Sędziowie w Polsce obecnie już definitywnie stoją przed nierozwiązywalnym dylematem. Albo narażą się na ewentualność postępowania dyscyplinarnego (za złamanie zakazów tzw. ustawy kagańcowej z 20.12.2019 r.) albo – omijając ryzyko osobiste – zaryzykują stabilnością wyroków, jakie wydają. Już nie wspominając o przyszłej perspektywie oceny tego orzecznictwa.

Pojawienie się tej iście diabelskiej alternatywy  było do przewidzenia w miarę narastającego orzecznictwa TSUE.  Wskazać tu zwłaszcza należy wyroki z 19.11.2019 r. w sprawach połączonych C-585/18, C-624/18, C-625/18 oraz z 2.3.2021 r., C-824/18),  opinie Rzecznika Generalnego w dwóch    sprawach C-487/19, C- 508/19 i  zabezpieczenie w  zawisłej sprawie C-204/21 R., nakazujące wstrzymać aktywność Izby Dyscyplinarnej SN. W tej chwili sytuacja jest już  więc wystarczająco ukształtowana.

W ETPCz  w Strasburgu z kolei, już w sprawie Xero Flor z 7.5.2021 r.  uznano, że naruszeniem prawa do sądu jest obecność sędziego-dublera przy rozpatrywaniu skargi konstytucyjnej. A od 22 lipca 2021 r. (sprawa Reczkowicz przeciw Polsce) wiadomo natomiast, że wedle ETPCz  udział w wyrokowaniu sędziego, który w nominacyjnym procesie był rekomendowany przez neo-KRS, uzasadnia zarzut naruszenia prawa do sądu (co oznacza naruszenie art. 6 Konwencji o Ochronie Podstawowych Wolności i Praw Człowieka). Obrońcy w postępowaniu karnym i pełnomocnicy w sprawach cywilnych, w wypadku niekorzystnego wyroku wydanego z udziałem sędziego, którego opiniowała neo-KRS,  z pewnością pospieszą do Strasburga, z dużymi szansami na wygraną, a może i odszkodowanie dla klienta, którego pozbawiono prawa do sądu właściwie obsadzonego.

Tydzień wcześniej, 15 lipca 2021 r. z kolei TSUE (wyrok z 15 lipca 2021r., C-791/19) sformułował  wyraźnie wątpliwość, czy neo-KRS i jej  kwalifikacyjne procedury prowadzą do wyłonienia i przedstawienia do nominacji sędziów rzeczywiście niezawisłych. To  zaś także otwiera drogę do kwestionowania wyroków takich sędziów, a w każdym razie  do ich podważania na terenie UE. Ten zresztą (m.zd. najważniejszy) aspekt wyroku C-791/19 został przesłonięty przez  inne jego  spektakularne postanowienie. Mianowicie TSUE ostatecznie zdyskwalifikował tu  Izbę Dyscyplinarną SN jako nie odpowiadającą wymaganiom i kryteriom niezależnego sądu z niezawisłymi sędziami.

Nie może zatem dziwić, że w powołaniu na te okoliczności pojawiły się:

  • odmowa orzekania sędziów  w „składach mieszanych” (tj. z udziałem sędziów powołanych w procedurach z udziałem neo-KRS – s. Tyszka z SO w Warszawie);
  • kwestionowanie w apelacji orzeczeń wydanych z udziałem takich sędziów (s.  Synakiewicz  z Częstochowy);
  • uznania bezskuteczności orzeczeń Izby Dyscyplinarnej przez sąd mający ukarać prokuratora po  uchyleniu mu immunitetu przez IDSN ( s. M. Pilśnik SR w Warszawie).

Obowiązek honorowania przez polskie sądy wyroków ETPCz i TSUE wynika z polskiej Konstytucji i polskich ustaw. Nie jest wyrazem narzuconego nam  „obcego dyktatu”. I dodam jeszcze, że to honorowanie wyroków TSUE i ETPCz wynika z troski o to, aby wyroki wydawane przez polskich sędziów nie okazały się w przyszłości niestabilne i podważalne. Nie jest to więc wynik lekceważenia czy buty, lecz troski o polskiego obywatela, o polski fiskus i last but not least, polską konstytucję.

