Szczegółową ocenę przyjętych przez Sejm zmian w prawie karnym z braku wystarczających kompetencji pozostawiam specjalistom. Jako filozofa prawa interesują mnie bardziej pewne towarzyszące tej regulacji generalia, ale te z kolei są tak szokujące, że zapierają dech i uniemożliwiają na razie szerszy komentarz. Tutaj więc tylko jedna krótka refleksja.
„Trzy słowa ustawodawcy i całe biblioteki prawnicze lądują na makulaturze” – przez całe lata zmagaliśmy się z tym słynnym powiedzeniem niemieckiego prawnika Juliusa H. v. Kirchmanna z 1847 r. Poradziliśmy sobie z nim, uznając, że są pewne zakorzenione w konstytucji trwałe i uniwersalne wartości, które uniezależniają nas od kapryśnej woli bieżącej i czasami bardzo przypadkowej większości parlamentarnej. Więcej nawet – wymyśliliśmy sądownictwo konstytucyjne, by nie tylko stało na straży tych wartości i ograniczało omnipotencję ustawodawcy, lecz także czuwało na sposobem tworzenia prawa i jego jakością.
Dzisiaj sądownictwa konstytucyjnego już wprawdzie praktycznie nie mamy, ale wydawało się, że pozostała nam jeszcze przynajmniej zakumulowana przez wieki europejska kultura prawna. Kirchmann miał na myśli przede wszystkim ograniczony charakter naukowy dogmatyk prawniczych, nie chodziło mu natomiast o filozofię prawa w ogóle. PiS idzie dalej i po uchwalonych zmianach w kodeksie karnym trzeba by dokonać istotnej parafrazy tego słynnego dictum: „Dwa dni pracy polskiego Sejmu i cała europejska kultura prawna legła w gruzach”.
Kirchmann prawdopodobnie nie chciałby, by go do tego w ogóle mieszać. Mówiąc swoje słynne słowa miał bowiem na myśli rzeczywiście władzę ustawodawczą, a nie jej pozór bezwolnie i bezrefleksyjnie akceptujący wolę pozakonstytucyjnego tzw. centralnego ośrodka dyspozycji politycznej.
Podziel się: