Prof. Ewa Łętowska

Prof. Ewa Łętowska

Fundacja Batorego  zorganizowała w styczniu 2019 r. dwudniowa konferencję w ramach Forum Idei –  Jak przywrócić państwo prawa.  Poniżej moje wystąpienie z drugiego dnia obrad, gdy razem z profesorami  A. Smolarem, T. Koncewiczem, G. Skąpską i M. Wyrzykowskim  szukaliśmy odpowiedzi na pytanie: Rządy prawa w Polsce – czy możliwe jest porozumienie wokół podstawowych wartości?

Zaczynam od  kwestii, którą T. Koncewicz  określił jako „konsolidacja wokół wartości konstytucyjnych”. Zgadzam się z diagnozą, że nasza demokracja była demokracją oktrojowaną, oktrojowaną przez elity, przez nas wszystkich. Nie wyrosła organicznie, jako akceptowana przez społeczeństwo. Cóż –  robię dobrą minę do złej gry i pytam, to co teraz dalej. Bardzo mi się podobało wystąpienie Samuela Issacharoffa (Populizm i rządy demokratyczne), który mówił  o związkach pomiędzy demokracją i państwem prawa. O nieustającym napięciu w jakim znajdują się  demokracja i państwo  prawa. Prawo z jego  rygorami formalnymi akurat w momentach kryzysu tak, jak teraz, konfrontuje  się bowiem z pytaniem: jak w warunkach  nadzwyczajnego kryzysu działać środkami prawa, w które wierzymy?

Nasz panel ma tytuł: czy możliwy jest dialog, dyskusja wokół wspólnych wartości państwa prawa. Dla mnie istotna jest w związku z tym  kwestia –  kto z kim ma dialogować. Bo tu nie chodzi tylko – o dialog między  zwolennikami demokracji liberalnej z jej – obecnie zwycięskimi – przeciwnikami. Po stronie wspierającej porządek liberalny też musi istnieć dialog wewnętrzny, obecnie nie całkiem bezkonfliktowy i bezproblemowy. Dostrzegam tu pięć  płaszczyzn.

Płaszczyzna  NGO-sy – sądy.  Nie może być tak, że tu każdy ma swoje do powiedzenia, a strony nie rozumieją, że są sojusznikami właśnie na gruncie wspólnej wartości, nie musząc aprobować swych pozycji in toto. Powiadam, że NGO idąc do sądu jako amicus curiae,  musi przemawiać językiem, który jest zrozumiały i – przede wszystkim – potrzebny sądowi do wyrokowania w tej sprawie. Błędem (częstym) jest  ze strony NGO przedstawiania swego całego programu i oczekiwanie jego natychmiastowej aprobaty.  A z kolei sąd nie ma się opędzać, jak od natrętnej muchy, od prób uspołecznienia postępowania i  musi z pewnym zrozumieniem się do tego odnieść, jako do pomocy cennego sojusznika w sprawie ogólniejszej: zyskiwania  społecznej legitymizacji i przybliżenia perspektywy sądu – społeczeństwu. Z dużą przyjemnością notuję ostatnie zmiany w kodeksie postępowania administracyjnego i sądowoadministracyjnego  – co prawda na razie na papierze, bo  jeszcze nie w standardzie postępowania.  Zmiana   lansowana przez prof. Kmieciaka (obecnie sędzia NSA w stanie spoczynku) idzie mocno w kierunku właśnie dopuszczenia i dowartościowania tego rodzaju form uspołecznienia postępowania. Tu także należy popierać  na przykład (co podnoszono w czasie konferencyjnej dyskusji), „sprawozdawanie się” sądu przed miejscową władzą, czy miejscową społecznością. Bo to się tego trzeba nauczyć i mówić przy tej okazji w zrozumiały sposób.

Druga płaszczyzna,  to dialog wewnątrzsądowy. Sądy między sobą, a zwłaszcza sędziowie pałacowi – liniowi nie nadzwyczajnie się porozumiewają.  I to jest zresztą  raczej materiał do rozważań na think-thank niż na tę konferencję, która miałaby (takie było założenie programu) przedstawiać gotowe rekomendacje. Nie wszyscy uczestnicy konferencji z naturalnych przyczyn są tym zainteresowani, ale to jest bardzo duży problem, który sądownictwo i organizacje sądownicze powinny wziąć pod uwagę. Tu się mieści dużo kwestii, resentymentów i nieumiejętności współpracy, czy  oskarżeń (wobec pałacowych) o  rozczarowywującą strategię wciągania drabiny za sobą i dbania o własny  święty spokój. W sytuacji, gdy dzielenie i skłócanie poszczególnych grup jest popularną strategią obecnej władzy wykonawczej i polityków w ogólności, jedność środowiska sędziowskiego, osiągana dzięki rzetelnemu dialogowi, jest bardzo cenną wartością.

Dialog sądy międzynarodowe i sądy polskie – to trzecia płaszczyzna dialogu. To także wybrzmiewało w czasie dysusji. Ale przestrzegałabym przed stawianiem sprawy w ten sposób, aby zbyt dużo wiary pokładać w zbawienne skutki tego dialogu. Otóż TSUE tak samo jak każdy sąd,  chciałby mieć jak najmniej roboty. Dlatego nie należy kierować się do niego za często i ze wszystkimi  naszymi problemami. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. Są ustalone zasady dialogu, wypracowane przez TSUE. I te reguły gry należało by  skrupulatnie szanować. Postępowanie przed TSUE jest do czasu rozprawy poufne. Sapienti sat. Transparencja nie polega na tym, że się mówi wszystkim wszystko, co się wie, w każdym momencie, tylko że się mówi to, co jest potrzebne, w ramach dialogu, aby rzetelnie osiągać  cel wspólny. I znów, to jest kwestia do rozpracowania przez  think-thank.

Mamy dalej dialog sądów ze społeczeństwem.  Podczas konferencji powiedziano bardzo słusznie, że jest już około 600 orzeczeń sądów rejonowych uniewinniających w sprawach wykroczeń z uwagi na udział w protestach ulicznych. To są wyroki często odwołujące się do konstytucji, prospołeczne, wzbudzają zainteresowanie i nadzieję. Orzecznictwo to nie jest znane powszechnie, a poza tym tu chodzi tylko o sądy pierwszej instancji. Trudno zatem mówić, że orzecznictwo tu zmienia się w sposób trwały. O tym będzie wiadomo za jakiś czas. Tym niemniej szersza popularyzacja tego orzecznictwa mogłaby służyć społecznej legitymizacji i komunikacji.

Sądy najwyższe (SN, NSA)  mają materiały  którymi mogłyby, krótko mówiąc, „zapunktować” w takim dialogu; tylko że nikt tego nie robi. To jest materiał dla biur orzecznictwa wszystkich sądów najwyższych instancji. One mogłyby opracować analizy, informacje, uogólnienia. Niechby się  one za to wzięły, bo wadą orzecznictwa sądowego jest jego sytuacyjność. A linię, tendencje lub nastawienie – może wykazać uogólnienie tendencji. To  jest problem jednolitości orzecznictwa i umiejętności wytłumaczenia jego zmian. Ktoś to powinien  robić i to jest pole dla biur orzecznictwa. Potem można to przedstawiać poprzez działanie rzeczników prasowych i w ten sposób zbliżyć się do idei „sprawozdawania  się wymiaru sprawiedliwości przed społeczeństwem”.

To samo, dotyczy  znanej wszystkim procedurom sądowym instytucji sygnalizacji.  Ich obecnie, niestety, nikt nie robi. Tu nawet nie chodzi o to, czy owe sygnalizacje przyniosą skutek, ale o to, aby było widać starania sądu, o to, aby własne racje uczytelnić adresatom sygnalizacji. Bo to jest skierowanie piłki na ich podwórko.