Sygnalizowane tu wypadki stały się przyczyną postępowań wyjaśniających ze strony rzeczników dyscyplinarnych. Zarzut  dotyczył uchybienia godności zawodu i powinnościom nałożonym przez ustawę kagańcową. Zawiera ona bowiem postanowienia ograniczające i utrudniające kwestionowanie prawidłowości obsady sądu w powołaniu na okoliczności dotyczące powołań sędziowskich. W wypadku s. Tyszki rzecznik dyscyplinarny, s. P. Radzik usiłował wywodzić, że wystosowanie pisma do prezesa SO, iż  „odmawia orzekania w składach z osobami powołanymi na urząd sędziego z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa powołanej na podstawie ustawy z 8 grudnia 2017 roku”  ma być nawet równoznaczne ze zrzeczeniem się przez autora stanu sędziowskiego. Jaskrawość ekscesu interpretacyjnego mającego wywrzeć skutek mrożący  wobec reszty sędziów – jest tu wyraźna.

Z kolei w sprawie częstochowskiej, prezes SO odmówił rzecznikowi Radzikowi odsunięcia s. Synakiewicza od orzekania, wskazując, iż decyzję w takiej sprawie podejmuje nie rzecznik, lecz prezes SO.

W ostatniej zaś z sygnalizowanych spraw, s. Pilśnik z Warszawy stała się obiektem nagonki medialnej jako przedstawicielka butnej kasty walczącej o własną  bezkarność wobec prawa.

Wyroki zarówno ETPCz, jak i TSUE są w Polsce wiążące. To, czego wymaga od sędziów ustawa kagańcowa i pilnujący jej stosowania rzecznicy dyscyplinarni, jest sprzeczne i z Konstytucją, i z wiążącymi Polskę traktatami, których konstytucyjność  była zbadana (Trybunał Konstytucyjny w wyroku  z 11.05.2005 r. , K 18/04).  Przewrotność alternatywy z którą się mierzą  polscy sędziowie wyraża się także i w tym, że ich zachowanie jest przedstawiane opinii publicznej jako rodzaj rebelii lub sobiepaństwa rozgrymaszonej „wyjątkowej kasty”. Tymczasem – niezależnie od tego, że diabelska alternatywa naprawdę rodzi także chaos w wymiarze sprawiedliwości – idzie tu o realną  perspektywę skutków takich orzeczeń (zapadłych w niewłaściwym składzie) w przyszłości i troskę,  aby nie uczestniczyć w wydawaniu orzeczeń, które nie zapewniają bezpieczeństwa prawnego i których skutki są narażone na podważenie. I gdy do tego dojdzie (a zapewne tak się stanie, bo w tej chwili liczba sędziów w których nominacjach uczestniczyła neo-KRS idzie w setki, zaś liczba zapadłych z ich udziałem orzeczeń – w tysiące) z pewnością ktoś ze skazanych lub przegrywających proces skorzysta z drogi strasburskiej. Wtedy znów gniew tych, których pokój prawny zburzono – obróci się przeciw sędziom.  Czyli czego nie zrobić – źle. Diabelska alternatywa.   Ale spowodowali ją nie ci, którzy w jej ramach teraz orzekają.

Diaboliczność alternatywy doskonale widać na przykładzie Izby Cywilnej SN, która – mając odpowiedzieć na kilka pytań w kwestiach kredytów frankowych, zdecydowała się  obecnie na pytania prejudycjalne, dotyczące  jednak nie meritum sporu, lecz  skuteczności orzekania we własnym,  „mieszanym składzie”[1]. Nic nie szkodzi, że w gruncie rzeczy sądy powszechne teraz już tak naprawdę nie potrzebują odpowiedzi (bo kwestie kredytów konsumenckich objaśniono już  wystarczająco ostatnimi laty w TSUE). Izba Cywilna SN jest dziś poddawana ostrej społecznej krytyce, za uchylenie się od merytorycznego rozstrzygnięcia. Ta krytyka jest jednak o tyle zrozumiała, że dojrzewanie do powiększonego składu SN  w kwestiach frankowych,  zajęło jej dobrych kilka lat. Nawet więc  rzeczywiste niebezpieczeństwo nieskuteczności merytorycznego orzekania, jest obecnie traktowane jako kunktatorski wybieg. To zresztą obrazuje, że brak dobrego wyjścia przy diabelskiej alternatywie jest bardziej dotkliwy, gdy  decyzję podejmuje się zbyt późno.

To nie jedyny przykład znaczenia czasu dla takich diabelskich alternatyw.

Polska nie wykonuje orzeczeń TSUE. Natomiast podejmuje działania maskujące, połowiczne i niepełne. Jednym z nich jest kierowanie do obecnego, przewidywalnego Trybunału Konstytucyjnego wniosków sugerujących istnienie fałszywie sformułowanego problemu supremacyjnego polska konstytucja – versus prawo UE. W rzeczywistości sprawy już rozstrzygnięte w Trybunale Konstytucyjnym[2]  i zawisłe w nim, służą usprawiedliwieniu nieposłuszeństwa wyrokom TSUE[3] i ETPCz.[4]

Prawo UE nie narusza przy tym polskiej Konstytucji. Natomiast owszem, pozostaje w sprzeczności z tezą  jakoby kryteria jakim powinien odpowiadać niezawisły sędzia europejski  były określane  dowolnie przez krajowe władze polityczne, zaś posłuszeństwo wyrokom TSUE odbywało się na zasadzie picking cherries.

Po ostatnim orzeczeniu  TSUE z 15.7.2021 r.,  ostatecznie kwestionującym status Izby Dyscyplinarnej – politycy zapewnili o zamiarze  jej likwidacji. (Jednakowoż  bez wstrzymania jej funkcjonowania i bez usunięcia skutków dotychczasowej działalności, czego domagano się w postanowieniu zabezpieczającym z 14.7.2021 r.). Problemem jest jednak  czy aby nie jest  to zamiar likwidacji  izby jako jednostki organizacyjnej, przy jednoczesnym „rozrzuceniu” jej sędziów po innych izbach SN. Taki zresztą projekt, jako „kompromisowy” firmowała  w swoim czasie (2017 r.) poprzednia I Prezes SN.

Tyle, że to co było mogło być jakimś pomysłem kompromisowym  jeszcze trzy  lata temu, teraz tym kompromisem już z pewnością nie jest. Bo „w międzyczasie” narastało zarówno orzecznictwo TSUE jak i ETPCz (sfinalizowane cytowanymi na wstępie wyrokami). I to orzecznictwo  stworzyło „pole zajęte nowym standardem prawnym”.  Zatem przeniesienie sędziów z ID do innych izb nie zlikwiduje problemu, skoro obecnie sam udział KRS w kwalifikacji sędziów co do zasady został zakwestionowany. Dotyka to więc obu nadzwyczajnych izb SN i wszystkich nowych sędziów w dawnych izbach.

W tych wszystkich bijatykach i ustępowaniu przez polityków dopiero wtedy, gdy już woda zalewa im usta, ustępujący nie dostrzegają, że ustępują za późno, że to, co mogłoby być do przyjęcia jeszcze kilka miesięcy wcześniej, już tym nie jest, ponieważ  problem przeniesiono  z drogi politycznej na ścieżkę prawnego sporu. I wtedy powracają  oskarżenia o szykany i niezrozumienie („bo przecież ustąpiliśmy”). Problem leży w niezrozumieniu przez  polityków i  niezbyt lotnych absolwentów wydziałów prawa, że dialektyka „spór polityczny – spór prawny” ma w warunkach rule of law także aspekt dynamiczny. I on bardzo mocno waży na tym jak dalece diaboliczna okaże się alternatywa.  Tyle, że ta wiedza to słaba pociecha dla tych, którzy muszą wybierać i tych, którym ten wybór urządza życie.


[1] Przez kilka lat IC zresztą stosowała zasadę składów „jednoimiennych”, co zresztą też mogło budzić wątpliwości: z góry bowiem wyroki w składach z udziałem „nowych” sędziów traktowano (trafnie, jak wskazuje rozwój wydarzeń w ETPCz)  jako mniej „pewne”. Dlatego w niektórych sprawach przez SN adwokaci żądali (skutecznie) zmiany składów – np. nośna społecznie sprawa odszkodowania za nadużycia seksualne, sygn.  II.CSK 124/19.

[2] U 2/20 z 20.4.2020 r. kwestionująca konstytucyjność Uchwały trzech Izb SN, z 23.1.2020 r. wdrażającej orzeczenie  TSUE  i  P 7/20 z 14.7.2021 r., kwestionujące posłuszeństwo zarządzeniom tymczasowym TSUE.

[3] Sprawy K 3/21, K 5/21.

[4] Zawisła sprawa K6/21, będąca reakcją na rozstrzygnięcie Xero flor.

Posted by Ewa Łętowska