Maciej Pach

Maciej Pach – asystent w Katedrze Prawa Ustrojowego Porównawczego na Wydziale Prawa i Administracji UJ.

Czy Marszałek Sejmu Elżbieta Witek jest przygotowana na to, aby tymczasowo wykonywać obowiązki Prezydenta RP po upływie kadencji Andrzeja Dudy? A może grozi nam „bezprezydencie”?

O co chodzi z wykonywaniem przez Marszałkinię Witkową obowiązków prezydenckich? Już klaruję. W siedmiu punktach:

  1. Rząd nie wprowadza stanu klęski żywiołowej. Nie występuje też do Prezydenta RP o wprowadzenie stanu wyjątkowego. Trzeci stan nadzwyczajny znany Konstytucji – stan wojenny – nie wchodzi w rachubę.
  2. Poza stanem nadzwyczajnym w rozumieniu Konstytucji i w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie znajduje zastosowania jej art. 228 ust. 7. Nie dochodzi do przedłużenia kadencji urzędującego Prezydenta.
  3. Kadencja Andrzeja Dudy upływa 6 sierpnia 2020 r.
  4. Jeżeli odbędą się wybory, to 6 sierpnia 2020 r. po złożeniu wobec Zgromadzenia Narodowego przysięgi przez nowo wybranego Prezydenta rozpocznie się jego kadencja na tym urzędzie, chyba że…
  5. … Sąd Najwyższy stwierdzi nieważność wyborów. W obecnej sytuacji wydaje się to jeśli nie nader prawdopodobne, to niewykluczone, nawet w razie orzekania przez ustawowo właściwą, obsadzoną na wniosek obecnej KRS, Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Niezależnie od tego, czy wybory odbędą się w formule powszechnego głosowania korespondencyjnego, czy w siedzibach obwodowych komisji wyborczych, skala nieprawidłowości będzie potężna. W aktualnych warunkach majowe wybory nie spełniają konstytucyjnych standardów powszechności, równości i głosowania tajnego (zob. np. tu, tu, tu i tu).
  6. Nie da się również wykluczyć wariantu rozwoju wypadków, w którym mimo uchwalenia i wejścia w życie w odpowiednim terminie „ustawy o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym” wybory majowe ze względów organizacyjno-logistycznych nie dochodzą do skutku. Bo np. zawiodła – choć to nienajlepsze określenie, skoro impossibilium nulla obligatio est – Poczta Polska, jednak nie dała rady na czas wydrukować pakietów wyborczych Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, nie zdążyli wykonać czynności pośrednicy albo odmówili narażania swojego życia listonosze. Wybory się odbyły, kiedy… zostały przeprowadzone, a nie tylko zadekretowane na papierze.
  7. Wreszcie, nie można wykluczyć opcji z art. 293 § 1 i 2 Kodeksu wyborczego, czyli wycofania się wszystkich z wyjątkiem urzędującego Prezydenta kandydatów do tego fotela. Konsekwencją byłoby anulowanie trwającego procesu wyborczego i powstanie po stronie Marszałka Sejmu obowiązku ponownego zarządzenia wyborów.

Dalsza analiza wymaga przytoczenia brzmienia art. 131 ust. 2 Konstytucji. To regulacja dotycząca wakatu na urzędzie prezydenckim, tzn. sytuacji, w której pozostaje on nieobsadzony. Brzmi ona następująco:

Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:

1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,

2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Wytłuściłem pkt 3, ponieważ tylko on będzie nas interesował z perspektywy analizy możliwych opcji rozwoju zdarzeń w najbliższym czasie.

Przyjrzyjmy się prawnym konsekwencjom opisanych na początku stanów rzeczy:

  1. Sąd Najwyższy orzeka o nieważności wyborów, a wybory ponowne nie zostaną rozstrzygnięte przed 6 sierpnia 2020 r. Zaktualizuje się wówczas przesłanka określona w art. 131 ust. 2 pkt 3 Konstytucji. Mianowicie, w związku ze stwierdzeniem nieważności wyboru Prezydenta RP konieczne będzie tymczasowe wykonywanie obowiązków prawem przepisanych temu organowi przez Marszałka Sejmu. Elżbieto Witek, gotuj się!
  2. Marek Jakubiak niespodziewanie odnajduje w sobie pokłady honoru i – podobnie jak pozostali kandydaci prócz Andrzeja Dudy – wycofuje swoją kandydaturę, na której już teraz ciążą bardzo poważne podejrzenia w kwestii (nie)legalności zbierania podpisów poparcia. Znajduje zastosowanie art. 293 Kodeksu wyborczego. Marszałek Sejmu ma obowiązek ponownie zarządzić wybory prezydenckie. Jeżeli do wyboru Prezydenta nie dojdzie przed 6 sierpnia 2020 r., to… Elżbieto Witek, gotuj się!
  3. Wchodzi na czas w życie „ustawa o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym”, ale wybory w praktyce nie dochodzą do skutku. „Houston, mamy problem!”. A dlaczego mamy problem? Ponieważ art. 131 ust. 2 pkt 3 Konstytucji nie stanowi o „nieprzeprowadzeniu wyborów” czy też ich „nieodbyciu się”, a jedynie o stwierdzeniu nieważności wyborów oraz o innych przyczynach „nieobjęcia urzędu po wyborze” (np. odmowa złożenia przysięgi). Przepis ten zakłada, zdroworozsądkowo, że wybory się odbyły. A jeśli się nie odbędą, bo obecnie w Polsce jest jak jest? Widzę trzy opcje:

a) „liberalną”, opartą na analogii, wykładnię art. 131 ust. 2 pkt 3 – taką, w myśl której zaistniałą sytuację kwalifikuje się jako spełniającą dyspozycję wyrażonej w tym przepisie normy prawnej; mówiąc prościej: Marszałek Sejmu także w takim wypadku tymczasowo wykonuje obowiązki Prezydenta RP do czasu wyboru nowego piastuna tego urzędu; zatem ponownie: Elżbieto Witek, gotuj się!

b) zmianę Konstytucji – polegającą na dodaniu przesłanki, o której mowa (czyli „nieodbycia się/nieprzeprowadzenia wyborów”) – tego wariantu jednak nie polecam, z powodów, które wyjaśniam na końcu tekstu; tak czy owak, również w tej sytuacji: Elżbieto Witek, gotuj się!;

c) stan „bezprezydencia” – jeżeli przyjąć, jak nakazywałoby rzetelne posługiwanie się zasadami wykładni prawa, że „po wyborze” oznacza „po wyborze”, a nie także „bez dokonanego wyboru”, to w sytuacji nieprzeprowadzenia i nierozstrzygnięcia wyborów przed 6 sierpnia 2020 r. po tej dacie nastanie bezhołowie; urząd Prezydenta RP pozostanie nieobsadzony, a jednocześnie Marszałek Sejmu nie będzie tymczasowo wykonywać obowiązków prezydenckich; niemożliwe okaże się m.in. skuteczne stanowienie jakiegokolwiek prawa rangi ustawowej, bo wejście w życie ustawy jest uwarunkowane jej uprzednim podpisaniem przez Prezydenta i zarządzeniem jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw RP; także jakiekolwiek inne kompetencje prezydenckie nie będą wykonywane – z uwagi na brak podmiotu, który miałby to robić.

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że stan „bezprezydencia” byłby dla państwa katastrofalny.

Ani jednak nie należy naciągać wykładni art. 131 ust. 2 pkt 3 Konstytucji, ani też uchwalać ustawy o zmianie Konstytucji.

Po to właśnie zawarto w Konstytucji art. 228 ust. 7, przewidujący w stanach nadzwyczajnych automatyczną prolongatę kadencji organów pochodzących z wyborów powszechnych, aby w tej skrajnej dla społeczeństwa i państwa sytuacji nie zaprzątać sobie głowy wyborami. I nikogo nie narażać na niebezpieczeństwo.