Do tej pory mówiłam kto z kim powinien porozumiewać się co do zasadniczych kwestii państwa prawa, jak sądy powinny poprzez uczestnictwo w dialogu  demokratyzować wymierzanie sprawiedliwości.

Teraz kilka słów,  w jakich kwestiach, wokół jakich ważnych społecznie problemów ów dialog powinien się toczyć.  Jest kilka kwestii bulwersujących społecznie, gdzie orzecznictwo sądowe rozmija się z przekonaniem, że sądy rzeczywiście dobrze rozumieją ideę państwa prawa.

Orzecznictwo dotyczące tzw. umów śmieciowych (obarczające przy przekształceniu tych umów  w umowę o pracę zatrudnionego obowiązkiem zapłaty zaległych składek ZUS jako rzekomego bezpodstawnego wzbogacenia) grzeszy niezrozumieniem idei i konstrukcji bezpodstawnego wzbogacenia.

Orzecznictwo dotyczące klauzul abuzywnych (np. kredyty we frankach)  – jest bardziej rygorystyczne względem konsumentów, niż np. prawo europejskie! Jak to się dzieje, że z SN nie poszło żadne pytanie prejudycjalne do TSUE dotyczące kwestii konsumenckich, a potrafił to uczynić SR w Siemianowicach Śląskich, skutecznie krytykując postępowanie nakazowe wobec konsumentów jako nakładające na nich zbyt dotkliwe obowiązki formalne? Mogę wymienić tu jeszcze kilka kwestii związanych z procedurą dochodzenia roszczeń, prawa do mieszkania, czy – w postępowaniu sądowo-administracyjnym – praw lokatorów-uczestników postępowania czy podatników. Sumując: polskie prawo i procedura, a także ich interpretacja w świetle zasad prawa UE , kryją rezerwy, których odkrycie jest niczym innym, jak przykładem dyskusji wokół zasad państwa prawa, aprobowanych społecznie.

Wreszcie ostatnia płaszczyzna: nauka – sądy.  Nauka prawa, prawoznawstwo ma jedną cechę, mianowicie my, prawnicy utożsamiamy prawoznawstwo z dogmatyką prawa, wsobną analizą tekstu przy pomocy narzędzi właściwych dla interpretacji tekstu. I  NGO-sy, i socjologowie zarzucają prawoznawcom  niedostrzeganie szerszego kontekstu społecznego tak prowadzonej analizy. I – niestety – mają sporo racji. Obecnie dialog nauka – sądy, dawniej intensywnie prowadzony przy pomocy pisanych na poważnie glos, branych na poważnie przez sądy – zamarł, ze szkodą dla obu środowisk.

Zdaję sobie sprawę, że moje spojrzenie na „dialog wokół wspólnych wartości państwa prawa”  odbiega od wizji tych z państwa, którzy koncentrują naszą dyskusję na kwestii dialogu dwóch obozów politycznych. Ale bez konsolidacji – dzięki dialogowi –  samego obozu liberalnego, nie można liczyć na sukces tego drugiego dialogu.

Na koniec moja osobista deklaracja. Co się tyczy przywracania państwa prawa, jestem gorącą zwolenniczką działania ściśle w ramach konstytucji, konstytucji inwencyjnie wykładanej i kontekstowo interpretowanej.  I żadnych nadzwyczajnych środków służących odwetowi politycznemu czy jakiemukolwiek innemu. W imię tego, że sądy muszą funkcjonować, tak czy siak, trzeba się będzie pogodzić z tym, że część tego wszystkiego, co zostało dokonane –   w sposób oczywiście niezgodny z zasadami państwa prawa,  zostanie z nami. Tylko trzeba stworzyć takie warunki, żeby tak, jak w organizmie  gdzie istnieje ciało obce – cysta się otorbiła, żeby nie szkodziła organizmowi. Natomiast żadnych działań poza granicami państwa prawa.

Posted by Ewa Łętowska