Maciej Pach – asystent Katedrze Prawa Ustrojowego Porównawczego na Wydziale Prawa i Administracji UJ.

Nie trzeba manipulować postanowieniami Konstytucji, aby przełożyć wybory prezydenckie aż na wiosnę 2021 r. Wystarczy rozumnie posłużyć się już obowiązującymi jej przepisami. To kompromisowa propozycja: atrakcyjna i dla rządu (niechcącego wyborów jesienią 2020 r.), i dla opozycji (zwalczającej wybory w maju 2020 r.).

Jarosław Gowin zadeklarował ostatnio na antenie Radia Plus otwartość na rozmowy o przesunięciu wyborów prezydenckich na wiosnę 2021 r. Jednak wbrew temu, co twierdzi wicepremier, wcale nie byłoby optymalne osiągnięcie tego skutku za pomocą incydentalnej zmiany Konstytucji. Co więcej, takie rozwiązanie trzeba uznać za szkodliwe.

Termin wyborów prezydenckich stanowi obecnie kluczową kwestię, wywołującą nie tylko napięcia między rządem a opozycją, ale też wstrząsy w łonie Rady Ministrów. Nie sposób wykluczyć nawet rozpadu obozu Zjednoczonej Prawicy i sięgnięcia przez opozycję we współpracy z częścią aktualnego zaplecza rządu po konstruktywne wotum nieufności.

Korzystając z okazji, oświecam tyleż niezidentyfikowanego, co niezorientowanego „polityka z Koalicji Obywatelskiej”, który wyraził przekonanie, że dzięki ogłoszeniu stanu wyjątkowego „Morawiecki zachowa władzę nawet przez 150 dni”. Nie bardzo wiadomo, dlaczego tak miałoby być.

Wiadomo natomiast bardzo, a nawet na pewno, że art. 158 Konstytucji znajduje zastosowanie także w stanach nadzwyczajnych. Nie wyłącza jego zastosowania ani art. 228 ust. 7 Konstytucji, ani jakikolwiek inny przepis ustawy zasadniczej.

Gdyby rząd wprowadził stan nadzwyczajny, to znalazłby automatycznie zastosowanie art. 228 ust. 7 Konstytucji. Stanowi on, że w czasie stanu nadzwyczajnego i w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie mogą być przeprowadzane wybory, w tym również prezydenckie. Kadencja urzędującego Prezydenta uległaby w rezultacie odpowiedniemu wydłużeniu.

Terminy maksymalne

W świetle art. 232 Konstytucji stan klęski żywiołowej może wprowadzić Rada Ministrów na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni. Za zgodą Sejmu możliwe jest przedłużenie tego stanu. Konstytucja nie precyzuje, ani o ile, ani ile razy wolno dokonać prolongaty. Takiego limitu nie wprowadza też art. 6 ust. 1 ustawy o stanie klęski żywiołowej. Przepis ten wyraża normę generalno-abstrakcyjną, wolno go więc stosować wielokrotnie.

Porównawczo kluczowe wydaje się, że inaczej Konstytucja reguluje terminy stanu wyjątkowego. Może on zostać wprowadzony przez Prezydenta na wniosek Rady Ministrów na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni (art. 230 ust. 1). Ustawa zasadnicza pozwala za zgodą Sejmu go przedłużyć, ale tylko jeden raz i maksymalnie o 60 dni (art. 230 ust. 2).

Podsumujmy:

  • Konstytucja ustanawia nieprzekraczalną barierę 150 dni (90 + 60) stanu wyjątkowego;
  • ani Konstytucja, ani ustawa nie formułuje określonego liczbą dni limitu przedłużeń stanu klęski żywiołowej; nie wprowadza też maksimum przypadków przedłużania.

Limitowany zakres zawieszania praw w stanie nadzwyczajnym

Ustanawiane w stanach nadzwyczajnych ograniczenia wolności i praw jednostki mogą sięgać bardzo daleko. Pewne wolności i prawa wolno wtedy nawet zupełnie zawiesić, czyli zaingerować w istotę danej wolności lub prawa, czyniąc je pozorem.

W przypadku stanu wojennego i wyjątkowego pozwala na to art. 233 ust. 1 Konstytucji. W przepisie tym wymieniono wolności i prawa, które nie podlegają zawieszeniu nawet w stanie wojennym i wyjątkowym. Łatwo z tego wyprowadzić wniosek, że inne – spoza tego katalogu – wolno zawieszać.

Z kolei art. 233 ust. 3 Konstytucji dotyczy stanu klęski żywiołowej. Pozwala on na zawieszenie wyłącznie wyliczonych w nim wolności i praw. Zatem pozostałe wolności i prawa wolno nawet w stanie klęski żywiołowej ograniczać jedynie na zasadach „ogólnych” (zob. zwłaszcza art. 31 ust. 3 Konstytucji).

