Prof. Jerzy Zajadło

Jerzy Zajadło – profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego

28 sierpnia w programie „Kropka nad i” szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych, prof. Waldemar Paruch, potwierdził pewien szczególny (uproszczony, ale przynajmniej z pozoru skuteczny) typ argumentacji w polemice z krytykami władzy. Tam, gdzie pewnym faktom nie da się zaprzeczyć, stosuje się retorykę z gatunku dawnego radia Erewań: „Poprzednicy byli jeszcze gorsi” czyli „A w Ameryce biją Murzynów”. Tam z kolei, gdzie to nie działa, ponieważ nie dotyczy poprzedników, stosuje się argument z niewiedzy, nawet jeśli dotyczy to faktów powszechnie publicznie znanych: „Nie wiem, nie znam tych zdarzeń, wypowiedzi, opinii etc,” czyli „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem”. A jeśli i to nie pomaga, po prostu odwraca się logiczny ciężar dowodu czyli „Udowodnij, że nie jesteś wielbłądem”. W praktyce towarzyszącej tzw. aferze hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości ten nowy typ argumentacji jest jeszcze bardziej wysublimowany, co można prześledzić na dwóch przykładach.

Pierwszy z nich dotyczy kwestii wiedzy ministra Ziobry o tych faktach. Całą sprawę kwituje się następująca formułą: „Minister Ziobro nie wiedział, ponieważ nie ma dowodów na to, że wiedział”. Dodatkowej legitymacji nadał tej formule premier Mateusz Morawiecki: „Minister Ziobro z pewnością nie wiedział, skoro mi tak powiedział”, a to przesuwa cały problem ze sfery logiki w sferę wiary i zaufania. Ta prosta argumentacja abstrahuje jednak od jednej bardzo istotnej okoliczności: skoro Zbigniew Ziobro jest szefem Ministerstwa Sprawiedliwości, to można przyjąć domniemanie, że powinien wiedzieć, co robią jego podwładni i co się dzieje w jego resorcie. Oczywiście, jest to domniemanie, które można wzruszyć, ale wówczas ciężar dowodu w tej sprawie spoczywa na objętym nim podmiocie. To więc minister Ziobro powinien udowodnić, że mechanizm hejterski został stworzony w taki sposób, by on nie mógł się o nim dowiedzieć. Tymczasem fakty tej sprawie temu absolutnie przeczą, skoro już w marcu b.r. prokuratura zajęła nośniki elektroniczne hejterki Emilii.

Drugi przykład dotyczy tej samej sprawy, chociaż nieco innego jej aspektu. Ustami premiera władza zadeklarowała, że rzecz zostanie dogłębnie wyjaśniona w prokuratorskim postępowaniu sprawdzającym. By zwiększyć jego obiektywizm, minister Ziobro oświadczył, że wyłączy się z tego postępowania i jako potencjalnie zainteresowany nie będzie miał na nie żadnego wpływu. Tym razem odezwał się poseł Zbigniew Gryglas i na pytanie dziennikarza o gwarancje, że tak się istotnie stanie, z rozbrajającą szczerości odpowiedział: „Trzeba wierzyć, to kwestia wiary”. Ponownie sprawa ucieka nam z logiki w obszar dobrodusznego fideizmu, ale byłbym skłonny przyznać mu nawet rację, gdyby nie dwa „ale”.  Po pierwsze – gdyby nie dotychczasowy styl kierowania resortem sprawiedliwości i prokuraturą przez ministra Ziobro; po drugie – gdyby sprawa nie opierała się wyłącznie na wierze, lecz została dodatkowo wsparta pewnymi normatywnymi, proceduralnymi i instytucjonalnymi gwarancjami. Tymczasem fakty ponownie temu przeczą. Zmiany jakich za czasów ministra Ziobro dokonano w funkcjonowaniu prokuratury, prawne i faktyczne, spowodowały, że wspomniane gwarancje uległy całkowitemu zniszczeniu. Tak więc minister Ziobro może się wprawdzie de nomine ze sprawy wyłączyć, ale lojalny i wyćwiczony prokurator prowadzący postępowanie sprawdzające de facto skłonny będzie zrobić to czego minister oczekuje, a być może na wszelki wypadek nawet więcej, nie czekając na specjalne instrukcje.

Tak więc można uznać, że tzw. Piebiakgate jest, jak mówią Niemcy, wręcz „Paradebeispiel” całej tej nowej „logiki” argumentacyjnej.

Posted by redakcja