Jerzy Zajadło

Jerzy Zajadło – profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego

Nie będziemy bierni na supozycje, kłamstwa i insynuacje” – powiedziała p. Beata Mazurek. I słusznie. Niestety nie zdefiniowała, które z informacji uznaje za kłamliwe insynuacje i supozycje. W rezultacie jej deklaracja, pewnie wbrew intencjom, brzmi groźnie, groźniej niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Mam nadzieję, że nie chodziło jej o pewną skrajną postać tej reakcji i tworzenie kolejnej fałszywej legendy. Tak już bywało w historii i opisał to Gustav Radbruch w swojej charakterystyce państwa bezprawia, kiedy przypomniał sprawę morderców z Potempy. O co chodziło? W nocy z 9 na 10 sierpnia 1932 roku w śląskiej miejscowości Potempa pięciu SA-manów zamordowało komunistę Konrada Piecucha. Zostali skazani na karę śmierci, ale pod naciskiem Hitlera zamieniono to na karę więzienia. Po dojściu Hitlera do władzy zostali amnestionowani i z roli morderców przeszli w rolę bohaterów. P. Beata Mazurek z całą pewnością, chciałbym głęboko wierzyć, nie chodziło o taki scenariusz. Powinna jednak brać pod uwagę, że są ludzie, którym takie myśli kłębią się w głowach, a niektóre hejterskie, na szczęście jeszcze nieliczne, wpisy w mediach społecznościowych są tego najlepszym dowodem.

Ta władza od dawna wykazuje tendencje do budowania sieci tworzonych przez siebie samą fałszywych legend. Tak tworzono legendę o społecznym poparciu dla demokracji jako doraźnej arytmetycznej większości uprawniającej do burzenia zastanego porządku konstytucyjnego pod hasłem „dobrej zmiany”. Tak preparowano prawdę o tragedii smoleńskiej i budowano narrację zamachu. Tak otumaniano społeczeństwo mitem rzekomej szczególnej roli pewnych osób w opozycji demokratycznej i ruchu „Solidarność”. Tak zaatakowano całe środowisko sędziowskie pod hasłem politycznie zinstrumentalizowanej reformy wymiaru sprawiedliwości. Ta lista fałszywych legend demolujących zbiorową świadomość jest bardzo długa. Teraz próbuje się spreparować kolejną – celem Stefana W. miał być Prezydent RP, a Paweł Adamowicz zginął przez przypadek.

Legendy same w sobie są piękne, ponieważ budują pewną wspólną tradycję. By sparafrazować Herberta Harta – legenda jest szlachetnym snem, fałszywa legenda staje się nocną marą. Fałszywe legendy są ohydne i niebezpieczne, ponieważ ich jedynym celem jest manipulacja ludzkimi umysłami dla własnych partykularnych interesów. Trudno z nimi walczyć, ponieważ w przestrzeni publicznej przeciętni ludzie kierują się bardziej odruchem stadnym niż własnym indywidualnym rozumem, nie analizują, nie weryfikują, lubią zwalniający od myślenia determinizm i sensacyjne spiskowe teorie dziejów, a w rezultacie łatwo wchłaniają propagandową papkę spreparowanego mitu.

Deklaracja p. Beaty Mazurek może być więc uznana za zapowiedź narzucenia pewnej narracji. Np. takiej: Stefan W. to tylko chory psychicznie człowiek, chciał zabić w spektakularny sposób i było mu wszystko jedno, kogo zabije, może nawet Prezydenta RP, a nie Prezydenta Gdańska. Jego czyn to tylko przypadkowy eksces, bez żadnego tła. Dodatkowo – podobno nie ma tutaj żadnego kontekstu społecznego w postaci bezpośredniego skutku fenomenu mowy nienawiści. Stąd te medialne wrzutki o jakichś innych możliwych planach zabójcy, stąd określony sposób przekazu uroczystości pogrzebowych w publicznej telewizji, stąd zbolałe miny tych, którzy jeszcze wczoraj w swojej polityce nie przebierali w słowach etc. etc. etc. Ot, zwykła zbrodnia, wielka, tragiczna, poruszająca, ale tylko jedna z wielu. Cel tej narracji jest oczywisty – zdjęcie z polityki i polityków jakiejkolwiek, nawet moralnej odpowiedzialności za tę zbrodnię. I to nie dlatego, by ta moralna odpowiedzialność miała dla nich jakieś znaczenie, lecz wyłącznie dlatego, że może jakoś wpłynąć na sondażowe słupki poparcia. Byłoby niewybaczalnym grzechem, gdybyśmy dali sobie narzucić tę zmanipulowaną narrację. Nawet jeśli Stefan W. jest rzeczywiście osobą chorą psychicznie, to ani tło, ani kontekst nie znikają.

Dzisiaj ta narracyjna próba jest jeszcze w miarę delikatna, dzisiaj suweren jeszcze płacze, lepiej go więc przesadnie nie drażnić. Powstaje jednak niebezpieczeństwo, że w miarę studzenia społecznych emocji słynna propagandowa machina bezpieczeństwa narracyjnego ruszy pełną parą. I to nie tak jak w dewizie Gdańska śmiało, ale z rozwagą, przeciwnie – ruszy zuchwale i bez skrupułów. Jak tylko łzy suwerena trochę obeschną, machina przystąpi do demolowania jego pamięci. Mam nadzieję, że bezskutecznie.

Jerzy Zajadło

Posted by redakcja