Prof. Ewa Łętowska

To jest bardzo mądra, dalekowzroczna uchwała. Wyraźnie schodzi z linii rzekomego sporu kompetencyjnego, gdzie chciały ją ulokować polityczne decyzje. Sąd nie wdawał się w spory kompetencyjne. Nie podważył nominacji sędziowskich Prezydenta, ani nic nie nakazał Sejmowi. Bo i nie mógł i nie powinien.
Uchwała w miarę porządkuje obecną sytuację, przy czym – co ważne – oddając decyzję, jak się zachować w obliczu nienależytej obsady sądu – samym sądom i inicjatywie stron. A ta nienależyta obsada ma źródło w udziale sędziów opiniowanych przez neoKRS.
Sędziowie opiniowani przez nową KRS powinni powstrzymać się od orzekania. Jeżeli tego nie zrobią – sąd będzie źle obsadzony. Powinien to badać sam sąd, z pewnością zgłoszą to strony, może się też tak zdarzyć, że inni sędziowie, ci „niewadliwi”, wyznaczeni do orzekania z nimi w jednym składzie, będą składać wnioski o wyłączenie z orzekania.
W SN szczególny jest status Izby Dyscyplinarnej. SN już wcześniej, 5 grudnia 2019 r., uznawał ją za nieodpowiadającą cechom niezależnego i niezawisłego sądu. Jej wszystkie orzeczenia są i będą, niezależnie od czasu wydania – wzruszalne.
Inni sędziowie, wybrani przy udziale obecnej KRS są suspecti – ich pozycja jest wątpliwa, ale są sędziami, nikt nie kwestionuje ich powołania, dokonanego przez Prezydenta. Natomiast ich orzeczenia będą mogły być kwestionowane w trybie procesowym, z uwagi na wadliwość obsady sądu.

Odrębny problem, to wyroki zapadłe przed 23 stycznia 2020 r. z udziałem sędziów skażonych udziałem KRS w ich powołaniu. Wszystkie orzeczenia sądów powszechnych – pozostają w mocy. Sam fakt wystąpienia neoKRS w procesie powoływania sędziów nie powoduje automatycznie wadliwości wyroków. Ale jeżeli wykaże się (to dotyczy sędziów powszechnych) jakieś szczególne okoliczności ich dotyczące związane z ich procesem awansowym – wówczas procesowa droga do kwestionowania wyroku – będzie otwarta.

Sąd Najwyższy bardzo mądrze ograniczył się do wskazania czysto procesowych, sądowych instrumentów oceny prawidłowości składów, oddając decyzje w ręce samych sądów.
W uchwale Sąd Najwyższy odniósł się do kryteriów niezależności sądów i niezawisłości sędziów i wyraźnie kontynuuje linię z wyroku wydanego 5 grudnia 2019 roku.

SN nikomu niczego nie kazał. Nie zdyskwalifikował ustawy dyscyplinującej. Bo tego zrobić nie mógł i nie będzie mógł. Nie powiedział, że sędziowie, których z rekomendacji obecnej KRS powołał Prezydent, nie są sędziami.

Powiedział, co to są wątpliwości co do niezależności sędziów i niezawisłości sądów i jak je usuwać. I że są środki (dla stron i sądów) w procedurze sądowej, aby bronić tych zasad.

Jakie będą konsekwencje tej uchwały? – poczekamy. Może ci sędziowie sami uznają, że nie powinni wydawać wyroków. A może będziemy mieli do czynienia z dalszym konfrontacyjnym frontem?

Moment jest jednak dramatyczny. Bo bez współdziałania ustawodawcy, dla którego uchyla się furtka, żeby uchwalić nową ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, nie zaprowadzi się ładu. Ale to nie rola sądów, lecz ustawodawcy. Jeżeli jednak politycy będą forsowali dotychczasową akcję przeciw trzeciej władzy, czeka nas kolejna fala chaosu. Bo Uchwała SN tylko częściowo i fragmentarycznie może temu zapobiegać. Wszak czekają nas dalsze odpowiedzi Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie skargi Komisji Europejskiej i pytań prejudycjalnych dotyczących Izby Dyscyplinarnej i charakteru postępowań dyscyplinarnych.

SN w uchwale z 23 stycznia wyjaśnił, co znaczy niezawisły sąd. Powiedział: sędziowie, kiedy będziecie orzekali, to uważajcie, czy wy i wasi koledzy są w porządku.
Jeśli nie będziecie uważali, to inni będą to sprawdzać w trybie instancyjnym. A jeśli wasze orzeczenie dotrze do SN, to ten je zakwestionuje. SN powiedział: primum non nocere. Po pierwsze, nie szkodzić.

Posted by redakcja