Jerzy Zajadło

Jerzy Zajadło – profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego

Spore wyzwanie postawił senator Bierecki przed współczesną analityczną filozofią języka. Uczeni będą się teraz całymi latami biedzić nad fundamentalnym pytaniem: Jak kontekst może coś zmienić w jednoznacznej wymowie frazy „pełne oczyszczenie Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej”? Parę rzeczy wymaga zdefiniowania, np. „oczyszczenie”, „Polska”, „godność”, „nasza” czy „wspólnota narodowa”. W obszarze teorii i filozofii prawa polecam to szczególnej uwadze  prof. Marcina Matczaka w kontekście jego najnowszej pracy „Imperium języka”. Wniosek prima facie jest prosty – filozofia analityczna ma zastosowanie wyłącznie w świecie ludzi mających elementarne intuicje moralne, chociaż z pozoru stara się ona być programowo moralnie neutralna.

Spróbujmy rozebrać wypowiedź senatora Biereckiego na czynniki pierwsze na gruncie semantyki języka polskiego. „Oczyszczenie” oznacza m. in. „uwolnienie czegoś od elementów niepożądanych”, a w omawianej frazie to coś, co ma być pozbawione owych niepożądanych elementów, to „Polska”. Ten ostatni termin nie powinien nastręczać specjalnych trudności definicyjnych – prawdopodobnie chodzi o pewien kraj położony w środku Europy hic et nunc. W tradycyjnej definicji pozytywistycznej Georga Jellinka na tak pojęte państwo składają się trzy elementy: ludność, terytorium i władza. Senator Bierecki zdaje się kłaść szczególny akcent na pierwszy z nich, ale jednocześnie pojawia się u niego pewien element wartościujący. Użył bowiem frazy „nasza wspólnota narodowa”. Zostawmy na razie na boku kwestię owej trudnej do zdefiniowania wspólnoty, skupmy się raczej na słowie „nasz”: wg słownika języka polskiego oznacza ono „zaimek oznaczający, że to, co jest wyrażone przez rzeczownik, którego dotyczy, należy lub odnosi się do zespołu osób, z których jedną jest mówiący”. Musimy więc jednak powrócić do kwestii „wspólnoty”, ponieważ to jej dotyczy użyty przez senatora Biereckiego zaimek „nasza”.

Literalnie rzecz biorąc oznacza to ni mniej ni więcej, że senator Bierecki wraz jakimiś innymi bliżej nieokreślonymi osobami czuje się prawowitym członkiem tej wspólnoty. Oznacza to jednak także, że obok zaimka „my” pojawia się w domyśle zaimek „oni”. Ci ostatni określeni są dosyć jednoznacznie – przypadkowo zaplątali się do „naszej wspólnoty”, chociaż nie są tego „godni” i trzeba ich ostatecznie wyeliminować (czyli oczyścić). Trzeba więc też ustalić, co na gruncie języka polskiego oznacza słowo „godność”. Prawdopodobnie nie chodzi tutaj o godność w znaczeniu godności osobowej (art. 30 Konstytucji”), ponieważ ta przysługuje każdemu człowiekowi, tymczasem senator Bierecki wyraźnie różnicuje ludzi w ramach tak pojętej wspólnoty, skoro niektórych z nich chce z niej wyeliminować (czyli: oczyścić). Musi więc chodzić o godność w znaczeniu godności osobistej, a więc o pewien zespół przymiotów, które jednym ludziom przysługują, a innym nie.

Zestawiając to wszystko razem wypowiedź senatora Biereckiego oznacza tylko tyle: ze wspólnoty narodowej pod nazwą Polska należy wyeliminować tych wszystkich, którzy jako „oni” nie mają cech właściwych ludziom ukrywających się pod zaimkiem „my”.

Podobno ostateczny sens tej wypowiedzi ma być jednak nieco inny z uwagi na kontekst, w którym została sformułowana. Niestety, w tym przypadku kontekst (obchody rocznicy katastrofy lotniczej) tylko pogłębia prawdziwy i jednoznaczny sens wypowiedzi senatora Biereckiego, ponieważ wyrażona w niej idea przewijała się już wielokrotnie wcześniej w retoryce specyficznego fenomenu określanego mianem „religii smoleńskiej”. Magiczne słowo „kontekst”,  mające wielokrotnie usprawiedliwiać słowne lapsusy polityków, tym razem nie działa, przeciwnie – odsłania tylko z całą ostrością rzeczywiste i świadome intencje autora wypowiedzi.

Posted by redakcja