Konstytucja RP gwarantuje równość kobiet i mężczyzn względem prawa. Artykuł 33 stanowi, iż owa równość odzwierciedlenie ma znaleźć w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym, ze szczególnym naciskiem na prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń[1]. Niewątpliwie, art. 33 Konstytucji RP nie wskazuje na obowiązki, lecz na ogólne kierunki działań ustawodawcy, który winien dążyć do maksymalizacji realizacji równości płci.
Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego równość wobec prawa oznacza jednakowe traktowanie wszystkich podmiotów prawa, które są do siebie podobne. Owo podobieństwo oznacza, iż podmioty te charakteryzują się daną cechą relewantną, czyli cechą istotną, prawnie znaczącą. Jednakowe traktowanie pewnej kategorii osób jest wynikiem stwierdzenia pewnej tożsamości cech[2]. Wyjątki od zasady równego traktowania muszą, zgodnie z orzecznictwem TK, spełniać szereg warunków (mieć charakter relewantny, być proporcjonalne, powinny pozostawać w związku z innymi wartościami, zasadami czy normami konstytucyjnymi). Oznacza to, iż nakaz równego traktowania zawarty w art. 32 ust. 1 Konstytucji, w przeciwieństwie do zakazu dyskryminacji, nie jest absolutny. Należy również podkreślić, iż zasada równości i zasada niedyskryminacji, choć mocno ze sobą powiązane, nie są identyczne. Zakaz dyskryminacji wynikający z art. 32 ust. 2 Konstytucji wyklucza wprowadzanie regulacji powodujących zróżnicowanie sytuacji danych podmiotów wyłącznie oraz ze względu na indywidualne cechy. Oznacza to, że niedopuszczalne jest odmienne traktowanie podmiotów wyłącznie ze względu na płeć, wiek, pochodzenie społeczne. Trybunał Konstytucyjny definiuje dyskryminację jako kwalifikowany przejaw nierównego traktowania oraz podkreśla, iż jest ona bezwzględnie niedopuszczalna[3].
Niejednokrotnie wskazywano, iż realizacja art. 33 może wyglądać nieco inaczej w praktyce niż w teorii. Biorąc pod uwagę chociażby lukę płacową (różnicę w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn wykonujących tę samą pracę), która w 2018 r. wyniosła w Polsce 8,8%[4], trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Analiza danych Eurostatu prowadzi do wniosku, że luka płacowa w Polsce jest niższa niż w większości krajów UE. Przykładowo: w RFN wynosiła ona ponad 20%, a we Francji ponad 15%. Czy oznacza to, że w Polsce panuje większa równość między płciami niż w niektórych krajach zachodnich? Niekoniecznie, niska luka płacowa może wynikać z małej aktywności kobiet na rynku pracy, a wysoka z wykonywania przez kobiety niskopłatnych zawodów lub pracy w niepełnym wymiarze godzin[5].
Odmienne traktowanie kobiet i mężczyzn charakteryzujących się tożsamymi cechami nie może być uzasadnione innymi wartościami konstytucyjnymi oraz nie jest zgodne z zasadą proporcjonalności. Odmienne wynagradzanie kobiet i mężczyzn nie wynika również z dążenia do osiągnięcia faktycznej równości. Niższe zarobki kobiet zajmujących te same stanowiska, co mężczyźni, nie znajdują uzasadnienia w braku kompetencji, czy jakiejkolwiek cesze, na którą dana osoba ma realny wpływu, a jedynie odnoszą się do płci, czyli sztywnego, niezależnego od jednostki kryterium. Należy zatem przyjąć, że różnica w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn wykonujących tę samą pracę stanowi dyskryminację ze względu na płeć, która zgodnie z art. 32 ust. 2 Konstytucji jest niedopuszczalna. Jej przyczyn należy szukać między innymi w stereotypowym podejściu do płci czy wykonywaniu przez kobiety znacznej większości nieodpłatnej pracy domowej. Luka płacowa jest związana również z obecnością i reprezentacją kobiet na rynku pracy. Stanowiska zarządcze oraz menedżerskie nadal zajmowane są głównie przez mężczyzn i to właśnie wśród nich występuje największa dysproporcja zarobków między płciami. Niedoreprezentowanie kobiet w poszczególnych sektorach skutkuje brakiem uwzględniania ich potrzeb, gdyż nie mają one możliwości wpływania na podejmowane przez dane podmioty decyzje[6].
Ustawodawca ma niebagatelny wpływ na funkcjonowanie całego społeczeństwa Polek i Polaków. Niestety, parlament wykonujący funkcję ustawodawczą nie może pochwalić się zadowalającą reprezentacją obu płci. W Sejmie i Senacie liczba kobiet nie przekracza 30% członków danej izby[7]. Czy przy tak niskiej liczbie kobiet w Parlamencie polityka mająca na celu dążenie do równości płci jest możliwa?
W świetle powyższych rozważań ciekawy wydaje się poselski projekt ustawy o zmianie ustawy- Kodeks wyborczy (EW-020-481/21) złożony przez grupę posłów i posłanek Lewicy w kwietniu 2021 r. Proponowana zmiana zakłada zastąpienie systemu kwotowego zasadą parytetu na listach wyborczych w wyborach do Sejmu, sejmików wojewódzkich, rad powiatów i rad gmin liczących powyżej 20 tys. mieszkańców oraz Parlamentu Europejskiego[8]. Obowiązujący obecnie system kwotowy zakłada, iż na listach wyborczych do Sejmu oraz do rad gmin liczących ponad 20 tys. mieszkańców udział kandydatek i kandydatów nie może stanowić mniej niż 35%[9]. Z kolei, proponowana przez Lewicę zasada parytetu zakłada wymóg reprezentacji obu płci w jednakowym zakresie- po 50%. Ponadto, projekt przewiduje wprowadzenie naprzemienności umieszczania kandydatów i kandydatek na listach wyborczych.
W uzasadnieniu projektu wskazano cel proponowanej zmiany, jakim jest zwiększenie wpływu kobiet na procesy decyzyjne zachodzące w organach władzy państwowej oraz dążenie do faktycznego zrównania szans kobiet i mężczyzn do czynnego udziału w życiu polityczno- społecznym. Co więcej, zmiana Kodeksu Wyborczego miałaby pozytywnie wpłynąć na udział kobiet w piastowaniu najwyższych stanowisk. Projekt Lewicy został 4 maja 2021 r. skierowany do opinii prawno-konstytucyjnej[10].
Poselski projekt ustawy o zmianie Kodeksu wyborczego w mojej ocenie jest ciekawy i wart dyskusji. Wprowadzenie parytetów płci na listach wyborczych, gdyby faktycznie spowodowało zwiększenie liczby posłanek i senatorek, mogłoby pozytywnie wpłynąć na ustawodawstwo prokobiece. Dlaczego? Biologiczne różnice między płciami są niezaprzeczalnym faktem. Pewnych stanów doświadczyć mogą wyłącznie kobiety (np. ciąża, menstruacja, aborcja). Ponadto, kulturowe postrzeganie poszczególnych płci jest zdecydowanie odmienne, co również kształtuje zupełnie różne potrzeby, przeżycia, emocje, lęki, niepokoje. Owo doświadczenie członkiń Parlamentu mogłoby przełożyć się na zmiany legislacyjne, mające na celu poprawienie sytuacji kobiet. Co więcej, być może zwiększenie liczby kobiet w Parlamencie wpłynęłoby pozytywnie na ich widoczność w życiu publicznym i doprowadziło do „oswojenia” się myślą, że kobiety również mogą zajmować wysokie stanowiska, być przedsiębiorcze, odważne i stanowcze? Niewykluczone.
Projekt Lewicy jest niewątpliwie interesujący, ale moim zdaniem rodzi pewne hipotetyczne problemy. Warto przypomnieć w tym miejscu orzeczenie TK z 3 marca 1987 r., P 2/87, w którym Trybunał zakwestionował konstytucyjność podustawowej regulacji ustanawiającej jednakowe dla obu płci limity przyjęć na studia medyczne. Z powodu większej liczby kandydatek, poddawane były one surowszej selekcji. Trybunał uznał, że taka regulacja stanowi dyskryminację ze względu na płeć[11]. Nietrudno byłoby wyobrazić sobie podobny rozwój wydarzeń w przypadku zasady parytetu na listach wyborczych. Sytuacja, w której potencjalni bardziej merytoryczni kandydaci nie byliby umieszczani na listach wyborczych wyłącznie ze względu na płeć, niewątpliwie byłaby przeciwna równości płci. Ponadto, w sytuacji braku przedstawicieli lub przedstawicielek danej płci w szeregach danej partii, dobieranie przypadkowych osób, włącznie dlatego, by zachować parytet płci na liście, mogłoby negatywnie wpłynąć na jakość klasy politycznej. Wobec tego, należy uznać, że płeć osoby znajdującej się na danej liście wyborczej nie powinna stanowić podstawowego kryterium doboru kandydatów i kandydatek.
Biorąc pod uwagę potencjalne korzyści i zagrożenia związane z parytetem płci na listach wyborczych, sądzę, że bardziej wartościowe byłoby wprowadzenie zmiany Kodeksu Wyborczego, zgodnie z którą funkcjonowałby zmodyfikowany system kwotowy. Jak proponowana zmiana miałaby wyglądać? Pierwszą osobą na danej liście wyborczej byłaby osoba reprezentująca mniejszościową płeć z tej listy, a kobiety i mężczyźni na liście powinni występować naprzemiennie począwszy od pierwszego numeru. Przy takim rozwiązaniu, tendencja wyborców do zaznaczania pierwszych osób z listy mogłaby faktycznie przełożyć się na zwiększenie liczby kobiet w Parlamencie. Co więcej, taka zmiana nie niosłaby ryzyka dyskryminacji ze względu na płeć, a mogłaby przynieść podobne rezultaty, jak projekt Lewicy.
[1] Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r., Dz.U. 1997, nr 78, poz. 483 ze zm.
[2] Wyrok TK z 16.11.2010 r., K 2/10, OTK-A 2010, nr 9, poz. 102.
[3] Wyrok TK z 5.07.2011 r., P 14/10, OTK-A 2011, nr 6, poz. 49.
[4] Oficjalna strona internetowa Parlamentu Europejskiego https://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/society/20200227STO73519/luka-placowa-miedzy-kobietami-a-mezczyznami-fakty-i-liczby-infografika (dostęp 29.03.2022).
[5] Tamże.
[6] Biuletyn Informacji Publicznej RPO
https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/luka-placowa-rownosc-kobiet-mezczyzn-gender-pay-gap-rpo-zmiany-kodeks-pracy-zarobki (dostęp 29.03.2022).
[7] Oficjalna strona internetowa Senatu Rzeczypospolitej Polskiej
https://www.senat.gov.pl/o-senacie/dane-o-senatorach-wg-stanu-na-dzien-wyborow (dostęp 29.03.2022).
[8] Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks wyborczy, EW-020-481/21
http://orka.sejm.gov.pl/Druki9ka.nsf/dok?OpenAgent&9-020-481-2021 (dostęp 29.03.2022).
[9] Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 1319 z późn. zm.).
[10] Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks wyborczy, EW-020-481/21
http://orka.sejm.gov.pl/Druki9ka.nsf/dok?OpenAgent&9-020-481-2021 (dostęp 29.03.2022).
[11] Orzeczenie TK z 3.03.1987 r., P 2/87, OTK 1987, nr 1, poz. 2.
Podziel się: