwyższy poczuje się „uwolniony”, skoro wcześniej w sprawie prawa łaski nie podzielił tego uczucia i podjął znaną uchwałę w składzie siedmiu sędziów?

To wszystko przekracza jednak moje, teoretyka i filozofa prawa, kompetencje i wiedzę z zakresu prawa konstytucyjnego. Trzeba się będzie zwrócić do jakiegoś konstytucjonalisty o opinię, jak i czy Sąd Najwyższy może potencjalnie odpowiedzieć na pytania Sądu Apelacyjnego, bez uciekania w proceduralny banał.

 

Posted by Jerzy Zajadło