Jeden z wariantów rozwoju wypadków polega na zablokowaniu „wyborczej usługi pocztowej” (copyright: dr hab. Ryszard Piotrowski, prof. UW) przez środowisko Jarosława Gowina. Polityk ten dał do zrozumienia, że choć część jego otoczenia poparła „ustawę o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym”, to po powrocie tejże z Senatu może być różnie. Wszystko ma zależeć od opinii związanego z Gowinem ministra Łukasza Szumowskiego nt. bezpieczeństwa organizacji wyborów w maju.

Gdyby Sejm nie odrzucił negatywnego stanowiska Senatu, pomysł z „wyborczą usługą pocztową” upadnie. Wtedy możliwe będą wyłącznie tradycyjne wybory, co jednak jeszcze dodatkowo zwiększy – występujące również na gruncie owej „wyborczej usługi pocztowej” – zagrożenie dla zdrowia i życia wyborców.

Niewykluczone, że wówczas rząd wreszcie wykona swój obowiązek (wynikający m.in. z art. 5 Konstytucji) i wyda rozporządzenie o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej; względnie wystąpi z wnioskiem do Prezydenta o wydanie rozporządzenia o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.

Ewentualnie rząd podejmie oba kroki, wybierając z ustawy o stanie wyjątkowym i ustawy o stanie klęski żywiołowej tylko niezbędne ograniczenia dopuszczone tymi aktami normatywnymi. Zawsze należy bowiem pamiętać o zasadzie proporcjonalności, o której mowa w art. 228 ust. 5 Konstytucji, i o ustanowionym nią obowiązku sięgania wyłącznie po niezbędne ograniczenia praw jednostki.

Takie postępowanie nakazuje też art. 3 ust. 2 ustawy o stanie wyjątkowym: „W rozporządzeniu o wprowadzeniu stanu wyjątkowego określa się przyczyny wprowadzenia, czas trwania i obszar, na jakim wprowadza się stan wyjątkowy, oraz, w zakresie dopuszczonym niniejszą ustawą, rodzaje ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela” [podkr. MP].

Analogicznie stanowi art. 5 ust. 2 ustawy o stanie klęski żywiołowej: „W rozporządzeniu, o którym mowa w ust. 1, określa się przyczyny, datę wprowadzenia oraz obszar i czas trwania stanu klęski żywiołowej, a także, w zakresie dopuszczonym niniejszą ustawą, rodzaje niezbędnych ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela” [podkr. MP].

Z tych względów opowieści minister i (teraz już) wicepremier Jadwigi Emilewicz o zamykaniu rozgłośni radiowych należy między bajki włożyć. I przeciwko nim stanowczo protestować, co już uczyniłem. Gdy wcześniej, w reakcji na podobne tezy innych polityków PiS, protestowałem bardziej elegancko (tu i tu), to mało kto przeczytał.

Nieprawdziwe są też wizje Jarosława Gowina i spółki prognozujące dewastację budżetu państwa w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Miałoby do tej dewastacji dojść z uwagi na złowrogą (z punktu widzenia rządzących, bo sercu obywateli bardzo miłą) ustawę z 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Na temat bałamutności tez obozu rządowego w kwestii odszkodowań pisała już prof. Ewa Łętowska: tu i tu.

Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego to:

  • redukcja zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi dzięki uniknięciu pandemicznych wyborów prezydenckich;
  • likwidacja zagrożenia stanem „bezprezydencia” po 6 sierpnia 2020 r.;
  • brak zagrożeń dla budżetu państwa, co najwyżej obowiązek roztropnego solidaryzmu społecznego;
  • legalizacja „hybrydowego stanu nadzwyczajnego”, będącego na bakier z Konstytucją i mnożącego niepotrzebne trudności dla obywateli.

Dlatego: Premierze Mateuszu Morawiecki! Pan przestań kombinować! Pan działaj na rzecz wprowadzenia stanu nadzwyczajnego!

PS: Za zwrócenie uwagi na problem wykładni art. 131 ust. 2 pkt 3 Konstytucji dziękuję dr. Mateuszowi Radajewskiemu z SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego. I polecam czytać tego konstytucjonalistę, bo warto!

Posted by redakcja