 Stopniowalna drakońskość ograniczeń

Stan nadzwyczajny to ultima ratio, czyli ostateczność. Konstytucja uprawnia do jego wprowadzenia dopiero pod warunkiem, że powstało szczególne zagrożenie, a zwykłe środki konstytucyjne okazują się niewystarczające (art. 228 ust. 1).

W każdym z trzech stanów nadzwyczajnych obowiązują zasady proporcjonalności i celowości ograniczeń. Dowodzi tej tezy art. 228 ust. 5: „Działania podjęte w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego muszą odpowiadać stopniowi zagrożenia i powinny zmierzać do jak najszybszego przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa”.

Nie każde ograniczenie z ustawy o danym stanie nadzwyczajnym zostaje ustanowione wraz z wprowadzeniem konkretnego stanu nadzwyczajnego. Brak tu automatyzmu!

Zaordynowanie nadmiernych – nieproporcjonalnych i niecelowych – ograniczeń praw jednostki oznaczałoby naruszenie art. 228 ust. 5 Konstytucji.

Prewencyjna cenzura prasy w stanie wyjątkowym? Niekoniecznie!

Z uwagi na powyższe zasady dyskwalifikacji podlegają tezy polityków (pro)rządowych. W ostatnich tygodniach regularnie straszą oni społeczeństwo restrykcjami, rzekomo nieuniknionymi w stanach nadzwyczajnych. Wczoraj zrobiła to w telewizyjnym orędziu Elżbieta Witek. Wcześniej odnotowałem utrzymane w podobnym tonie wypowiedzi Marcina Horały, Adama Bielana, Łukasza Schreibera, Jarosława Gowina czy Jarosława Kaczyńskiego. A przecież nie mam czasu słuchać wszystkich wypowiedzi polityków.

Przykładowo poseł Marcin Horała w jednym z odcinków „Kawy na ławę” w tvn24 przekonywał, że wprowadzenie stanu wyjątkowego musiałoby oznaczać stosowanie cenzury prewencyjnej środków masowego przekazu (bo cenzurę prewencyjną przewiduje ustawa o stanie wyjątkowym). To ostatnie to prawda, ale to pierwsze – nieprawda. W sumie zatem półprawda. Kto nie wierzy, niech zerknie na przytoczony już art. 228 ust. 5 Konstytucji.

Ustawy prowolnościowe niczym Konstytucja

Jeżeli zaś czytelnik wyznaje (na Jowisza, oby nie!) prymat ustawy zwykłej przed Konstytucją, to przyda się lektura art. 3 ust. 2 ustawy o stanie wyjątkowym: „W rozporządzeniu o wprowadzeniu stanu wyjątkowego określa się przyczyny wprowadzenia, czas trwania i obszar, na jakim wprowadza się stan wyjątkowy, oraz, w zakresie dopuszczonym niniejszą ustawą, rodzaje ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela” [podk. M.P.].

To samo w stanie klęski żywiołowej. Znów najpierw sięgnijmy do art. 228 ust. 5 Konstytucji, następnie – do art. 5 ust. 2 ustawy o stanie klęski żywiołowej: „W rozporządzeniu, o którym mowa w ust. 1, określa się przyczyny, datę wprowadzenia oraz obszar i czas trwania stanu klęski żywiołowej, a także, w zakresie dopuszczonym niniejszą ustawą, rodzaje niezbędnych ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela” [podkr. M.P.].

Zatem to dopiero konkretne rozporządzenie wprowadzające stan wyjątkowy/stan klęski żywiołowej przesądza o tym, które z ograniczeń przewidzianych ustawowo znajdą zastosowanie we właśnie wprowadzonym stanie nadzwyczajnym.

Nie znajdą automatycznie zastosowania wszystkie ograniczenia dopuszczone ustawą.

Apel do polityków PiS

Z uwagi na potrzebę rzetelnego informowania społeczeństwa o prawach człowieka i obywatela w stanach nadzwyczajnych wzywam polityków PiS do uważniejszej lektury Konstytucji i ustaw o poszczególnych stanach nadzwyczajnych. Bo o zamiar prewencyjnego cenzurowania prasy w imię walki z koronawirusem ich – broń Boże! – nie podejrzewam.

Trawestując klasyka, wołam: Marcinie Horało, Adamie Bielanie, Łukaszu Schreiberze, Jarosławie Gowinie, Jarosławie Kaczyński i Elżbieto Witek, nie idźcie tą drogą!

Stan nadzwyczajny jak rura teleskopowa

Zasady: ostateczności stanów nadzwyczajnych oraz proporcjonalności i celowości ograniczeń w stanach nadzwyczajnych zobowiązują do tego, aby stan ów trwał jedynie tak długo, jak długo wymaga tego walka ze szczególnym zagrożeniem.

