Fundacja im. Janiny Paradowskiej i Jerzego Zimowskiego w 2020 r. przyznała Adamowi Bodnarowi, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, swą doroczną nagrodę za dzielność obywatelską. Tekst jest laudacją wygłoszoną 24 listopada 2020 r. na uroczystości wręczenia nagrody.
Rzecznik Praw Obywatelskich – ma swoje własne miejsce w Konstytucji. Umieszczony tam między Najwyższa Izbą Kontroli i Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, wymieniony wśród organów kontroli państwowej i ochrony prawa, w art. 208 – art. 211 ma zadeklarowany cel swej misji: pełnienie „straży wolności i praw człowieka i obywatela określonych w konstytucji oraz innych aktach normatywnych”. Ma także deklarację pięcioletniej kadencji, niezawisłości i niezależności; incompatibiltas (zakazu angażowania się politycznego i zawodowego „gdzie indziej”). I ma immunitet – podobny jak mają sędziowie.
„Być w Konstytucji” – to i wiele, i – wbrew pozorom – wcale nie tak dużo. Bo zadeklarowane to nie to samo co zagwarantowane, no i zrealizowane. Deklaracja konstytucyjna, praktyka stosowania i wreszcie to, jak jest naprawdę – to wcale nie muszą być synonimy.
Adam Bodnar pięć lat temu złożył ślubowanie na wierność konstytucji biorąc jej tekst na poważnie – że wykorzystam termin Ronalda Dworkina. I przysięgi dotrzymał, pozostając wierny traktowanemu na poważnie tekstowi, a nawet więcej – jej duchowi. Bo Konstytucja z 1997 r. swym duchem lokuje nas wśród demokratycznych państw prawa, wiernych inkluzywnej wizji społeczeństw obywatelskich, szanujących wolności jednostki, zasady rule of law, podział władz i niezależności sądów.
Tymczasem w Polsce, w ostatnim czasie nastąpiła zmiana azymutów. Nasz marsz już nie jest tak konsekwentny a droga nie jest tożsama z tą, jaką podążają kraje demokratycznego Centrum Europy.
Deklaracje konstytucyjne i rzeczywistość stosowania prawa oddalają się od siebie nieprzewidywalnie i nieuchronnie. Adam Bodnar, polski ombudsman siódmej kadencji (być może ostatniej, bo nad przyszłością tej instytucji zbierają się chmury) przez ostatnich pięć lat, bronił czynem uczestnictwa w marszu Polski ze Wschodu ku Centrum Europy, w marszu ku państwu prawa, państwu praw człowieka: istniejących nie tylko na papierze, ale i w praktyce dnia codziennego. Nie tylko deklarowanych ale i realizowanych. Tym działaniem dzielnie i dobrze zasłużył się Ojczyźnie.
Dziś Adam Bodnar odbiera nagrodę im. Janiny Paradowskiej i Jerzego Zimowskiego. Istnieje ona od 13 lat jako nagroda za dzielność obywatelską, w szczególności za odwagę w działaniach na rzecz dobra publicznego, praw obywatelskich i praw człowieka.
Dlaczego akurat Adam Bodnar?
Trzeba dużo dzielności i samozaparcia, aby promować wartości niemodne, w otoczeniu nieprzyjaznym, mimo osobistych ataków i złej woli tych, których rzecznik ma nakłaniać do zmiany nastawienia.
– Jeżeli zatrzymani mogą spotkać się z nadużyciem siły, a fakty te się ukrywa;
– jeżeli warunki w aresztach, miejscach społecznej korekcji (aby użyć eufemizmu) nie odpowiadają standardom, a wymagający ich stosowania rzecznik bywa traktowany jako obrońca dewiantów i przestępców;
– jeżeli władza działa wybiórczo przy stosowaniu prawa; jeżeli nadużywa swej mocy karania;
– jeżeli prawo i podział władz nie stanowi wędzidła dla ekscesu polityki;
– jeżeli władza niechętnie przyznaje się do błędu;
– nie jest transparentna,
– jeżeli więc stopniowo traci się prawa i wolności, co – równie stopniowo – staje się co raz dotkliwej widoczne i uświadamiane,
– wówczas ombudsmanowi potrzeba wiele własnej dzielności, wiedzy, zręczności i odporności – aby wytrwać na „straży wolności i praw człowieka i obywatela”, tak, jak tego wymaga rota jego przysięgi.
Wtedy własnym działaniem rzecznik zaświadcza o tym, że jednak „da się” utrzyma jedność deklaracji, tekstu i standardu konstytucyjnego.
Rzecznik VII kadencji cały czas pracował w permanentnym konflikcie, w skrajnie niesprzyjających warunkach. Utrudniano mu wypełnianie ustawowych zadań. Kwestionowano legitymizację samej instytucji. Ba, sam termin państwa prawa opatrywano – i to na najwyższych szczeblach – słóweczkiem „tak zwane”.
Obcinano budżet, dokładając zadań (rpo jest organem mechanizmu zapobiegania torturom czy organem mechanizmu równego traktowania, ale nie idą za tym pieniądze). Tak właśnie obezwładnia się instytucje i samorządy: dokładając zadań i odbierając finanse. W tych warunkach trudno rozwijać skrzydła, ale rzecznik i tak dawał sobie świetnie radę.
Adam Bodnar jest pierwszym ombudsmanem, którego nominację poparły liczne organizacje społeczeństwa obywatelskiego, trzeci sektor, działając tu równolegle do wymaganego poparcia parlamentarnych klubów .
Bodnar miał nie tylko poparcie, ale i doświadczenie z NGO-sów. Wyrósł przecież z ruchu helsińskiego Miał tu wyrobiona markę, miał kontakty i zaufanie. Wiele dobrych rzeczy, których miał dokonywać – w jego kadencji zadziały się wysiłkiem wspólnym – rzecznika i społecznym.
U rzecznika powstało np. forum konsumenckie, a działający – społecznie – zespół ekspertów wpłynął na odkłamanie wykładni prawa propagowanej przez banki. Realnie wywarł wpływ na nauczanie prawa i orzecznictwo sądów. Potrafił wykorzystać doświadczenie organizacji społecznych, ich „moce przerobowe”, zmobilizować je do wspólnego działania pod własna egidą.
Potrafił też dobrze wykorzystać możliwości płynące z bezpośredniego kontaktu z obywatelami i trzecim sektorem. Spiął i skoordynował niektóre oddolne inicjatywy. Co roku organizował Kongres Praw Obywatelskich, pełniący funkcję edukacyjno-dydaktyczną i pozwalający na wymianę know-how pomiędzy różnymi organizacji w terenie, na dole.
Jeździł po kraju. To był jego znak firmowy. Nie z powodów turystycznych, ale po to, aby dotrzeć tam, gdzie nie dociera wiedza książkowa o procedurach i środkach działania prawa. To pierwszy rzecznik, który sam, bezpośrednio docierał do ludzi w terenie, także tych wykluczonych. Który prowadził z nimi dialog bezpośredni, w ich języku. Ombudsman siódmej kadencji trafnie diagnozował jako problem społeczny elitaryzm, skomplikowany prawniczy żargon którym państwo komunikuje się z obywatelami, przekonanie prawników (w tym sędziów), że „społeczeństwo samo jest sobie winne, że ma niską kulturę prawną”. Na tych zaniedbaniach zbudowano w Polsce atmosferę negacji zasad praworządności i trójpodziału władz. Zasad, które do 2015 r. skutecznie ograniczały rządzących, choć dostatecznie nie wspierały samych obywateli.
Ombudsman, rzecznik praw obywatelskich to dziwny urząd. Kłów i pazurów nie ma, sankcjami nie dysponuje. Działa siłą perswazji i autorytetu. Trzeba na to zapracować. I przede wszystkim trzeba słyszeć język swego czasu.
Rzecznik siódmej kadencji, Adam Bodnar ten język swoich czasów usłyszał – w kontaktach ze spotkanymi w niezliczonych podróżach, z ludźmi różnych pokoleń, z młodzieżą, w różnych miejscach, w różnych organizacjach społecznych. W ciągu pięciu lat, 150 tys. rozmów telefonicznych prowadzonych przez prawników z` biura rzecznika, ale i setek spotkań w całym kraju, lekcji z uczniami w całej Polsce, rozmów z uczestnikami konferencji naukowych, seminariów, warsztatów, webinarów i innych spotkań – organizowanych w różnych miejscach, w tym na letnich festiwalach, gdzie spotykają się ludzie z najrozmaitszych stron kraju.
To działanie, będące znakiem firmowym Adama Bodnara doprowadziło do paradoksu. Organ, którego władza nie lubi i który chętnie by zmarginalizowała, rozszerzył zakres społecznego oddziaływania ombudsmana w Polsce. Zakorzeniło instytucję szerzej i głębiej, niż miało to miejsce w momencie gdy Adam Bodnar kadencję rozpoczynał. Potrafił bowiem dla swej praktyki demokracji deliberatywnej – znaleźć nowe tereny aktywności.
Rzecznik siódmej kadencji też miał cechę nieodzowną dla wszystkich ombudsmanów – cierpliwość i powtarzalność wysiłków – bez względu na to, czy może doczekać się ich rezultatów.
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron
Musimy siać nie wiedząc w którą stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew
———-
A nas tak mało tych co mogą ponoć
Ze swych spichlerzy szczyptę braciom dać
I niech nie przy nas wzejdzie ruń zielona
My róbmy swoje, my – musimy siać
Panie Rzeczniku, Panie Adamie, cieszę się, że dziś, tu – ja, rzecznik praw obywatelskich pierwszej kadencji, dzieląca z Panem niepokój co do plonów – mogę o tym siewie przypomnieć.
Podziel się: