Z punktu widzenia zasad techniki legislacyjnej tytuł aktu prawnego powinien w miarę precyzyjnie oddawać jego treść. Nie ma żadnego powodu, by miało być inaczej – poza oczywiście manipulacją opinią publiczną, co w demokratycznym państwie prawa powinno być jednak wykluczone.
Nie bardzo więc rozumiem, dlaczego projektowane zmiany w prawie wyborczym nazwano „ustawą o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych”. Nie ma w niej bowiem prawie nic, co korespondowałoby z tym tytułem. Nie oczekuję od PiS- całkowitej szczerości i nazwania tego „ustawą o środkach umożliwiających fałszowanie wyborów i ich wyniku”. Ale czy bardziej zgodna z wymogami techniki legislacyjnej nie byłaby np. „ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia możliwości kształtowania procesu wyborczego i wpływania na wynik wyborów”.
Ustawa wraca teraz do Sejmu – Panie pośle, Pan to przemyśli, jeszcze jest czas na zmianę, brzmi dosyć delikatnie, będzie uczciwiej, a ciemny lud i tak to kupi. W wywiadzie udzielonym stacji TVN24 Pan poseł był łaskaw powołać się wprost na „Boga i historię”. Zapewniam Pana posła, że ani historia, ani tym bardziej Bóg nie mają nic przeciwko nazywaniu rzeczy po imieniu.
Jerzy Zajadło – profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.
Podziel się: