Anna Rakowska-Trela, doktor habilitowana nauk prawnych, profesor nadzwyczajny, specjalistka z zakresu prawa konstytucyjnego, adwokat i samorządowiec

Dwudziestego drugiego dnia po przyjęciu przez Państwową Komisję Wyborczą uchwały z 10 maja 2020 r. została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw. Tym samym – w myśl tejże uchwały i kodeksu wyborczego rozpoczął swój bieg 14-dniowy termin dla Marszałek Sejmu do zarządzenia wyborów  prezydenckich po klapie z 10 maja. Warto więc nakreślić scenariusze, które mogą prowadzić do przeprowadzenia – wreszcie – elekcji prezydenta w 2020 r.

Scenariusz pierwszy:

Nie czekając na wejście z życie ustawy z 12. maja o wyborze Prezydenta (dalej zwanej ustawą hybrydową) Marszałek Sejmu zarządza wybory, rozpisując jednocześnie kalendarz wyborczy. Podstawą prawną ich zarządzenia i przeprowadzenia byłyby więc kodeks wyborczy oraz ustawa o wyborze prezydenta z 6 kwietnia 2020 r. (zwana dalej ustawą kopertową).

Skutki: proces wyborczy, który zakończył się klapą 10. maja zostałby ostatecznie i całkowicie domknięty. Rywalizujące w majowych wyborach komitety musiałyby rozliczyć się z prowadzonej przed 10. maja kampanii, złożyć stosowne sprawozdania do PKW. W nowo zarządzonych wyborach musiałyby zostać powołane nowe komitety, zgłoszeni nowi kandydaci, którzy zbieraliby od nowa podpisy i gromadziliby fundusze na kampanię.

Zalety: jedyną chyba zaletą scenariusza pierwszego byłaby równość wszystkich kandydatów; każdy zaczynałby kampanię od nowa, każdy miałby równe szanse w zbieraniu podpisów poparcia.

Wady: wybory byłyby przeprowadzone w oparciu o – mówiąc delikatnie – wątpliwą prawnie uchwałę PKW z 10. maja oraz o konstytucyjnie skandaliczną ustawę kopertową. Sytuacja dodatkowo mogłaby się skomplikować w razie wejścia w życie już po zarządzeniu wyborów, czyli w czasie biegu kalendarza wyborczego, ustawy hybrydowej.

Scenariusz drugi:

Senat „oddaje” Sejmowi rozpatrzoną ustawę hybrydową, Sejm rozpatruje poprawki Senatu, prezydent ją podpisuje, ustawa hybrydowa wchodzi w życie i Marszałek Sejmu zarządza wybory w oparciu o jej przepisy. Wybory powinny się odbyć w terminie 60 dni od ich zarządzenia, które z kolei powinno nastąpić w ciągu 14 dni od ogłoszenia uchwały  PKW (czyli najpóźniej 15. czerwca).

Skutki: proces wyborczy, który zakończył się klapą 10. maja nie zostałby ostatecznie i całkowicie domknięty. Rywalizujące w majowych wyborach komitety i kandydaci mogliby się „przepisać” do nowej procedury wyborczej. W nowo zarządzonych wyborach mogłyby jednak zostać powołane także nowe komitety i zgłoszeni nowi kandydaci, którzy zbieraliby od nowa podpisy i gromadziliby fundusze na kampanię.

Ten scenariusz – z uwagi na wysokie prawdopodobieństwo jego spełnienia – warto podzielić na dwa podscenariusze:

Scenariusz dwa A:

Marszałek Sejmu zarządza wybory w ten sposób, że skraca terminy kalendarza wyborczego tak, by cały proces wyborczy zamknął się przed zakończeniem kadencji Andrzeja Dudy. Oznacza to, że pierwsza tura wyborów musiałaby się odbyć się w okolicach 28 czerwca.

Zalety: prezydent zostałby wybrany przed zakończeniem kadencji prezydenta obecnie urzędującego, co pozwoliłoby uniknąć pytań o to czy, a jeśli tak to kto miałby wykonywać obowiązki prezydenta po zakończeniu kadencji.

Wady: wybory byłyby przeprowadzone w oparciu o wątpliwą prawnie uchwałę PKW z 10. maja oraz o niekonstytucyjną ustawę hybrydową. Istniałaby poważna nierówność między kandydatami „starymi” a „nowymi”: w zakresie zbierania podpisów, prowadzenia i finansowania kampanii wyborczej.

Scenariusz dwa B:

Marszałek Sejmu zarządza wybory i konstruuje kalendarz wyborczy w ten sposób, że wykorzystuje niemal maksymalnie zaoferowane w uchwale PKW i kodeksie wyborczy, terminy.  Oznacza to, że pierwsza tura wyborów mogłaby się odbyć się najpóźniej w pierwszej połowie sierpnia.

Zalety: maksymalne wykorzystanie 60-dniowego terminu pozwala na częściowe choćby wyrównanie szans kandydatów „starych” i „nowych”, poza tym zapewnia możliwość prowadzenia kampanii wyborczej, choć na pewno ułomnej i skróconej. Daje i kandydatom, i komitetom, ale także administracji wyborczej wyborczy „oddech”.

Wady: wybory byłyby przeprowadzone w oparciu o wątpliwą prawnie uchwałę PKW z 10. maja oraz o niekonstytucyjną ustawę hybrydową. Istniałaby nadal nierówność między kandydatami „starymi”, ale nieco zneutralizowana dłuższym kalendarzem wyborczym. Proces wyborczy nie zamknąłby się przed zakończeniem kadencji Andrzeja Dudy, co zaktualizowałoby pytania o to, czy, a jeśli tak, to kto miałby wykonywać obowiązki prezydenta po zakończeniu kadencji (nikt? Marszałek Sejmu? czy – jak niektórzy chcą – Marszałek Senatu?).