Dlatego też ustawy o poszczególnych stanach zawierają regulacje, zobowiązujące w określonych okolicznościach do zniesienia stanu nadzwyczajnego przed terminem, na który został wprowadzony. Tak jest również w przypadku stanu klęski żywiołowej, czego dowodzi art. 6 ust. 2 ustawy o tym stanie: „Rada Ministrów, w drodze rozporządzenia, znosi stan klęski żywiołowej na całym obszarze jego obowiązywania lub na części tego obszaru przed upływem czasu, na który został wprowadzony, jeżeli ustaną przyczyny jego wprowadzenia”.

Dobre i niedobre „wyborcze” przedłużanie stanu nadzwyczajnego

Jak jednak zostało powiedziane wcześniej, Konstytucja i ustawy dopuszczają także odwrotne działanie – prolongatę stanu nadzwyczajnego, naturalnie również pod warunkiem respektowania zasad ostateczności, proporcjonalności i celowości.

Nie jest dopuszczalna manipulacja terminem elekcji uwarunkowana wyborem daty dogodnej dla polityków. Nie każde jednak wydłużenie stanu nadzwyczajnego to manipulacja. Jeżeli zostałby ogłoszony stan klęski żywiołowej, a epidemia utrzymywałaby się przez kolejne miesiące, to nic nie stałoby na przeszkodzie, aby przedłużyć stan klęski żywiołowej, także z uwagi na potrzebę uniknięcia ryzyka masowych „zakażeń odwyborczych”.

Wybory w trakcie epidemii generują wszak skokowy wzrost zagrożenia ekspansją zarazy. W pełni racjonalne, prawnie dozwolone, a wręcz nakazane byłoby wtedy sięgnięcie przez Radę Ministrów po art. 6 ust. 1 ustawy o stanie klęski żywiołowej i przedłużenie owego stanu.

Naruszeniem art. 228 ust. 1 Konstytucji byłoby natomiast przedłużanie stanu klęski żywiołowej w celu opóźnienia wyborów, jeżeli przesłanki uzasadniające jego obowiązywanie w międzyczasie by się zdezaktualizowały.

Policzmy terminy (mniej więcej)

Wyobraźmy sobie zatem, że 1 kwietnia 2020 r. zostałby wprowadzony stan klęski żywiołowej na terytorium całego państwa, na maksymalny „pierwotny” okres 30 dni. Trwałby on zatem do 1 maja br. Następnie za zgodą Sejmu mógłby zostać przedłużony na czas oznaczony, uzasadniony uwarunkowaniami epidemicznymi.

W grę wchodziłyby różne warianty długości przedłużenia. Decyzję w tej sprawie trzeba byłoby podjąć w oparciu o specjalistyczną wiedzę o sytuacji według stanu na dzień, w którym rozstrzygnięcie miałoby zapaść. Nie da się wykluczyć, że przedłużenie wyniosłoby np. 30 dni i że byłoby kilkakrotnie powtarzane.

Do tego automatycznie należy dopisać 90 dni karencji po ustaniu stanu nadzwyczajnego, gdy nie mogą być przeprowadzane wybory (art. 228 ust. 7 Konstytucji).

Zatem minimum minimorum okresu „bezwyborczego” po wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej to 120 dni.

W 91. dniu po zakończeniu stanu nadzwyczajnego wolno byłoby dopiero zarządzić wybory, a nie przeprowadzać samo głosowanie. Wybory, o których mowa w art. 228 ust. 7 Konstytucji, to bowiem całość procedury wyborczej, a nie tylko dzień głosowania.

Prosta matematyka

Nie trzeba Stefana Banacha, aby zauważyć, że w razie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej Konstytucja już w obecnym brzmieniu odsuwa kontynuację procedury wyborczej o minimum 120 dni, czyli 4 miesiące. I to przy założeniu braku choćby jednokrotnego przedłużenia stanu klęski żywiołowej!

Tymczasem także z ostatnich wypowiedzi polityków rządowych wynikało, że spodziewają się oni trwania pandemii do jesieni lub jej powrotu o tej porze roku. Gdyby te obawy się potwierdziły, to niezbędne byłoby kilkakrotne sięgnięcie np. po jednomiesięczne przedłużenie stanu klęski żywiołowej, tak aby nie dopuścić do przeprowadzania głosowania podczas utrzymującego się zagrożenia zakażeniem.

Za pomocą dostępnych już obecnie instrumentów prawnych można odroczyć wybory prezydenckie nawet do wiosny 2021 r. Nie trzeba więc uchwalać w wariackim – zdalnym albo i nie zdalnym – trybie ustawy o zmianie Konstytucji.

Nieprzemyślane operacje na otwartym sercu państwa – Konstytucji – lubią się mścić. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka się udają, to w dłuższej perspektywie okazuje się, że pacjent zmarł.

Posted by redakcja