I.

Słowa w naszym kraju są  tanie. Znaczą   niewiele. Dlatego trudno wygłosić laudację służącą  pochwale laureatki i przypominaniu jej zasług. Nie chcę urazić: i Jej, i słuchaczy – banałem pustosłowia.

Wers, który posłużył mi za tytuł, w oryginale występuje w czasie przeszłym: ”wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery”( Zbigniew Herbert, Tren Fortynbrasa 1961). Hołd martwemu  idealiście oddaje tu zwycięzca (choć nie jego zabójca) – znający się na rzemiośle wojny i konkrecie odbudowy. Ja zmieniłam gramatykę. „Wierząc w kryształowe pojęcia”. Mówię przecież do tych, i do Tej, którzy wierzą, ciągle wierzą i w kryształowe pojęcia, ale i w to, że glinę, pod ich wpływem, wpływem tych pojęć – da się w końcu ukształtować w piękno. Tylko to wymaga czasu: bezbrzeżnej, cierpliwej, nudnej w gruncie rzeczy, nigdy się nie kończącej – uporczywości. Z górą czterdzieści lat. Tyle upływa od początków ruchu helsińskiego w Polsce, z którego powstaniem i aż po dziś dzień jest  związane życie laureatki. Kawał  czasu. A i tego – jak widać –  było za mało. Bezwarunkowy sukces trudno odtrąbić. Jeżeli jednak ciągle tę glinę cierpliwie wyrabiamy, wierząc  ciągle w te kryształowe pojęcia, to tylko dlatego, że się wspieramy (na miarę możliwości i sił) tą wspólną wiarą i dlatego, że są z nami frontmani, własnym przykładem przywracający wiarę w sensowność tej żmudnej strategii i trwałość, jej wolniutko przyrastających wyników.

W Polsce rzadkie jest zamiłowanie do pracy organicznej od podstaw, zorientowanej na budowanie więzi i edukowanie oraz wychowywanie ludzi, nie zaś na realizację efektownych zadań, mogących przynieść krótkotrwały poklask. Pani Danuta Przywara jest przykładem osoby umiejącej i chcącej pracować zespołowo, w poziomej sieci, bez eksponowania własnej osoby. I doceniającej wagę prozaicznych szczegółów, taborów i  codziennej logistyki. Większość organizacji nie mogłaby istnieć bez takich osób, nie tyle nawet działających na zapleczu, ile po prostu nie uważających własnej działalności w świetle jupiterów za najważniejsze dla realizacji celów samej organizacji. Co ciekawe, tego rodzaju postawy są właściwe przede wszystkim działaczkom-kobietom, które z reguły nie są dowartościowane na miarę swych zasług i  niezbędności.

Polszczyzna nie zna idiomu A woman’s work is never done. I to jest bardzo znamienne.  Oddana, pomysłowa, niewypalona, skuteczna działaczka na rzecz praw człowieka, z olbrzymim doświadczeniem na arenie krajowej i międzynarodowej.  Rozumiejąca co znaczy być Europejczykiem –   za północno-wschodnią granicą rzymskiego limesu – cywilizacyjnego symbolu. Tam, gdzie Paweł Włodkowic głosił wolność także dla nie-swoich. To wszystko przyniosło jej uznanie i szacunek.

II.

Prawa człowieka znajdują się dziś  wszędzie, a w Polsce bardzo wyraźnie – w defensywie. Ich codzienna deprecjacja degraduje  je same. A standard ochrony obniża się w tempie niespotykanym. Naruszenia:

Są jak gwóźdź w bucie,
Co sprawia ból
Przy każdym kroku
I nawet na postoju
uwiera tak,
że trudno myśleć o czym innym.

Na razie brak narzędzi,
By go usunąć.
To się kiedyś zmieni,
Ale ile do przejścia
zanim.

Ja wiem:
od tego się nie umiera,
to tylko uwiera i boli,
ale tak strasznie żal, że coś takiego
skutecznie zatruwa mój schyłek

A. Bieszk, Oni w: Dopiski,  2019

Sygnały, słowa być może rzucane ot, tak, od niechcenia, instrumentalnie, w chaosie propagandy partyjnej znaczą mocnym śladem atmosferę społeczną. Wypowiedzieć Konwencję? Tę, a może inną? Wpakować niewygodne zaskarżenie do zamrażarki trybunalskiej? Czy „na czasie” czy „nie na czasie” jest wsparcie dla słabszych członków rodzin, poddanych brutalnościom? Czy gdy szukają pomocy – trzeba ich wysłuchać (no choćby na policji), czy też tylko wystarczy udać, że się słuchało  i mieć to odfajkowane. Czy z równą uwagą i powagą  tropi się, wykrywa się i ściga występki swoich i nie-swoich? Czy pieniądze, które miały wspierać ofiary przestępstw wyjdaje się zgodnie z przeznaczeniem? Czy może po cichu wesprzeć niebezinteresownie coś innego? Czy można odciąć kroplówkę dla NGO wspierających ofiary przemocy?