Scenariusz trzeci:

Marszałek Sejmu, nie podzielając interpretacji PKW, nie zarządza w oparciu o uchwałę PKW wyborów. Ustawa hybrydowa zostaje ostatecznie uchwalona, podpisana przez prezydenta i wchodzi w życie (albo i nie). Do 6 sierpnia, a więc do dnia zakończenia kadencji Prezydenta Andrzeja Dudy, nic się jednak nie dzieje w sferze wyborczej. Kończy się kadencja prezydenta. Należy zaznaczyć, że zakończenie kadencji prezydenta bez uprzedniego przeprowadzenia wyborów jednak nie jest jakąkolwiek: ani konstytucyjną, ani kodeksową podstawą do zarządzenia wyborów. Tym samym więc po 6 sierpnia nie tylko urząd prezydenta nie byłby już obsadzony, ale i nie mogłyby zostać zarządzone wybory, które wyłoniłyby nową głowę państwa. Brak jest bowiem podstawy prawnej do ich zarządzenia w takiej sytuacji.

Ten scenariusz nie niesie ze sobą żadnych zalet, ma tylko wady: nie ma prezydenta, nie ma wyborów, jest za to głęboki kryzys ustrojowy.

Scenariusz czwarty:

Marszałek Sejmu, nie podzielając interpretacji PKW, nie zarządza w oparciu o uchwałę PKW wyborów. Kadencja prezydenta biegnie, ale przed jej zakończeniem Andrzej Duda, poczuwszy wreszcie odpowiedzialność za stanie na straży konstytucji i zapewnianie ciągłości organów władzy państwowej, zrzeka się urzędu. Tym samym w sposób niewątpliwy i pewny otwiera się konstytucyjne „okno” do przejęcia obowiązków prezydenta przez Marszałka Sejmu (w dalszej kolejności przez Marszałka Senatu) oraz do zarządzenia wyborów na podstawie art. 128 ust. 2 w związku z art. 131 ust. 2 pkt 2 Konstytucji. Ten scenariusz jednak należy ponownie podzielić na dwa „podscenariusze”:

Scenariusz cztery A:

Trwa stan epidemii, przed zarządzeniem wyborów wchodzi w życie ustawa hybrydowa i wybory odbywają się na opisanych w niej zasadach, a tym samym w procedurze wątpliwej konstytucyjnie zarówno z punktu widzenia komitetów, kandydatów, jak i wyborców.

Zalety: odpadają wątpliwości co do konstytucyjności rozpoczęcia procesu wyborczego (wątpliwa uchwała PKW nie wywołuje skutków). Dezaktualizują się także pytania o ewentualne zastępstwo prezydenta – konstytucja bowiem stanowi wprost, że w razie zrzeczenia się urzędu przez urzędującą głowę państwa, jego obowiązki tymczasowo wykonuje Marszałek Sejmu, a w dalszej kolejności Marszałek Senatu, a nadto Marszałek Sejmu zarządza wybory, które mają odbyć się w ciągu 60 dni od ich zarządzenia.

Wady: pozostają zarzuty co do niekonstytucyjności samej procedury wyborczej, która miałaby przebiegać w oparciu o niekonstytucyjną ustawę hybrydową.

Scenariusz cztery B:

Władza ustawodawcza daje sobie wreszcie spokój z gmeraniem w procedurze wyborczej. Nie wchodzi w życie ustawa hybrydowa, ustawa kopertowa zostaje uchylona – jeszcze przed zarządzeniem wyborów. Wybory więc odbywają się wedle przepisów kodeksu wyborczego.

Zalety: Podobne jak w przypadku scenariusza cztery A, tzn. odpadają wątpliwości co do konstytucyjności rozpoczęcia procesu wyborczego (wątpliwa uchwała PKW nie wywołuje skutków). Dezaktualizują się także pytania o ewentualne zastępstwo prezydenta – konstytucja bowiem stanowi wprost, że w razie zrzeczenia się urzędu przez urzędującą głowę państwa, jego obowiązki tymczasowo wykonuje Marszałek Sejmu, a w dalszej kolejności Marszałek Senatu, a nadto Marszałek Sejmu zarządza wybory, które mają odbyć się w ciągu 60 dni od ich zarządzenia. Co więcej: wybory są przeprowadzane wedle najlepszych z obecnie możliwych procedur, tj. zgodnie z k.wyb.

Zarysowane scenariusze stanowią jedynie szkielet i mogą się one rozgałęziać w inne możliwości, w zależności od ostatecznie obowiązującego stanu prawnego i wydarzeń politycznych. Opisując je, podaję jednocześnie ich zalety i wady, pod rozwagę dla decydentów. Nie można też wykluczyć, że pojawią się inne jeszcze interesy polityczne iw związku z tym proponowane będą nowe rozwiązania, które ponownie wywrócą do góry nogami dotychczasowe wyborcze planowanie. Dlatego przewidzenie tego, co będzie, to bardziej zadanie dla dróżki niż dla prawnika.

Niewątpliwie jednak najlepszym prawnie, a nawet jedynym prawnie niewątpliwym byłoby zrzeczenie się urzędu przez Andrzeja Dudę. Jak pisałam już wcześniej: Prezydent Andrzej Duda ponosi współodpowiedzialność za obecny bałagan. Dlatego teraz, by uruchomić jedyne konstytucyjnie dopuszczalne rozwiązanie wyborcze, powinien jako współodpowiedzialny, mając na względzie dobro RP, zrzec się urzędu.

Posted by redakcja