Działając poza jakimkolwiek trybem, nie trzymając się  procedur, polska Straż Graniczna w kółko, przez wiele miesięcy  zawracała – a nie miała do tego żadnych kompetencji –  uchodźców na dworcu w Brześciu. W Strasburgu przegraliśmy, zapłacimy ponad 100 tys. Euro. I dostaliśmy oficjalny dokument: nie jesteśmy państwem praworządnym, szanującym prawa człowieka.

Demoralizację paternalistyczną odziedziczyliśmy po PRL, potem zapatrzyliśmy się bezkrytycznie w demokrację liberalną, wisi nad nami nacjonalistyczny mit-fantom. Bez pakietu instytucji, procedur (i to funkcjonujących, a nie na papierze!) – demokracja nie ma pancerza wobec nieuchronnie jej grożącej  tyranii, gdzie o demokracji ma świadczyć aktualne zwycięstwo wyborcze jako jej warunek konieczny i wystarczający. Gdy wola suwerena zredukowanego do aktualnej parlamentarnej większości ma być  usprawiedliwieniem lekceważenia  i pomijania nie-swoich w Sejmie, w samorządach, w społeczeństwie.

Nigdy nie zrozumieliśmy roli instytucji i prawa jako spoiwa społecznego i zarazem fundamentu demokratycznej  podmiotowości jednostki.

III.

Kryształowe pojęcia tracą sens, nabierają brunatnych barw.

Słyszymy – z ust posła na Sejm:

Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją”.

Prawa człowieka –  to  więc teraz  „jakieś” prawa człowieka; równość służy nie egalitaryzacji statusów, ale różnicowaniu  ludzi na „normalnych” i „nienormalnych” .

Klarowne pojęcie praworządności opatrzone  –  przez premiera –  zmieniającym wektor znaczenia, kwalifikującym dodatkiem, przekształca się w   „tzw. praworządność.

Podejmowanie przez samorządy uchwał,  wykluczających, naruszających konstytucję  (z tego powodu kilka z nich już uchyliły sądy) w ocenie  – horribile dictu–  Pełnomocnika Rządu ds. Praw Człowieka, staje się emanacją suwerennej  wolności słowa. Krytyka tych uchwał  ma natomiast być  przejawem  arbitralnej, niedozwolonej  dyskryminacji samorządu (Ośrodek Pomocy Nowa Dęba, 29.7.2020r.) I za to chcielibyśmy karać odmawiające współdziałania bliźniacze samorządy na Zachodzie  Europy.

Język używany oficjalnie, przez wysokich urzędników państwowych, przysięgających na Konstytucję  – zmienia znaczenia. Staje się narzędziem magicznym, umożliwiającym szwindel etykietami, a jednocześnie jest judzący, nienawistny, wykluczający pogardą. Ów  „ …<nowy język> służy do kreacji <nowego świata> a granice między światem, który istnieje, a światem pożądanym, tworzonym przez język, się zacierają. Dzieje się tak nie tylko za sprawą posługiwania się swoistym słownictwem, lecz także dzięki temu, w jaki sposób się go używa – jest ono wpisane w rytuał, a więc powtarzalne i przewidywalne. …. Odbiorca może odnieść wrażenie, że jest to jedyny możliwy język. A skoro tak – to świat przezeń oddawany jest jedynym możliwym światem

(K. Kłosińska, M. Rusinek, Dobra Zmiana, czyli jak rządzi się światem za pomocą słów, Kraków 2019, s.6-7.)

W miejsce deklarowanego przez Ustawę Zasadniczą społeczeństwa otwartego, o dużym, wspólnym mianowniku, zdolnym pomieścić w  konstytucyjnej wspólnocie celu i wysiłku maksymalną liczbę osób, w ramach „dobrej zmiany” mamy się przekształcać w monolityczne społeczeństwo, gdzie – kto nie z nami ten przeciw nam.  „……mam nadzieję, co raz większa część elity kulturalnej i innych elit już nie pracuje dla naszych wrogów. A ci, którzy pracują, są napiętnowani i będą, proszę państwa, piętnowani dalej” (J. Kaczyński, 10.10. 2019, Fakty, TVN)

IV.

Kryształowe pojęcia umożliwiają widzenie tego, co za nimi, bo kryształ jest przezroczysty. Może więc widzieć więcej i czyściej. Pozwalając widzieć więcej barw, kryształ  rozszczepia światło. Brunatne soczewki ograniczają głębię i dokładność widzenia.

Ale oprócz wiary w kryształowe pojęcia, trzeba codziennego zmagania się z niepodatną gliną.

„…ktoś musi posprzątać
Jaki taki porządek
Sam się przecież nie zrobi.

……

Fotogeniczne to nie jest
I wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem
I dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
Od zakasywania.”

Wisława Szymborska, Koniec i początek, 1993

Ile trzeba  wyobraźni i cierpliwości aby nie tracąc  wiary w kryształowe  pojęcia  Hamleta, ustawicznie te mosty, dworce, rękawy, z miotłą w rękach … I to nawet, gdy to niesporo idzie, a to, co wydawało się uprzątnięte, wymaga porządków od nowa.

Serdeczne dzięki, Pani Danuto.

Posted by Ewa Łętowska